Wczoraj przyznaję trochę przesadziłam, jak na pierwszy raz mogłam zrobić trochę mniej kilometrów. Wydawało mi się, że jak przejeżdżam 30, a nawet 40 kilometrów na rowerze to i na piechotę dam radę od razu przejść więcej kilometrów. Niestety byłam w błędzie, bo przez cały dzień, a także i pół nocy (udało mi się zasnąć dopiero koło pierwszej, gdzie normalnie o 23.00 to już dawno śpię) czułam każdy mięsień w swoim ciele, szczególnie dokuczały mi uda i łydki, a na dokładkę obtarłam 4 palec u obydwu stóp. Po północy przypomniałam sobie, że mam żel do zmęczonych nóg z arniką i kasztanowcem, chyba dzięki, któremu wogóle udało mi się zasnąć. Mój brat poradził mi, żebym nawet po krótkim spacerze dobrze się rozciągnęła, a nie będę musiała mu stękać do słuchawki, że mnie wszystko boli. Dzisiaj posłuchałam jego rady i mięśnie prawie wcale nie dokuczają. Rano zrobiłam 7 km na piechotę, dobrze, że zrobiło się cieplej i nie pada, bo o założeniu krytego obuwia nie ma na razie mowy. Mimo, że spacer dał mi mocno w kość, to wprowadzę go na stałe do swojego planu ćwiczeniowego, ale będę chodzić w czasie bardziej sprzyjających warunków atmosferycznych. Z bardziej pozytywnych spraw, to znowu mam sprawny rower, więc jutro od rana ruszam w trasę.
Jadłospis na dziś :
Śniadanie :
50g chleba
Serek Bieluch
Szczypiorek
Ogórek małosolny
2 brzoskwinie
Obiad:
Papryka czerwona
Papryka żółta
Cebula
140g bobu mrożonego
55g fety
Łyżka koncentratu pomidorowego
Szczypiorek
Tymianek
7 śliwek węgierek
Kolacja :
Garść sałaty
2 pomidory
Ogórek
85g szynki
30g sera chedar
2 łyżki jogurtu naturalnego
Łyżeczka musztardy
Łyżka octu jabłkowego
Bazylia
Szczypiorek
2 brzoskwinie
Aktywność fizyczna: 7 km na piechotę (spalone 1549 kcal), sprzątanie (spalone 357 kcal)
Maratha
24 sierpnia 2016, 09:39ja uwielbiam spacerowac, rower to nie moja bajka :) ale kilkugodzinne spacery swietna sprawa. Uwazaj tylko na kolana, zwlaszcza jak masz nierowny teren, ja sobie zignorowalam ze zaczelo pobolewac, 'rozchodzilam' i na drugi dzien nie bylam w stanie zgiac nogi, 2 dni bylam kompletnie uziemiona bo ani samochodu prowadzic, ani po schodach wejsc... masakra
limonti
23 sierpnia 2016, 23:58Świetnie działasz - trochę sobie dziś "Ciebie" poczytałam - bardzo Ci gratuluję i trzymam kciuki za kolejne piętra :D Powodzenia :) Ps. Bardzo lubię chodzić i mogę w nieskończoność bez zatrzymywania ;) ale ostatnio zaczęłam biegać, raczej potruchtywać i jest masakra, głównie z kolanami, niestety. Szczęśliwie są maści i nawet trochę pomagają :)
tibitha
24 sierpnia 2016, 05:48Dziękuję za miłe słowa. Czasami jestem zaskoczona swoimi osiągnięciami, ale też za bardzo nie skupiam się na nich i nie chwalę się nimi na prawo i lewo (na Vitalii to co innego, bo jeśli zmotywuję choćby jedną osobę będę po prostu szczęśliwa, że moje zmagania mogą być dla kogoś inspiracją:D). Jeśli inni zauważają jakieś zmiany i pytają to oczywiście mówię ile schudłam i co robię w tym kierunku. Ja z bieganiem będę musiała poczekać, może za kilka miesięcy, zobaczymy. Obecna waga mi jeszcze na to nie pozwala, chociaż słyszałam opinie, że można biegać nawet przy takiej wadze. Wolę jednak nie ryzykować jakieś kontuzji i zostanę na razie przy chodzeniu i rowerze. Pozdrawiam serdecznie :)
Mufinka2016
23 sierpnia 2016, 23:24Spacery też dobre bo rower jednak nie rusza aż tylu mięśni :P a tu masz :P
tibitha
24 sierpnia 2016, 05:51Boleśnie odczułam tą różnicę:P, ale będę chodzić coraz więcej i uda mi się złapać lepszą kondycję :D
MagiaMagia
23 sierpnia 2016, 19:28spacer w mniej sprzyjajacych warunkach liczy sie podwojnie: robi sie wtedy to na co wielu innych jest zbyt leniwych. ty idziesz a oni zwalaja wine na pogode.
tibitha
23 sierpnia 2016, 20:57Ale wolę jeździć na rowerze w deszczu niż w nim chodzić :D