Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Moja historia cz1


Napisałabym- MY STORY, ale język polski jest zbyt piękny, by używać anglicyzmów. :D

Siedzę obecnie w pracy i wpadłam na pomysł- hm, a może tak napisać o sobie? Może ostro się wziąć za siebie, bo zostało te 13 kg? I w końcu wyzdrowieć i cieszyć się pełnią życia?

Od zawsze byłam pulchniejsza, lubiłam jedzenie i dużo jadłam. Ale też dużo się ruszałam, grałam w piłkę, więc kilogramy nie wchodziły na mnie w zawrotnym tempie. Jednak widziałam to- inne dziewczynki były szczuplutkie, miały chude ręce, chude nogi i nie miały brzucha, jak ja. "Co ze mną nie tak?", myślałam. Wtedy mama pierwszy raz wzięła mnie na dietę. Jadłam różne ziarna, dużo jabłek, sama mi wydzielała posiłki. Miałam wtedy 8 lat. Pamiętam też jej wzrok, gdy będąc w gościach nakładałam sobie kolejną porcję ciasta- bo mi smakowało, nie dlatego, że byłam głodna. Poza tym, przy stole nikt nie zwróci mi uwagi. Mój mózg już nie myślał- jadłam, bo to dawało mi przyjemność. Aktywność fizyczna była wysoka, więc też nie było żadnych alarmów, BMI wynosiło ok. 20. Było ok. DO CZASU. Dojrzewanie, początki depresji... i wypadek samochodowy. Wtedy mi się wszystko zmieniło ze zdrowiem. Miałam końskie zdrowie, byłam silna, szybko się uczyłam, zdolna... Wszystko się zmieniło w jednej chwili.

Nie będę przytaczała, co się działo po wypadku- wymazałam to z pamięci. Jedno słowo: przytyłam. Jak cholera. Było 171cm/ 65 kg, kilka lat później 177cm/110kg. Chodzenie po dietetykach, szpitalach- co mi jest? Pogorszyłam się w nauce. Dopiero kilka lat temu (4) dowiedziałam się- ma Pani hiperinsulinizm, zespół metaboliczny, i depresję. Jak uwierzyłam w to pierwsze, nie mogłam uwierzyć w to drugie- "nie jestem wariatką", mówiłam sobie. Wolę nie wyobrażać sobie, co odczuwała moja najbliższa rodzina przez te lata, jak sie zachowywałam w stosunku do nich, co robiłam ze swoim życiem. Po maturze, tuż przed studiami, zdecydowałam: schudnę 40 kg do studiów! No, cóż, miałam 5 miesięcy na to, a schudnąć nie mogłam ani grama. 

Nowe miasto, brak znajomych, ludzie się ode mnie odsuwali, spałam całe dnie, nie wychodzi na studiach... tuż przed tym, jak wywalili mnie z uczelni, nie mogłam już znieść swojego widoku i powiedziałam mamie: "dobrze, chodźmy do lekarza po leki". I to był przełomowy moment, na kilka dni przed końcem 2012 roku.

c.d.n.

  • corall

    corall

    17 maja 2016, 14:20

    czekam na ten ciąg dalszy :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.