Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ja...in progress


nadejszło lato....jakoś tego ostatnio nie widać, bo niebo nad gorzowem zasnute sinymi chmurami. Słońce się nie przebija....deszcze leją..masakra

no i odpadliśmy z najsłabszej grupy...co nie było dla mnie zaskoczeniem, natomiast mój PiW przeżył szok , ze o jezuuu jak to?!. Nie wiem na jakiej podstawie opierał swoje przeświadczenie, że będzie inaczej niz zwykle...Jego rozczarowanie objawiło się banem na mecze w tv...a ja już miałam swojego idola, już wzdychałam do pana Torresa...na szczęście ban zdjęty i mogę znów bezmyślnie pogapić się na mego piegowatego idola !

Dzięki fascynacji pana B. z trójki odkryłam zespół Rush (znany mi z zupełnie innych powodów), co prawda ów wokalista śpiewa jak kastrat ale gitary chodzą tam konkretnie...powiedzmy, że mi się podoba. No i postanowiłam czytać...bo chorowałam na fobię książkową. Będzie to utrudnione gdyż od października nie posiadam dowodu a biblioteka zablokowała mi konto, gdyż nie moze potwierdzić moich danych (jak co roku) bo nie posiadam dowodu . Stan moich włosów wyklucza wizytę u fotografa w celu zrobienia zdjęć do wniosku o wydanie dowodu...błędne koło. Na szczęście są jeszcze księgarnie i moja biblioteczka. No ale zaniżam wskaźnik czytelnictwa, trudno.

Wczoraj nareszcie zdobyłam białe trampki. Ciężko było, bo w gorzowie białe trampki to towar deficytowy...no ale udało się, za zawrotną kwotę 39,90 nabyłam wymarzone buty...Jasne, są conversy, ale ja zawsze muszę iść pod prąd. Uparłam się na noname...i mam bezmarkowe trampki.

Mamy już woodstockowy rozkład jazdy...oczywiście Luxtorpeda, to podstawa. Poza tym : Zielone Zabki, Farben Lehre, moze My Riot (to z sentymentu do ich pierwszego utworu). PiW jeszcze Elektryczne Gitary - ja ich nie znoszę, więc nie wiem jak to pogodzimy.

Koniec roku szkolnego, dziecko zapisane na obóz - za miesiac pozbędę się jej z domu, na środę umówiony architekt do projektu...luzz

Cwiczę dalej z płyta Chodakowskiej, widzę, że galareta tężeje, coś mi się tam w wyglądzie zmienia. Za chwilę wejdę w posiadanie osławionych easytonów, mam nadzieję, że wtedy już założenie tych butów sprawi, że moje nogi .....ach  PiW w nagrodę za wytrwałość uskutecznia cowieczorne masaże....przyjemnie jest. Z żarciem bywa różnie....czasem moge nie jeść godzinami, a czasem jestem chodzącym przewodem pokarmowym...ale nie szaleję już kiedy zjem za dużo. Nadal mam fazę na pomarańcze, nadal na II śniadanie jem kaszkę mannę. mam nowe hobby : owsianka słoikowa.

dziś :

I- owsianka słoikowa z owocami, kawa z mlekiem

II - kaszka manna, pomarańcza, szkalnka Kubusia

lunch - surówka z kapusty pekińskiej, marchwii i selera naciowego, szklanka Kubusia

obiad  - wariacje nt spagetti : makaron pełnoziarnisty, sos : cukinia, pomidory, papryka żółta i czerwona, bazylia, ostre przyprawy, chude mięso

kolacja - szklanka kefiru z truskawkami, jajko, żółty pomidor

Jem to co lubię, nie szaleję, i mam nadzieję, ze efekty będą. Założyłam bana na ważenie, więc nie wiem ile ważę, nie jestem ciekawa, używam tylko miarki krawieckiej.

Dziś nastał też dzień cyklicznej kontroli u stomatologa. Zaczną się męki Tantala...mam słabe zęby, więc pewnie połowa gęby będzie do leczenia (a kontoluję kły raz na 1.5 roku), no i w końcu zrobię te korony na jedyneczki, oj zaboli mnie porządnie.

Ach zapomniałabym, zakończyła się kontrola w firmie, mój dział cacy natomiast to co było w magazynie....masakra zanosi się, że polecą głowy...i nie tylko te z dołu ale i z góry, samej góry...I dobrze, bo chcemy zmiany...to co prezentuje obecny zarząd....banda idiotów.

Miłego weekendu.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.