Wskazane: chude mięsa i białe sery, ryby, jaja, orzechy, grzyby, serek tofu, warzywa o niskim indeksie glikemicznym (poniżej 60).
Niedozwolone: pieczywo, ryż, ziemniaki, makaron, tłuste sery, masło, tłuste mleko, jogurt, ciasta i słodycze, alkohol, owoce i soki owocowe.
14 dni bez cukru i mąki normuje produkcję insuliny. Dzięki temu maleje ochota na słodycze.
Niedozwolone: pieczywo, ryż, ziemniaki, makaron, tłuste sery, masło, tłuste mleko, jogurt, ciasta i słodycze, alkohol, owoce i soki owocowe.
14 dni bez cukru i mąki normuje produkcję insuliny. Dzięki temu maleje ochota na słodycze.
To ostatnie zdanie powtarzam sobie jak mantrę. Oczywiście lekko modyfikuję swój jadłospis np. wczoraj poszła kawa i przy niej raczej pozostanę, same ziołowe herbatki też nie za bardzo mi odpowiadają bo ja lubię herbaty we wszystkich odmianach i kolorach tęczy.
ETAP DRUGI - wzbogacasz menu, a waga nadal spada
Sama ustalasz, jak długo potrwa - najlepiej do uzyskania wymarzonej wagi. Kilogramy będziesz teraz tracić nieco wolniej, powinnaś jednak swój codzienny jadłospis wzbogacić o nowe produkty.
Wskazane: razowe pieczywo, pełnoziarniste kasze, brązowy ryż, niektóre owoce, gorzka czekolada.
Niedozwolone nadal są: ziemniaki, pszenny chleb, buraki, marchewka, kukurydza, lody, dżemy, z owoców: arbuz, banany, brzoskwinie, ananas.
ETAP TRZECI - trzymasz wagę, ale uważasz na to, co jesz
Tak naprawdę ten etap nie jest żadną dietą. Znowu możesz jeść prawie wszystko. Ważysz już przecież tyle, ile chciałaś. Teraz najważniejsze, żebyś odżywiała się według zasad, których nauczyłaś się w pierwszym i drugim etapie. Dania główne mogą być bogatsze, nie trzeba również rezygnować z deseru - ważne jest tylko, abyś posiłki komponowała z produktów o IG poniżej 60.. Od czasu do czasu możesz nawet sięgać po złe węglowodany, ale powinnaś nauczyć się je neutralizować. Jeśli masz ochotę np. na bagietkę czy marchewkę, jedz ją z dodatkiem sera lub oliwy z oliwek - to spowolni przetwarzanie cukrów. Jeśli jednak zbyt często będziesz ulegała pokusie i zauważysz, że waga niebezpiecznie idzie w górę - wróć na tydzień do pierwszego etapu, a po odzyskaniu dawnej wagi łagodnie przejdź do trzeciego.
Jak widać z lenistwa skopiowałam część informacji.
W sobotę, czyli pierwszego dnia diety, byłam taka podekscytowana, że obudziłam sie już o 5 rano. Obwieściłam wokół że jestem na diecie i najlepiej żeby nie wyskakiwac teraz z zaproszeniami wiążącymi się z obżarstwem typu urodziny czy grill. A propos... w piątek kupiłam w sklepie z używanymi rzeczami korkową tablicę ogłoszeń... która zawiśnie na ścianie, jak Bóg da. Pierwszy dzień bez słodyczy, pobudzaczy i zapychaczy wydawal mi się szalenie długi. Miałam wrazenie że niczym się nie najadam. Na śniadanie zrobiłam sobie jajecznicę z 2 jajek i 2 plastrów szynki, zjadłam i patrzę... co? już? talerz pusty? a ja dalej głodna. Dopełniłam 2 herbatami i dopiero wtedy poczułam się najedzona (powiedzmy). Trochę przeżywam, co? Ale fakt, ze pierwszego dnia miałam wrażenie ciągłej pustki w żołądku. W nagrodę w poranek niedzielny zobaczyłam 74. I już w niedzielę miałam poważny słodyczowy kryzys, więc pożyczyłam od dukanek przepis na serniczek. Po nim uśmiech wrócił na lico a w ustach pozostał posmak słodzika brrrrr.
A dziś na śniadanie pół kilo serka wiejskiego. Nie powiem, jestem syta.
mamigora
3 maja 2010, 14:31podoba mi sie i dieta (taka nie-dieta) i twoje podejscie. Do jasnej ciasnej, może zrobię podejście, bo ważyc będe za niedługo tyle co ty teraz, ale w moim przypadku (tj wzroście) bardzo to niefajnie wyglada.
nonos
3 maja 2010, 13:42Hmmm... to była pierwsza w moim życiu dieta, której w miarę dokładnie przestrzegałam (jakieś 5 lat temu). Bo postanowiłam, że najwyższa pora grzecznie potrzymać się nakazów i zobaczyć czy NAPRAWDĘ diety na mnie nie działają. Cóż .... schuść, to dużo nie zchudłam - chyba z 3-4 kilo. Ale właśnie wtedy udało mi się skutecznie przeprowadzić odwyk od kawy (czyli 1-3 filiżanki a nie 2-3 litry dziennie) i odwyk od pieczywa, ziemniorów i innych przetworzonych węgli. Od tamtej pory już nie mam zapotrzebowania. Samo się jakoś utrzymało. Życzę powodzenia i żeby w Twoim przypadku założenie diety bardziej się sprawdziły:)
tracy261
3 maja 2010, 11:47Na South Beach najtrudniejsze są pierwsze trzy dni. Potem już luz. ja dziś zaczynam fazę drugą. Jeśli masz ochotę to napisz mi na Priw adres mailowy, prześlę ci książkę z przepisami na posiłki z fazy pierwszej. Powodzenia. Na pewno dasz radę.