Jadłospis na dziś :
I - owsianka, kawa z mlekiem (znów wpadłam w fazę owsiankową, bedę ją męczyć aż do znudzenia)
II - twarożek, jabłko
lunch - warzywa na patelnię zapiekane z serkiem wiejskim (nawet nie wiedziałam, że wieśniaka mozna zapiekać iże to jest naprawdę smaczne)
obiad - bulionówka grochówki z mięskiem z kurczaka
przekąska - kawa z mlekiem
kolacja - omlet z warzywami
Mój Pan i Władca umiera...na katar i zatoki. Wczoraj leżał, jak już przyszłam z pracy, miał wzrok zbitego spaniela (miałam spaniela i czasem dostawała po tyłku za ucieczki, więc wiem co mówię) i sam upomniał się o lekarstwa (a mój PiW jest wrogiem zajadłym wszelkich leków). Więc jest źle... Bawię się więc teraz w pielęgniarkę i obawiam się, ze zaraz będę miała w chacie mały szpital.
Co do gotowania, jakos daję radę. Co do rady, zeby On coś ugotował, to on bardzo chętnie, owszem - powymądrza się, postuka garami i ...na tym koniec. On, jako specjalista od wysokich napięć, człek po studiach energetycznych, ofkors nie widzi problemu w tym, że płyta na kuchni jest popękana, bo przecież w razie co, to zadziała bezpiecznik, i takie tam wywody... ja mam obsesję na punkcie prądu, boję się panicznie elektryczności, więc nie używam czegoś co jest pod prądem i jest popękane. No i tak się kręci, on swoje, ja swoje, on tłumaczy, ja wrzeszczę. Koniec końców pewnie w piątek zamówimy kuchnię w innym sklepie, bo mój facet na wieść o tym, ze nas zwodzą (bo kuchnia nadal jest dostępna w ciagu 14 dni, tylko już troszke droższa) dostał wścieklizny. I bardzo dobrze. Dobra dość tych moich egzystencjalnych popierdółek. w końcu to mój problem, a nie ogólnoświatowy.
Wczoraj widziałam wypadek, wyglądało makabrycznie a w efekcie skończyło się na potłuczeniach. Podobno kierowca dostał ataku epilepsji, wjechał w dwóch chłopaków na przejściu dla pieszych, rozjechał słup sygnalizacyjny i zaliczył dzwon z autem jadącym z przeciwka. Masakra.
A dziś, jak tylko weszłam na teren firmy, rzucił mi się w oczy rozpieprzony przód naszego prezesowozu (czerwony Hilux). Otóż rano pan prezes jechał z naszą sekretarką na radę do warszawki i po opuszczeniu zakładu, ujechał 100 metrów i zaliczył dzwon z tramwajem. Nie pierwszy i nie ostatni zapewne, ponieważ pan prezes to totalny chaos, który leczony powinien być elektrowstrząsami. Ale co tam, zmienił powóz i rura na warszawę! Już widzę naszą panią Janeczkę ! Pewnie znów na chorobowe pójdzie, jak ostatnio kiedy to poszła z listami na pocztę i stojąc przy okienku straciła przytomność - dwa tygodnie nie mieliśmy sekretarki w firmie ! Nie ma to jak pracować w tym " zakładzie specjalnej troski ".
AMORKA.dorota
1 marca 2012, 19:33ja tez panicznie boje się prądu,Nie ma to jak facet chory.....samo życie. z zawodu jestem pielęhniarką,wiec w domu mam wolne(niby).zdrowka zyczę.
tarantula1973
29 lutego 2012, 11:39no.. zatoki to masakra, miałam chore raz i więcej nie chcę. A mój mąż ma wyjatkowo duuże zatoki (widziałam rtg jego zatok, lekarz był w szoku), ale też lubi jak sie nad nim czasem troszkę poskacze, jak nad maleńkim dzieckiem. Jakoś do pracy łazi, i zatoki nie przeszkadzały mu wpierniczyć wczoraj paczki orzeszków w czekoladzie i 1/2 pudełka ptasiego mleczka... Jesli kogoś mój pamiętnik motywuje, jeśli komuś się podoba to wielkie dzięki ! Jednak ktoś tam czyta te moje wypociny...
blackdevil
29 lutego 2012, 11:03ja też ostatnio mam katar i zatoki, więc wiem co to za ból ;-( lubię czytac twój pamiętnik, motywuje mnie :-) powodzenia ;*
Agujan
29 lutego 2012, 10:20nikt nie narzeka z takim poczuciem humoru jak ty ;))))))))))))))))))))))) "Spaniel" bardzo mi się podoba ;)
XXXJAXXX
29 lutego 2012, 10:20ale mnie rozbawiłaś tą panią Janeczką-nie no ciekawie u Was w tej firmie chyba jest...a co do Prezesa-to chyba domena większości Prezesów!pozdrawiam:o)