Przyszłam na chwilke pomarudzić i znów mnie tu nie będzie.
widzę, że ostatnio bylam 22 czerwca..poźniej próbowałam dodać wpisy ale coś mi się tu zblokowało i ni cholery...
No więc tak...:
- fatalne to lato...deszcze, deszcze...deszcze . Moje pikne surfinie balkonowe trafił szlag, podobny los czeka lobelie i kurdybanka z jednej skrzynki (usycha?! od nadmiaru wody?!), moje zioła mają się nawet nieźle. Dosiałam jeszcze koper i 2 mieszanki : sałat i japońskich czegośtam do jedzenia. Pięknie wzeszły !
- nie ćwiczyłam dłuższy czas bo do szału doprowadza mnie chrupanie w kolanach. A chrupie konkretnie...ale wczoraj wrociłam do ćwiczeń z Chodakowską (no bo rzeczywiście widziałam efekty) i wmacniam się arthronem complex zaleconym przez lekarza.
- sezon urlopowy w dziale otwarł się : jak zwykle zostałam sama na 2 biura, praktycznie zastępuje 2 osoby, na papierze jedną i nie bardzo mi się to podoba. Ja na urlop ide w sierpniu - jak patrzę na to , co się dzieje za oknem to myślę, że to dobra decyzja.
- składam dziś wniosek o dowód...i niech ręka boska broni urzędnika pytać, dlaczego zwlekałam tak długo...wygarnę wszystko co mnie gniecie w tym kraju i wyprowadzą mnie ochroniarze - taki mam nastrój. Tak, fotę zrobiłam, piękniejsza nie będę więc nie ma na co czekać.
- dieta....ło matko różnie z tym bywa. Ciągle myślę "muszę schudnąć, muszę schudnąć" a jednocześnie ...no masakra, nie umiem inaczej. Nie umiem być na diecie, nie umiem sobie odmówić, no nie umiem cholerka inaczej. Więc tylko czytam niektóre pamiętniki, patrzę jak spadają kilogramy i zazdroszczę. Bo ja jestem taka doopa, że nie potrafię.
- w pracy słuchy chodzą, że ma dojść do fuzji (o jak to zabrzmiało...) naszej i sąsiada z południa lub sąsiada z północy...oczywiście dowiemy się po czasie, bo zarząd nie ma zwyczaju informować pracowników o tym, co się święci. No i szykuje się postojowe - przymusowe wakacjie kilkudniowe. a wszystko to za sprawą sprawnego, gospodarnego i mądrego zarządzania .
A teraz to, po co tu przyszłam :
I śniadanie - 1/3 kulki twarogu, 1/2 pomidora, 2 plasterki filecika z kurczaka, kawa z mlekiem, garść tabletek
II śniadanie - kubek jogurtu naturalnego (mojej produkcji) z garścią malin, borówek i porzeczek, musli
lunch - mała ciabata z oliwkami nadziana sałatą lodową, plasterkami fileta i żółtym pomidorem, brzoskwinia
obiad - zupa meksykańska w składzie : mięso mielone z szynki, fasola czerwona, kukurydza, ziemniaki, chilli, pomidory
przekąska - kawa z mlekiem
kolacja - jajko, wędlina, plasterek zółtego sera, pomidor, ogórek
Boszzz, spojrzałam w okno...a tam taaaka chmura...aż sinogranatowa....znów będzie lało...
Postaram się (o ile będę pisać) dodawać foto tego co spożywam ( a bo skusiłam się na instagram a tam taakie pikne focie wychodzą), to moze ktoś mi powie co jest nie teges (pewnie wielkość porcji)
No to tyle. Spadam pracować.
Pajączek
tarantula1973
17 lipca 2012, 14:36czasu coraz mniej niestety...Motywacjo,przybywaj!