Dziś dzień śmieciowy. Siedzę w tabelkach od biegłej, nie bardzo mam czas na regularne jedzenie ale na rozmyślania o jedzeniu - i owszem.
Jadłospis dziś nieciekawy, z racji tego, że wczoraj zaliczyłam totalny zgon - tak źle się dawno nie czułam. Nie ma to tamto, dziś już lepiej.
Jadłospis :
I - owsianka z bananami, kawa
II - twarożek, mandarynka
lunch - kaszka manna waniliowa, jabłko
obiad - zapiekanka z makaronu i musu jabłkowego
przekaska - kawa z mlekiem
kolacja - jajco, plaster pieczeni rzymskiej (made by mama), surówka, szklanka kefiru
Ruch
coś z mojej biblioteczki autorstwa Chodakowskiej.
Po wczorajszo-dzisiejszych rozkminach doszłam do wniosku, że nie będę się katować skalpelem. Jednak moje kolana bardzo źle znoszą wszystkie te uginania, zginania, wykroki. Chrupie mi coraz bardziej, przeskakuje, mam problemy, żeby wejść po schodach,narty też zrobiły swoje...niestety. Wezme po prostu jakiś trening spalający kalorie a nie modelujący, z modelujacego zostawię ćwiczenia na brzuch, pupę, ramiona i łydki . Szkoda mi ale nie chcę wylądować na operacyjnej a później na kilka tygodni w gips. A ku temu niestety to zmierza. Powinnam pójść do ortopedy, zrobić rtg kolan i pewnie po bilansie to zrobię. Ale z Chodakowską się nie rozstanę !
Ciągle nie mam fotek wszystkich z Karpacza.
Miłego weekendu
LeiaOrgana7
25 stycznia 2013, 13:48Oj znam problemy z kolanami, znam. Tak to jest: myślisz, że dasz radę i faktycznie dasz, ale późniejsze konsekwencje nasuwają pytanie: czy musiałam się męczyć?