Heloł
Nadal chora, ale juz na ACC maxie - jest lepiej, nie czuje już w płucach/oskrzelach galarety, lżej mi się oddycha. Głos niski, schrypniety, sexi...no moge w sextelefonie pracować i kokosy zbijać .
Nadal pod wpływem skoku. Nadal fascynacja ludźmi, którzy przekraczają granice nieprzekraczalnego. Joe Kittinger - ten to dopiero ma cohones wielkości balonu wynoszącego w stratosferę. Właśnie obejrzałam video z przygotowań i jego skoku...masakra. To co zrobił Baumgartner przy wyczynie Kittingera jest trochę mniej heroiczne. Ale nadal szacun, technicznie to on miał jednak łatwiej. No i inny gość z jajami - pułkownik Stapp, który zrobił z siebie królika doświadczalnego ...klękajcie narody . Tacy ludzie są wśród nas i chwała im za to, bo nadal byśmy mieszkali w jaskiniach krzesząc ogień, albo i nie krzesząc...Kusi mnie biografia Kittingera ale przez moją wrodzoną niechęć do czytania w języku lengłydż pewnie na kuszeniu się skończy. Moze ktoś przetłumaczy na polski..plisss.
A propos czytania....pani Kostova mnie już tak znudziła swoją książką, że będą 200 stron do zakończenia porzuciłam jej opasłe tomiszcze i rozpoczęłam "Atlas chmur". Już jej Drackula ciągnął się jak flaki z olejem ale to...boszzz ta książka nie ma w sobie życia. Fajny pomysł ale jest tak rozwlekła, tak przekombinowana, i te wydumane studium psychologiczne bohaterów...i znów jakieś listy z epoki...nie, miałam po tym niestrawnosci i z niechęcią czytałam kolejne rozdziały. Natomiast "atlas"...mmmm miód na moje serce. Czytam, czytam i tylko opadające od gorączki powieki zmusiły mnie do odłożenia. I z radością dziś zlegnę na futonie by czytać dalej...
ligi angielskiej znów wczoraj nie pokazali ale wiem, że kasper 10 pkt, a Swindon ma 7 pkt przewagi nad Piratami. I nie podoba mi się to. No bo jak nie Stal złoto, to chociaż Piraci osłodzą mi to srebro złotem!!
Poza tym odebraliśmy wczoraj pozwolenie na budowę i papiery do rozpoczęcia. Za 2 tygodnie dziennik i decyzja się uprawomocni. A od tej daty - 7 dni i można działać !!! Ofkors ja też musiałam być obecna w urzędzie mimo tego, że kazano mnie wykasować z inwestora. Ale chociaż pani urzędniczka miłą się okazała. Zresztą z moimi problemami głosowymi i tak nie zdołałabym jej ofuknąć więc...nie ma to znaczenia.
Mój jadłospis na dziś :
I - 2 jajka, 2 plasterki piersi z kurczaka, kawa
II - kaszka manna, nektarynka
lunch - kanapka : chleb orkiszowy z Almette śmietankowym i sałatą. Mam nadzieję, że moja licóweczka to zniesie i nie będę świecić szczerbą z powodu ułamania
obiad - zupa meksykańska (rodzina zadecydowała, ja wolałam krupnik ale zostałam przegłosowana)
kolacja - nie mam pojęcia ...moze 1/3 wedzonej rybki.
Od soku porzeczkowego niesłodzonego mam w gębie masakrę, od wycierania nosa mam jesień średniowiecza.... bardziej przypominam renifera Rudolfa niż człowieka.
Jak widać warzywa w mojej obecnej diecie są w zaniku, podobnie jak ćwiczenia fizyczne. jedyny sport jaki uprawiam to zwleczenie się rano do pracy, przyjście z niej, zwleczenie się z futonu po kolejne porcję rutinoskorbinu. Cóż szału nie ma, doopy nie urywa ale mam nadzieję, ze to tylko chwilowe, po weekendzie będzie lepiej! Niech tylko ta choroba minie.
SYLWIULA.sylwia
16 października 2012, 10:50A Ty nie powinnas być w łózku? Na zupę zapraszam po 17 daleko nie masz;) Miłego dnia:)
malaczarna28
16 października 2012, 08:58Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :))) Pozsdrawim Dana