Dzisiejszy dzień luźniejszy. Poćwiczyłam 35 minut i powiem szczerze, że dziś już na więcej nie mam ochoty. Ot taki leniwy dzień. Ale za to w pracy nalatałam się, więc czuję się rozgrzeszona. W weekend mocniej przycisnę, bo więcej czasu będzie. Dziś jeszcze tylko zrobię Mel B na brzuch, A6W i może coś na pośladki.
Z ciekawości wlazłam na wagę i poczułam rozczarowanie i jednocześnie radość. Spadek jest, ale jak na prawie 2 tygodnie wylewania z siebie siódmych potów i zdrowej diety to spadek 0,7kg nie jest zbyt duży. Z drugiej strony do dnia mierzenia i ważenia mam jeszcze 3 dni, więc może coś tam jeszcze ubędzie. Za to centymetry trochę pospadały więc nie mam na co narzekać.
Mimo wszystko cieszę się, że waga spada, ja z dnia na dzień lepiej wyglądam i coraz lepiej czuję się ze sobą. Dieta to zmiana nawyków i podejścia do ruchu i odżywania, a nie wyścig aby jak najszybciej schudnąć, a potem wrócić do złych nawyków. Niezależnie od tego ile czasu mój organizm potrzebuje na powrót do formy, będę ćwiczyć i nie poddam się za nic. Mi się nigdzie nie śpieszy. Z dnia na dzień nie przytyłam, więc z dnia na dzień nie schudnę. Odchudzam się dla siebie, a nie tylko po to aby jednorazowo wcisnąć się w cudowna sukienkę na jakąś uroczystość i aby ludzie zobaczyli jak dobrze wyglądam, a potem znów stać się małym wielorybkiem.
Jestem dumna z tego, że w końcu po 2 latach udało mi się pozbyć 6 z przodu. Może to nie było coś wielkiego, bo wcześniej ważyłam maksymalnie 64 kg, ale niestety dla mnie zgubienie tych 4 kilo było czymś nie do osiągnięcia. Teraz uwierzyłam, że dam radę, spięłam się i udało się. Teraz jestem bliska pożegnania się z 59 i wierzę w to, że już niedługo uda mi się osiągnąć 55kg i nikt mnie nie powstrzyma! :)
Dziś rozmawiałam z moim bratem o tym, że ludzie często chcą wiele, a nic nie robią w tym kierunku. Chcą żyć jak królowie, a siedzą przed telewizorem z założonymi rękami i czekają, aż szczęście spadnie im z nieba. Mają wielkie marzenia, a nie starają się ich spełniać. Nawet nie zrobią kroku do przodu, aby chociaż trochę przybliżyć się do czegoś, co wbrew pozorom nie jest takie ciężkie do osiągnięcia. Tak to nie działa. Wszystko jest w zasięgu naszej dłoni, trzeba tylko chcieć i dążyć do celu. Nie raz się zdarzy, że będzie ciężko, że pojawią się łzy i chęć poddania się, ale cały trud będzie wynagrodzony tym, co czeka nas na końcu naszej drogi po której dążyliśmy!
I to odnosi się nie tylko do odchudzania, ale do całego naszego życia :) Tylko trzeba chcieć!
NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH!
Nie wiem skąd te wywody, ale czasem potrzebuję sobie przypomnieć po co to robię!
uffiee
24 sierpnia 2013, 10:39"Mówisz, że chciałbyś przeżywać przygody, a ciągle śpisz.” Tove Jansson co do tego podejmowania kroków w przód. Też tak myslę.
tobecomeabitch
24 sierpnia 2013, 08:57Każdy spadek cieszy ! Walcz !!! :)
selvatico
23 sierpnia 2013, 23:09Dziś bardzo podobne myśli mi wpadły. Sama byłam kiedyś tą czekającą na cud i nic nie robiącą w jego kierunku... A teraz? Cuda się dzieją :) Pozdrawiam!
Karolina159
23 sierpnia 2013, 22:45Masz dobre nastawienie i wyciągasz bardzo dobre wnioski - oby tak dalej! Trzymam kciuki :)
saruss20
23 sierpnia 2013, 22:41Gratuluje tego samozaparcia! Co do przemyslen to mysle dokladnie tak samo. :D powodzenia w osiagnieciu celu!