sooo...hołdując tej zasadzie ( mój małżonek - stały bywalec siłowni tak mi to wdrukował w mózg), że najpierw masa, później rzeźba - od półtora tygodnia robię tę pieprzoną masę Nie, nie jest to absolutnie powód do dumy. Jakoś tak wyszło, póki ćwiczyłam z Chodakiem - trzymałam jakąś tam dietę. Kiedy 30 marca podjęłam tę "męską" decyzję : "zapisuję się na siłkę" to dieta poszła się walić....No bo chleb taki dobry, a biszkopty jeszcze lepsze, a w sumie 4 plaster wędzonej goudy też mi nie zaszkodzi....Dramat jednym słowem. Można powiedzieć, że zachorowałam na bulimia sklerosis....jem ale zapominam rzygać Słabe to i żałosne. I kończę z tym. Pozytywne jest w tym wszystkim to, że codziennie rano gotuję owsiankę na płatkach owsianych (nie błyskawicznych), jem w pracy surówki i sałatki, jem dużo naturalnego jogurtu i wieczorem piję kefir....Reszta dnia to żywioł. Czas znów na ogarnięcie!
Nie mogę się już doczekać treningu. Trochę dobija mnie dojazd (jak się ma w doopie jeżdżenie autem to trzeba popylać MZK) i nie wiem, czy jeździć prosto z pracy (zabierać obiad ze sobą) czy wracać do domu, zjeść obiad i jechać na siłkę. Jutro wezmę żarło ze sobą i zobaczę jak dam radę.
Z rzeczy innych, nie dotyczących diety to :
- byłam na wszystkich sparingach Stali na Jancarzu
- wykorzystałam nareszcie voucher do spa - bajka!!!
- w przyszłym tygodniu wstawiają nam okna w domku Wybraliśmy pierwotnie białe, bo PiW nie chciał kolorowych. Poszliśmy podpisać umowę, kobieta ją wydrukowała a w tym momencie mój cudny mąż patrząc tępo przed siebie stwierdził : a może weźmy te ciemne okna ! No i wybraliśmy....kiedyś chciałam złoty dąb, potem spodobał mi się dąb bagienny...ostatecznie będzie orzech - ma fajny kolor nie za ciemny i piękną fakturę słojów. Cieszę się i nie mogę doczekać, kiedy je zobaczę!!
- mam termin do Wolfa na 6 czerwca Niby super, niby wiem co i gdzie a jednak ciągle się jeszcze zastanawiam, czy nie odwołać Ot, dylematy....
- w pracy dalej nie wesoło...a będzie jeszcze gorzej. Pracy dużo, trochę już wiem, trochę sie domyslam. Nadal na starej umowie, nadal ze starym wynagrodzeniem....ogólnie doopa. I ciągle słyszę, że właściwie to ja tu nikomu nie podlegam, że pracuję w centrali...taa...a umowa gdzie?
To tyle. Jadła nie wstawiam, bo i tak nie wiem jak się dzień skończy...w końcu w piekarni obok przystanku mają taki pyszny chleb...
AMORKA.dorota
10 kwietnia 2014, 20:39od 2 tygodni jem owsiankę z owocem jakimś tam i nawet polubiłam te moje drugie śniadania....pozdrawiam
reiven
10 kwietnia 2014, 12:08pyszny chleb. dawno nie jadłam takiego z piekarni.
aska73
10 kwietnia 2014, 10:53"najpierw masa później rzeźba" - to wczoraj usłyszałm od mojego syna, który właśnie ma fazę na siłownię (oprócz karate). Razem z ojcem w garażu robią własną siłownię, kupili ławeczkę, jakieś work, rękawice i inne "usrojstwa". Mąż pracuje w odlewni, więc odlali mu tam odpowiednie ciężarki i sprzęt jako taki mają. Trzymam kciuki za Twoje "ogarnięcie:" żywieniowe :)
domanika
9 kwietnia 2014, 20:27Kochana, to lekarstwo to gluckophage:)