Obym tylko się tam nie roztyła! 😬
Zazwyczaj wracałam z Polski z kilkoma kilogramami więcej. 2, 3… jak na dłużej (gdy robiłam tam prawo jazdy) to i 4-5 kg. no, ale tym razem postaram się, żeby było inaczej :) zrobię wszystko, co w mojej mocy!
będę musiała pracować nad odmawianiem ciotkom ciast do kawy/herbaty itd. Bo cała rodzina chce mi tam dogodzić i albo coś ktoś upiecze i wpadnie, albo kupi coś pysznego i zaprosi na herbatkę. Pokusy na każdym kroku. Ale muszę być wytrwała w postanowieniach.
Postanowiłam, że podwyższę sobie kaloryczność diety na czas wyjazdu do Polski. Będę chudła troszeczkę dłużej, ale będę się bardziej najadała wiedząc, że nadal jestem na redukcji. Bo gdy zwykle jestem w Polsce i ustalam, że będę jadła np. 1700 kcal, a tam jem bardziej kaloryczne jedzenie, to mi tyle nie starcza… i gdy już przekroczę i zjem np. 2200 kcal, to odpuszczam dietę i tydzień leci na nadwyżce kalorycznej albo dłużej. 🤷🏽♀️ miałam takie podejście zero-jedynkowe, co było absolutnym błędem, bo nawet jak raz się „potknę”, to nowy dzień powinnam zaczynać inaczej niż np. głodówka i kolejne dni jedzenia w ogromnych ilościach. To jest niezdrowe. I psychicznie i fizycznie.
Wolę sobie te 2 tygodnie w Polsce chudnąć wolniej, ale na kaloryczności 1900 kcal. W Polsce mam więcej ruchu, ciągle gdzieś chodzę, wizyty, lekarze, rodzina itp. Więc pozwolę sobie od razu jeść przez te 2 tyg więcej niż tutaj ale nadal zostać w deficycie (mam tu pracę siedzącą i dość mało ruchu poza spacerami)
Kalkulator online mówi, że powinnam zredukować z 2205 kcal do 1905 kcal, aby schudnąć 4 kg w ponad miesiąc (42 dni). Więc tego się trzymajmy :)
„Aby stracić 4 kg w czasie 42 dni, potrzebujesz zredukować dzienne zapotrzebowanie kaloryczne potrzebne do utrzymania aktualnej wagi z 2205 kcal, do 1905 kcal na dzień”
Ustawiłam w kalkulatorze „praca siedząca/brak ruchu” więc ewentualny większy ruch = większy deficyt = szybciej coś zleci. Ale kalorii będę miała więcej do wykorzystania niż jem tu na codzień i psychicznie już teraz jest mi z tym lepiej. :)
Wolę chudnąć dłużej, ale niech to już będzie zdrowe odchudzanie, bo najbardziej cierpi na tym moja psychika, gdy chcę się karać za zbyt duży apetyt lub przez nadmierne jedzenie robiłam nieraz głodówki za karę. To było złe, ale wyciągnęłam wnioski i idę dalej!
Schudnę w dłuższym czasie, nie na wariata, na spokojnie.
Gdybym 2 lata temu miała takie podejście jak dziś, to zamiast ucinać jak najwięcej kcal i jak najmniej jeść, to dziś miałabym już moją wymarzoną wagę. A miałam wagę jak sinusoida. 10 kg na minus i 15 kg na plus. I jeszcze raz […] 🤪 to się nazywa zaburzenie odżywiania.
Dziś, ważąc te 88,6 kg… chcę chudnąć małymi krokami. Nie chcę myśleć tylko o wadze, którą miałam kiedyś (63 kg, umięśniona sylwetka, niemal codziennie treningi, a wymiary miałam np. w udzie takie, jak moja koleżanka która wówczas ważyła 53 kg ale nie była zbyt aktywna), tylko chcę najpierw osiągnąć wagę 85 kg, następnie 80 kg, później 75 kg […] i tak dalej. Małymi krokami, a będę w końcu z siebie zadowolona! 😊 Jak zbiję trochę wagę, to zacznę ćwiczyć. Mam duży problem ze stawem skokowym i same długie spacery przy tej wadze to i tak dla mnie czasem wyczyn. Nie mam chrząstki w stawie. Zdarza się, że rano z łóżka wstać nie mogę z bólu po zbyt długim spacerze dzień wcześniej. Ale nie będę tutaj zrzędzić, bo żyję, mam wspaniałych rodziców i ogólnie mam się dobrze! 😊
i to mnie cieszy! 🥰