Jestem już po stomatologicznych mękach. Oczywiście okazało się, że to dopiero początek drogi. Czekają mnie jeszcze co najmniej 3 wizyty w tym miesiącu. No i okazało się, że dentysta stuknie mnie jeszcze dodatkowo na 400 zł. Nie przewidziałam tego no ale naiwnie ufam, ze to jest potrzebne. Póki co chodzę z licówką na jednym zębie i strasznie mnie to denerwuje. Staram się nie uśmiechać, bo wydaje mi się, że wszyscy od razu zobaczą co i jak....Masakra !
Zaletą wcześniejszego przyjścia z pracy do domu jest to, że można spokojnie poćwiczyć nie narażajac się na obecność publiczności. No i można podczas treningu pić coca-colę bez potrzeby spoglądania na przewracającego oczyma małżonka ! Tak więc trening zaliczony, mięśnie (taa, jakie mięśnie) zmasakrowane, ledwo powłóczę nogami, wyprawa do wctu piętro wyżej to jak zdobywanie Everestu bez tlenu...Małżonek, jako specjalista - bywalec siłowni i weteran treningów siłowych ofkors stwierdził, że powinnam dni ćwiczeń przeplatać odpoczynkiem na regenerację mięśni...ale co on tam wie, prawda? Lepiej zajechać się od razu a weekend leżeć jak trup .
Jedzenie.
Jedzenie przychodzi mi z trudem, bo dentystka nastraszyła mnie,że jak będę jadła twarde rzeczy (chleb, bułki, jabłka) to mogę zostać ze szczerbą w zebach więc wczoraj mocno się zastanawiałam, czy nie przerzucić się na słoiczki dla dzieci....no i oczywiście jabłek mi się zachciało, takich twardych soczystych....
Na kolację miałam wczoraj krewetki z pietruszką i czosnkiem. Jakoś mi się zachciało poszpanować, zaleciało snopem, wiem...
Dzisiaj :
I - musli, kawa z mlekiem
II - jogobella malinowa, banan (miękki)
lunch - 1/2 porcji łososia gotowanego z sosem jogurtowo-kaparowym
obiad - zapiekanka z : ziemniaków, papryki, czosnku i udek kurzych (mmm uwielbiam pieczony czosnek !!)
kolacja - coś tam wymyślę, póki co weny brak.
W pracy dzień szaleństwa, przyjechali panowie od niszczenia akt więc z szałem w oczach rzuciłyśmy się do szaf by wywalać stare papierzyska !!! szafy przejaśniały, luźniej jest, zapełniłyśmy chyba z 6 kontenerów. Czekamy na wizyte panów w przyszłym tygodniu .
Już w niedzielę pierwszy mecz finałowy u nas !!!!! Boszzzz chyba mnie odwiozą karetką z tego stadionu, no denerwuję się, jakbym sama tam miała jechać...kurczę !!!
Agujan
5 października 2012, 11:06Wiesz co jak już moje dziecię obnażyło moją nietolerancję to coś Ci powiem - w życiu nie myślałam że polubię jakiegoś kibica żużlowego :))))))))))) W ŻYCIU !!!!! i w dodatku że będą mnie bawić czyjeś wtrąty żużolowo tematyczne ;PPPPPP
Anka19799
4 października 2012, 20:52Mnie z tych wszystkich aktywnosci najlepiej wychodzi ostatnio lezenie trupem. W przerwach miedzy tyra (wlasnie sobie obliczylam, ze tyram obecnie dwa tygodnie bez przerwy - na cale szczescie nie doublami, hehehe!). Johna Wayne'a najlepiej neutralizuje sie jogowym rozciaganiem i goraca kapiela z solami na zmeczone miesnie. Pozdrowczaki!
barbra1976
4 października 2012, 18:21teraz tez czuje sie jak slon, ale daze do tego zeby czuc sie jak gazela, jak jeszcze 10 lat temu kiedy moglam leciec bita godzine i fajnym tempem. jak juz dochodzisz do takiego momentu kochasz bieganie. no chyba ze z urodzenia antybieg;)
AMORKA.dorota
4 października 2012, 15:22U DIETETYKA NIE BYŁAM,DOSTAŁAM TAKI PLAN ŻYWIENIA OD KOLEŻANKI,KTÓRA SCHUDŁA NA DZIEŃ DZISIEJSZY 11 KILO I TEZ MA PROBLEMY Z TARCZYCA.NIE MA TAM KONKRETNEGO JADŁOSPISU,ALE ZA TO CO ILE I KIEDY.DLATEGO WIEM ILE PYREK,ILE RYZU,CHLEBA ITP. TEŻ CHCIAŁAM WCZORAJ KUPIC DLA MĘŻA I TATY BILET NA ŻUŻEL,ALE Z TEGO WYNIKA,ŻE SIE OBUDZIŁAM ZA PÓŹNO.POZDRAWIAM Z MOKREGO GORZOWA.