Był prezesik. pożegnał się z każdym z nas z administracji, przeprosił każdego z nas osobiście, za to co złe....Hm...nie lubię takich sytuacji. Nie lubiłam go, może nie tak- był mi raczej obojętny... krzywdy specjalnej też mi nie zrobił...A poczułam się jakoś tak...żal mi sie go zrobiło przez chwilę, gdy się żegnał. Cóż, powołano go tu w tak samo niesmacznych okolicznosciach jak odwołano...Czuję niesmak, nieważne jakich masz kolegów, znajomosci...i tak w ostatecznym rozrachunku dostajesz kopa w doopę. teraz przed nami ocean mozliwosci mówi się coraz głośniej o połączeniu, mówi się o prezesie w warszawie- jako centrali. jedno jest pewne - będą redukcje, bez tego pewnie się nie obejdzie. Pytanie tylko gdzie, pytanie która jednostka bedzie nadrzędną - jeśli ze szczecinem - my mamy 3 banieczki zysku, oni kolosalna stratę więc...z drugiej strony szczecin jednak większy niż taki gorzówek. W każdym razie zainteresowałam sie wczoraj ogłoszeniem w Biedrze - szukają na kasę kogoś .
Boszzzz a jakby tego było mało jeszcze sytuacja bardzo skomplikowana w rodzinie, ojciec wyjechał zajmować się chorym dziadkiem, żyje na dwa domy - dziadek nie chce się przenieść na czas choroby mieszkajacej z nim siostry ojca do domu moich rodziców. A siostra ojca tak szybko nie wyzdrowieje gdyż w cieżkim stanie z diagnozą chłoniak przebywa obecnie w szpitalu w szczecinie. A ojciec też nie jest zdrowy, jest po by-passach, po udarze...a tam musi palić w piecach, gotować, pomóc dziadkowi się podnieść, ubrać....Masakryczna sytuacja, dochodzą jeszcze inne szopki - wór z problemami się rozwiązał a ja poniekąd w tym wszystkim....czeka mnie wizyta w niedzielę w szpitalu, nie wiem co tam zobaczę, jaki stan...mama moja raczej nie była optymistycznie nastawiona, razcej starała mi sie przekazać,że jest źle...ja prdę niech ten rok sie skończy ! I dziś jeszcze w radiu piosenka jantarki....dawno nie słyszane "nic nie moze przecież wiecznie trwać", natłok myśli, mgła i szarość a oknem - można sobie strzelić w łeb.
Cały zapał do odchudzania wywietrzał. teraz jest tak, że jem za 10ciu. Czy to stres, czy szarość dnia, czy dołujące info w pracy - nieważne, nie powinna szukać usprawiedliwienia.
Jadłospis dzisiejszy :
I - 2 plastry szynki posmarowane serkiem almette, jajko po wiedeńsku, kawa
II - twarożek, banan, jabłko
lunch - zupa z warzyw : brukselka, ziemniak, seler, marchewka
obiad - wczorajsze chilli con carne, kawa
kolacja - nie wiem, pewnie znów będę wydeptywać drogę futon-lodówka
Ruch - stepper - nic mądrzejszego nie wymyślę.
Dół, totalny dół. W ciagu zaledwie 2 dni skrajne emocje i skrajne nastroje od euforii po załamkę...tylko patrzeć jak przestanę widzieć sens w życiu.... I boję sie tej wizyty w szpitalu....
AMORKA.dorota
17 listopada 2012, 11:09tak niestety jest w tym naszym życiu,że jak się wali to na całego.Przykre,ale wiem z doświadczenia,że i dla Ciebie zaświeci słońce.Macham serdecznie z Górczyna w tę mglista sobotę.Paaaaa.
Jogata
16 listopada 2012, 19:55to ładnie że się pożegnał.........
Anka19799
16 listopada 2012, 15:31Bardzo wspolczuje trudnych sytuacji i stresow na kilku frontach na raz, ale mam nadzieje i za to tez trzymam mocno kciuki, zeby sie wszystko dobrze i wkrotce skonczylo. Zapale dla Ciebie swieczke, bo to taka moja forma mantrowania-modlitwy (no w kazdym razie wysylania pozytywnej energii).