W weekend byłam u mamy, która ostatnio nie jest w najlepszej formie. Trochę szkoda, bo chociaż normalnie lubię sama jeździć na rowerze to chętnie ją wyciągam na przejażdżki czy spacery. Czasem marudzi, że ją wykończę tą aktywnością ;) Dobrze wiem, że to tylko żarty, bo później dużo lepiej się czuje i funkcjonuje. Piątek i sobota minęły na ostatnich w tym roku pracach w ogrodzie - grabienie liści, zbiór buraków (przywiozłam całą torbę, są takie słodkie i pyszne, że zjadłabym je wszystkie na surowo) i marchewki, kopru, zabezpieczeniu drzewek przed zimą i najgorszej robocie w ogrodzie ever - zdejmowanie uschniętego pnącza chmielu z ogrodzenia, koszmar.
Wczoraj pierwszy raz od dłuższego czasu jadłam rosół i kotleta mielonego. Nie chodzi o to, że miałam na to ochotę. Po prostu chciałam, żeby mama zjadła trochę mięsa, bo wiem, że gdybym powiedziała, że nie zjem, to ona też by go nie jadła, a wiem, że jej organizm się go domaga, bo mi o tym powiedziała. Więc trochę się poświęciłam dla jej dobra :D Jeśli raz czy dwa razy na miesiąc zjem mięso to nie będzie tragedii.
Mój piątkowy podróżny zestaw śniadaniowy - kanapka z chleba żytniego z masłem, rukolą i ogórkiem + serek wiejski + mandarynki+orzechy nerkowca
A taki obiad czekał na mnie u mamy - kasza pęczak, jajka sadzone, marchewka z fasolką i opieńki
Sobotnie śniadanie - kanapki z chleba razowego z jajkiem i żółtym serem, z ogórkiem kiszonym i kwiatami nasturcji.
Weekendowa aktywność :
- rower - 29,28 km
- chodzenie - 5,49 km
Sobota 2 stopnie mrozu, ale super słońce. Jechałam wolno, bo z dodatkowym balastem :)
A to jedna z niedzielnych jazd - zimno, a do tego deszcz, ale czego się nie robi dla pięknej figury ;)
A na deser sobotni zachód słońca.
Muminekkkk
5 grudnia 2018, 22:00Gdzie wena twórcza
ana441
20 listopada 2018, 10:44ruch to podstawa, u mnie byl zastoj, ale wracam do mobilizacji :)
tibitha
20 listopada 2018, 10:55Dzięki aktywności na razie udaje mi się omijać choroby, szczególnie przeziębienie szerokim łukiem. Jak tylko zrobiłabym sobie przerwę to na 100% od razu dostanę kataru. Trzymam kciuki za Ciebie :D
Maratha
20 listopada 2018, 09:37jadlabym to Twoje zarellko :D zdrowia dla mamy
tibitha
20 listopada 2018, 10:44Dziękuję :D Chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś jadła tak samo?
Maratha
20 listopada 2018, 11:06nie mam takich kwiatuszkow, ani takiej weny do robienia ladnych posilkow :D
alinan1
20 listopada 2018, 09:06jejku jakie piękne te kanapki z kwiatami! Aż szkoda jeść:))). Zawsze Twoje żarełko pięknie wygląda - aż się chce je jeść.. Super ta dokumentacja rowerowania!
tibitha
20 listopada 2018, 10:47Były piękne i faktycznie szkoda było je atakować zębami, ale niestety od samego patrzenia człowiek się nie naje, a szkoda ;D Twoje zdjęcia z wycieczek rowerowych też są piękne :)
alinan1
20 listopada 2018, 11:29Dzięki:). Ale moje nie zawierają tylu danych „ technicznych” :))).
beaataa
20 listopada 2018, 07:09Piękne masz miejsca do rowerowania:)
tibitha
20 listopada 2018, 10:50To prawda piękne, ale tak naprawdę to wiele z nich odkryłam dopiero dużo jeżdżąc na rowerze, chociaż to moje rodzinne strony. Jednak w tym przysłowiu "Cudze chwalicie, a swego nie znacie" jest sporo prawdy :D
SzczesliwaJa
19 listopada 2018, 23:32Jesteś szalona i niesamowita! :) Mam na myśli Twoją wytrwałość w diecie, postępy w chudnięciu i aktywność fizyczną na zewnątrz mimo chłodu i deszczu! :) No tak, czego się nie robi dla pięknej figury! :) Baaardzo na nią zasługujesz. Mam nadzieję że już w najbliższym roku osiągniesz wagę docelową i wymarzoną sylwetkę! Życzę serdecznie! Brawo! Brawo! P.S. A Twoje posiłki wyglądają przepysznie! :P Trzymaj się ciepło! :*
tibitha
20 listopada 2018, 00:40Dziękuję Ci za miłe słowa :D, ale jeśli chodzi o wytrwałość to ostatnio różnie bywa, postępów w chudnięciu brak, bo waga stoi, jedynie aktywność ma się nieźle i tylko pewnie dzięki temu waga nie podskoczyła :) Też mam nadzieję, że kolejne święta przywitam w odchudzonej wersji. Pożyjemy, zobaczymy :D Pozdrawiam Angela :)
barbra1976
19 listopada 2018, 22:21O jak dawno nasturcji nie jadłam, super w salatkach. I pęczak jęczmienny uwielbiam. Dlaczego mama by mięsa nie jadła?
tibitha
20 listopada 2018, 00:36Bo dla siebie samej nie chce jej się gotować oddzielnego jedzenia, ani nie pozwala sobie go przygotować. Dzielnie kibicuje mi w moich zmaganiach z otyłością, a teraz też w stosowaniu diety bezmięsnej. Powoli też oddaje władzę w kuchni mnie, więc to przeważnie ja podejmuję decyzję odnośnie jedzenia i tego na codzień i na święta :D
barbra1976
20 listopada 2018, 01:02O kurna, dopiero teraz widzę, ile już schudlas. Szacun!!!
tibitha
20 listopada 2018, 10:51Dziękuję :D Jeszcze drugie tyle i będzie super :)
barbra1976
20 listopada 2018, 19:54No wiem. Jeszcze większy szacun