Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
a we mnie samym wilki dwa


tytul z Luxtorpedy, którą sie teraz jaram. Dwie mnie : jedna, ta zdyscyplinowana - pilnuje diety, nie obżeram się, ćwiczę, żyję zdrowo...i ta druga - przychodzi niespodziewanie, wtedy mam wszystko  w doopie i potrafię pochłonąć góórę słodyczy i innych badziewi. Dlaczego ta pierwsza nie może wykopać tej drugiej? Dlaczego ta druga jest taka namolna?!

Przeżyłam wczoraj klasyczne załamanie : od euforii do płaczu zaledwie w trzy godziny. Po przyjściu z pracy - ćwiczenia, taka byłam szczęśliwa, endorfiny normalnie tryskały mi nosem. A za godzinę totalny dół, że po co to, że jestem do niczego, że nic się nie zmieni. Czyżby to początki choroby psychicznej? No, tak na dobrą sprawę to równo pod sufitem ja nie mam, ta kwestia nie ulega dyskusji...

Do adremu, żarcie :

I - parówka drobiowa na gorąco, jajko na miękko, plasterek sera żółtego, pomidor, kawa z mlekiem

II - kaszka manna, baton Chocapic

lunch - 2 małe steki z dorsza, 2 młode marchewki

obiad - zupa -krem z kury czyli rosioł wg mua

kolacja - cośtamcośtam, nie mam jeszcze koncepcji, na bank będą warzywa

Wczoraj, w ramach prezentu imieninowego (imię me bywa w kalendarzach sporadycznie ale akurat wczoraj pojawiło się na tablicy świetlnej w autobusach MZK G.) otrzymałam od córki dużego czekoladowego shake'a......ta...wypiłam połowę, połowę oddałam ale za to nie jadłam kolacji, no nie tak, na kolację zjadłam 6 dużych truskawek. Czyli jestem do doopy.

Ta, wiem, że plan zabudowy, że ład architektoniczny....wiem to ale jednak, kurczę człowiek chce coś swojego mieć a i tak musi się podporządkować ogółowi. Pewnie niebieskiej dachówki bym nie polożyła ale już na wstępie wiedziałam, że nie wybuduję nic w stylu  domu  z Rancagua stworzonego przez 2kę Assadi -Pulido, bo nikt mi zezwolenia na to cudo nie da (pomijam fakt ogrzania w zimie). Byc może zburzyłoby to ład architektoniczny w mojej wsi, pewnie wycieczki by się zjeżdżały ale ten dom jest o wiele piękniejszy niż te wszystkie nasze gargamele...Niestety już na starcie musiałam odłożyć swoje marzenia do kosza. drogą kompromisu zdecydowaliśmy się na domek, który tez jest w jakimś sensie dworkopodobny ale przynajmniej jest prosty, przyjemny dla oka (kwestia gustu, wiem). Problemem jest natomiast to, że gość mieszkający przed nami wystawił identyczny dom tylko, że z przyklejnym garażem. My garaż robimy osobno, po co mi w chacie smrody garazowe. Ale, jaram sie tym domem jak głupia, jakby było czym. Dobra, nie będę już truć.

  • AMORKA.dorota

    AMORKA.dorota

    1 czerwca 2012, 22:25

    CZYŻBYŚ BYŁA KAMILA TAK JAK MOJA CÓRKA.....A NAWET JAK INACZEJ TO WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.

  • majarzena

    majarzena

    1 czerwca 2012, 11:04

    Tez bym sie jarala:) Nie mysla tam na gorze, bo jakbys postawila jakies cudo we wsi to bylyby i te wycieczki i male zamieszanie i wsi przybyloby rozglosu... Oj nie mysla:)

  • Agujan

    Agujan

    1 czerwca 2012, 10:45

    jaranie się zawsze dobre :) A tu do tego naprawdę jest czym :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.