W piątek na wadze 79,8 czyli spadeczek o 2,70 kg. Cudownieeeee... Wreszcie siódemeczka z przodu, a nie ta znienawidzona ósemka. Oby tak dalej.
Weekend minął pod względem jedzeniowym bardzo dobrze - nie było grzeszków. Pod względem aktywności - narazie tylko długie spacery z wózkiem, a wczoraj z siostrą po galeriach, ale aplikacja krokomierza wyliczyła, że przeszłyśmy prawie 3 km, więc całkiem nieźle jak na taki sport "przy okazji" :)
Coraz bardziej mi się chcę. Takie pierwsze małe spadki dają kopa do dalszego działania. Nie na próżno natura tak to wymyśliła, że na początku waga spada najszybciej. To wszystko po to, żeby nam się bardziej chciało... :)
Udanego tygodnia wszystkim życzę, a sobie jeszcze więcej motywacji.
Trzymajcie się kochane!!!