Dziękuję za zainteresowanie, dziewczynom podpisanym w komentarzach.
Jestem po wczorajszej wizycie w szpitalu....boszzz, nie mogę dojść do siebie. Sytuacja jest kiepska. oprócz zdrowia dochodzą inne problemy z ciotką, cóż narobiła całą masę długów a teraz , kiedy jest w szpitalu sprawa się sypnęła. Moi rodzice próbują to wszystko poodkręcać, pospłacać. Wszyscy na granicy nerwów, zwłaszcza mój ojciec, zresztą mama ma do niej taki żal, że nie wiem czy kiedykolwiek wyciagnie do niej rękę, gdy wyzdrowieje. A ciotka? Jest mi bliska, bo nie miala swoich dzieci i poświęciła mi się, kiedy nie chciałam chodzić do przedszkola i mieszkałam u dziadków. Stąd z jednej strony jest mi strasznie przykro, z drugiej strony też mam żal do niej o to całe zamieszanie. Ciotka leży, stan jest ciężki, bo i białaczka, i anemia i dodatkowo po lekach przyplatała się grzybica przewodu pokarmowego i jamy ustnej. Jedzenie sprawia jej ból, moja matka się wścieka, że ona nie je, że się zgrywa....mówię wam masakra. A ja ciągle widzę te jej przerażone, wielkie oczy w szpitalnym łóżku i płakać mi się chce...Dodatkowo traci kontakt z rzeczywistością, zapomina gdzie jest, jaki dzień....lekarze nie wiedzą co jest... Wenflony w nogach, w rękach, cewnik...."Cierpienie uszlachetnia" - doopa jasiu, cierpienie robi z ciebie roślinę zdaną na łaskę i niełaskę innych. I te pielęgniarki - damy, jak je o cokolwiek poprosisz to robią wielkie oczy "no ale jak to...my?". Aż musiałam jedną zrypać i dopiero zaczęła normalnie gadać. "no ale wszyscy państwo nie wejdą" wypowiedziane podniesionym tonem ze zdziwieniem w gosie, że jak to!!! Qrwa, jestem tam pierwszy raz ! Prosze mi powiedzieć jasno i wyraźnie : wchodzić po 2 osoby, założyc fartuch i max 15 minut. No ale nie, trzeba focha zarzucić, że rodzina śmie czegoś chcieć. Służba zdrowia....życzę im tego samego, co my teraz przechodzimy, choć wiem, że to co daję wróci do mnie. Szacunek należy się wszystkim, i chorym z grubym portfelem, i chorym, których jedynym majątkiem są stare kapcie i 20 zł. w portfelu !
Z dietą bedzie różnie, chyba zejdzie na dalszy plan, spinam się ale przychodzi moment i....pożeram słonia ! Tak chyba reaguję na stres. Ale nie dam się, będę walczyć, żeby patrząc w lustro nie wiedzieć wieloryba.
Dziś zjadłam i zjem :
I - 2 kromki chleba orkiszowego z pasztetem z kurczaka, kawa (mało fantazyjnie, zaspałam!)
II - twarożek z pomidorkami cherry, jabłko
lunch - rosół - kubeczek, zupa kalafiorowa
obiad - 2 łyżki ryżu, gulasz z chudego mięsa, kawa
kolacja - jajko na miękko, plaster sera, warzywa
Ruch - coś tam się poruszam, jak załatwię wszystko na czas to nawet Chodakowska pójdzie na tapetę, jak nie - stepper.
Poza tym widziałam naszego ex prezesa obściskujacego się z pewną damą z technicznego. W podziękowaniu od administracji dostanie skórzane etui na dokumenty (owa dama zakupiła bez konsultacji z resztą). Narazie nikt nic nie wie, co dalej!!!
aska73
20 listopada 2012, 08:07wiem, przez co przechodzisz :(, Mój Tata 2 lata temu leżał na neurologii na Walczaka. Jeden wielki koszmar. Niekompetencja lekarzy, opryskliwość pielęgniarek, brak rzeczowych informacji. Właściwie, gdyby nie opieka rodziny, to chory byłby zostawiony sma sobie. Niestety pobyt mojego Taty na tym oddziale skończył się smiercią. Zanim Go zdiagnozowali, to faszerowali Tatę wszytkimi możliwymi lekami ( na w razie czego) i wykończyli Mu nerki, w związku z czym w trakcie pierwszej dializy dostał silnego udaru w miejscu nieoperacyjnym. Po trzech dniach śpiączki ( w tym czasie wozili go - z krwiakiem mózgu!- 2 razy dziennie na Dekerta na dializy) Tata odszedł. To do dziś jest w mojej pamięci i nawet czas nie łagodzi wściekłości na lekarzy. Bo, okazało się, że On miał "tylko" cukrzycę! , ale niestety nadmiar innych leków spustoszenie w organizmie. Gdyby tylko jakiś konował w porę sprawdził cukier, to wszystko byłoby dobrze :(
Jogata
19 listopada 2012, 19:04Widzę ze u Ciebie grubo się dzieje....podziwiam że masz jeszcze czas myśleć o diecie. Jeżeli długami są kredyty to moze mogę Ci jakoś pomóc znam się na tym .....
Agujan
19 listopada 2012, 18:21Nieszczęścia chodzą parami ...albo raczej stadami. Współczuję .... Trzymaj się dzielnie i z dala od chałek itp bo to nerwy koi tylko chwilowo. Siły psychicznej życzę.
SYLWIULA.sylwia
19 listopada 2012, 14:32Współczuje całej Twojej rodzinie tej sytuacji. Ja od wrzesnia zajadam stres i juz 4 kg mam do przodu:( Trzymaj sie! Ściskam Pa:)
barbra1976
19 listopada 2012, 13:05przykre to wszystko, chory czlowiek jest tak bezbronny. a damy tak, jasne, przeciez tam kroluja..:* nie daj sie wielorybowi