Straszny dzień czeka mnie dziś....3-godzinne posiedzenie u stomatologa. 3 godziny mordęgi, masakry, z otwartą gębą, ociekającą śliną...ło matko ratunku!!! No ale jutro...błysnę pieknym uśmiechem .
Wczorajszy dzień wzorowy. Już nie musiałam gonić, rozmyślać, gorączkowo szukać czasu.
Spotkałam się z Chodakowską, poćwiczyłam. Myślałam, że będzie mi trudniej, że nie dam rady od razu całej serii ale jednak te treningi przed wakacjami coś dały i nie miałam większych problemów. Dziś mięśnie dają o sobie znać, ledwo dowlokłam się po schodach...a dziś druga seria. Nic to, będzie dobrze, z dnia na dzień będzie coraz fajniej, coraz lepiej.
Wczorajsza kolacja...pyszna....chyba zdrowa...w miarę lekka. Zakupiłam papirusy do pieczenia, papirusy są z przyprawą czosnkowo-ziołową i paprykowe. Wkłada się między kartki pierś z kurczaka i smaży beż tłuszczu na patelni. Mięsko pyszne, soczyste, pachnace. Wie, wiem to sama chemia - ale za to jaka smaczna! Zrobiłam na kolację moją wersję a właściwie wariację nt salatki cesarskiej. Była pekinska, był sos czosnkowo-jogurtowy, ogórek i pyszne mięsko z papirusa. Do tego grzanki z ciabatyy z oliwkami. Cała trójeczka jadła aż się uszy trzęsły .
Dziś menu skromne :
I i II - płatki ryżowe na mleku z musem jabłkowym, kawa z mlekiem
obiad - wczorajszy barszcz czerwony
przekąska - kilka węgierek, kawa
kolacja - mix sałat, jajko, biały ser
Boszz, tak się zastanawiam, czy jak już wyjdę dziś od stomatologa - czy ja będę potrafila jeść?! Nie , nie będę miała protez, mostków i innych takich ale jednak ingerencja w zgryz będzie....O dżizasss denerwuję się..
Córka mnie codziennie pyta, czy widziałam już gangnam cośtam..eeee ale o so chozi?!!