Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
5 miesięcy
12 lutego 2014
W poniedziałek minęło 5 miesięcy od rozpoczęcia mojego odchudzania. 3 i pół miesiąca to pasmo sukcesów, a następne 1,5 to nieustanna szarpanina. Wiem, że powinnam cieszyć się z tego co udało mu się już osiągnąć, ale trudno skakać z radości, gdy wszystko idzie nie tak. Dokładnie za trzy miesiące jest komunia mojej chrześniaczki Kalinki, dlatego marzyłam sobie, że
uda mi się zjechać do 105, a może nawet 100 kg. Chciałam, żeby rodzina i znajomi, którzy widzieli mnie ostatnio we wrześniu byli zaskoczeni moim wyglądem. Jednak chyba za szybko zaczęłam myśleć o przyszłości i zgubiła mnie własna pycha. Teraz jest trochę lepiej, ale jeszcze nie rewelacjnie. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali i wspierają, bez Was to odchudzanie nie byłoby takie proste i chociaż nie znamy się osobiście to jesteście dla mnie naprawdę bardzo bliskie. Jeszcze raz serdecznie dziękuję.
aldonkad
12 lutego 2014, 23:04Trzy miesiące po 4 kg ( czyli kg na tydzień) = 12 kg!!! To jest osiągalne:) uwierz i bierz się do roboty;) Dasz radę! Domyślam się jak tego pragniesz. Nie poddawaj się i się uda!!! Przeanalizuj swój jadłospis, a może za mało kcal zjadasz? Wtedy też się nie chudnie. TRZYMAM KCIUKI!!!
ellysa
12 lutego 2014, 15:36zycze Ci z calego serca,zebys do maja osiagnela swoj cel:)))
Grubaska.Aneta
12 lutego 2014, 10:31To ja zycze by wagusia grzecznie zeszła nawet do dwu-cyfrówki:)
anastazja2812
12 lutego 2014, 09:41przez kolejne 3mc i tak mozesz osiagnac wiele, a za 3 lata to moze nie poznasz siebie samej na zdjeciach =) kazdy ma gorsze okresy, wtedy dieta wydaje sie niczym waznym, jednak grunt to sie nie obwiniac tylko znow ruszyc z miejsca
Martyna30
12 lutego 2014, 09:29Trzymam kciuki za powrót:) Nie napiszę nic odkrywczego ale tak już po prostu jest, że najpierw mamy zapał, energię, kilogramy szybko spadają i wszystko jest ok. Zaczynałam tysiąc razy i mówiłam, że teraz to już nic nie stanie mi na drodze, a potem było jak było. Staram się tylko, kiedy mi nie idzie, aby kilogramy nie wracały. Trzymam wagę porostu:) Zbieram siły do dalszego ataku:) Powodzenia. Nie poddawaj się.
vickybarcelona
12 lutego 2014, 09:17zawsze jak zaczynamy sie odchudzac, myslimy ze droga bedzie prosta, a pozniej pokazuja sie doly, gorki, zakrety, ale to nie znaczy ze nie dojdziemy do celu, tylko droga nie bedzie taka prosta. Powodzenia i ukonczenia 'dziela" zycze:)