Wczoraj udało mi się zrobić 40,71 km za jednym zamachem. Dzięki temu zaliczyłam 6 warszawskich mostów :
Most Poniatowskiego
Most Średnicowy
Most Świętokrzyski
Most Śląsko-Dąbrowski
Most Gdański
Most Grota-Roweckiego.
Powoli zbliżam się do zrealizowania swojego celu - objechać wszystkie mosty za jednym razem (bagatela 70km). Został mi jeszcze Łazienkowski i Marii Skłodowskiej-Curie. Trzeba trochę więcej potrenować i na pewno uda się odnieść sukces.
Waga spada co mnie cieszy, do paskowej jeszcze brakuje, ale wszystko zmierza ku temu, żebym znowu zobaczyła na wyświetlaczu 109kg. Walka przychodzi trudniej, niż ponad rok temu. Chciałabym mieć w sobie tyle zapału z początku odchudzania.
Nie piszę zbyt często, ale w ciągu dnia nie bardzo mam czas. Pobudka prawie codziennie o 5.00 i 30 km na rowerze, a do tego obowiązki zawodowe i prywatne sprawiają, że wieczorem o 20.00 jestem tak zmęczona, że nie mam siły robić wpisów lub poczytać co u Was słychać, za co serdecznie przepraszam. Postaram się poprawić.
P. S. Sorry za przekręcone zdjęcia, zawsze zapominam, że jak robię zdjęcia w pionie to na Vitalii wychodzą bokiem.
ZacznijmyOdPoczatku
13 czerwca 2017, 19:24nieźle, dystans i trasa-petarda!:)
andzia09021974
13 czerwca 2017, 12:32Świetnie Ci idzie :) Fajne masz miejsce na przejażdżki. Czy to samym sportem osiągnęłaś czy jakaś cudowna dieta? Ja zaczęłam z podobnego pułapu, ale na rower jeszcze nie wsiadam bo boję się, że się zarwie :)
tibitha
13 czerwca 2017, 14:53Zaczęłam odchudzanie w zeszłym roku pod koniec lutego. Przez pierwsze dwa miesiące stosowałam tylko dietę, była to świadoma decyzja. Nie chciałam wprowadzać zbyt wielu zmian naraz. Dopiero później wprowadziłam aktywność fizyczną, przede wszystkim jazdę na rowerze, a dodatkowo bieżnia, różne ćwiczenia w domu i ogólnie dużo chodziłam. Nie wiem czy dieta jest cudowna, ale mnie bardzo odpowiada. Nazwa się paryska. Codziennie spożywam około 1650 kcal, więc nie chodzę głodna. Jem tylko 3 posiłki. Jem prawie wszystko np. ser żółty, makaron, pieczywo itp oczywiście w określonej ilości. Nie szukaj wymówki tylko wskakuj na pedały, to jedna z bezpieczniejszych form aktywności przy dużej masie. Rower na pewno się nie zarwie, ale na pewno będzie bolała Cię pupa. Na pocieszenie dodam, że ten stan mija przy regularnych treningach. Na początku odradzam wieżdżanie na górki, bo kolana mogą odmówić Ci posłuszeństwa. Więcej wiary we własny sprzęt :D
Orzeszek1984
12 czerwca 2017, 23:17Gratuluję wyniku
Orzeszek1984
12 czerwca 2017, 23:18Napisalam wiecej ale na telefonie i mi zzarlo wszystko
Orzeszek1984
12 czerwca 2017, 23:18Tak czy onaczej podziwoam te 40km od rana ☺
tibitha
13 czerwca 2017, 04:10Dziękuję, ale tym razem jeździłam popołudniu :), uznałam, że w jest niedziela i nie będę zrywać się wcześnie rano. Wolę jednak jeździć rano, bo jest mniejszy ruch na ścieżkach i ulicach, i można bardziej się rozpędzić :D
zagubiona_mama
12 czerwca 2017, 13:02Super wynik :) Kolejnych km życzę :)
tibitha
13 czerwca 2017, 04:14Dziękuję, na pewno będą przybywać