Wczorajszy dzień zakręcony na maxa, tak jak przewidywałam. I całe szczęście, że PiW też wziął wolne, bo nie wiem jakbym sobie poradziła. Od 7 rano kwitnęliśmy w rejestracji szpitalnej - efekt : mieliśmy 5 numerek. Później od 9 w poradni, dość szybko nas przyjeli. Lekarz ofkors zachowywał się jak enigma. W krótkich żołnierskich słowach oznajmił : rehabilitacja we własnym zakresie (podnoszenie nogi, zginanie i prostowanie), stabilizator do pół roku, po feriach można ćwiczyć i chodzić na hip-hop. A na koniec akcent optymistyczny : to może nawracać . A w moje dziecko jakby piorun strzelił : schiza totalna, z gabinetu wyszła o własnych silach ale dalej już nie, usiadła a PiW leciał po kule do auta, na kulach noga w powietrzu, w samochodzie część druga schizy : ryk, nerwy !! Ja pi..lę, miałam ochotę wyskoczyć. My do niej spokojnie a ona zero kontaktu słowno-wzrokowego. Uspokoiła się po półgodzinie, ale co przeżyliśmy to bezcenne. Ofkors od lekarza musielismy kursować po NFZ (na drugi koniec miasta) żeby potwierdzić ulgę na stabilizator, potem pod szpital z powrotem do sklepu ortopedycznego...czy to jest normalne? a jak ktoś jest stary, bez nogi, samotny, bez samochodu i ma takie rajdy sobie urządzać po mieście, żeby pani urzędniczka mu kartę wypełniła? Co to k..wa jest?!
A mała juz do wakacji doleciała i stwierdziała, że na obóz Cadeta nie pojedzie...Boszzz przecież ona za miesiąc zapomni o wszystkim...
Dobra, rozpisałam się. Ale spędzilismy razem fajny dzień - zakończony w pizzerii.
Do adremu czyli diety. Wczorajszego jadłospisu nie napiszę, bo to dramat.
Dzis :
- płatki ryżowe na mleku ( 4 łyżki, 1/2 szklanki chudego mleka), kawa z mlekiem
- serek truskawkowy, mandarynka, herbata owocowa bez cukru
- lunch - surówka z pekinskiej, szynki, pomidora
-obiadokolacja - gulasz z indyka z warzywami
- przekąska - szklanka maślanki z owocami, wafel ryżowy
Zapomniałabym. Jako miłośniczka literatury science-fiction zakupiłam we wtorek książkę pt. " Jedz pysznie, chudnij cudnie". Naczytałam się recenzji i nie mogłam się powstrzymać. Rzecz jest o odchudzaniu ofkors ale podejście pani autorki zacne. Mianowicie preferuje ona hedonistyczne odchudzanie. Z całej książki oprócz fotek podoba mi się zdanie : żeby schudnąć trzeba jeść . Rzecz jest ładnie wydana (a ja lubię ładnie wydane książki, takie błyszczące...wiem, lasy mi tego nie wybaczą), zawiera wiadomosci z dziedziny dietetyki, żywienia i info o pokarmach. jest też plan diety na 30 dni, fajnie rozpisany, co kilka dni - plan zakupów. Ogólnie, bo jeszcze się nie zagłębiłam w tą pozycję, podoba mi się i uważam, że dobrze zainwestowałam 36. 90 złotych polskich. Co do owych 49 zainwestowanych tutaj takiej pewności juz nie mam. A autorka wydała też coś w typie książki kucharskiej (też pewnie nabędę w swoim czasie).
A pani szefowa dziś z rana poleciała do mnie tekstem...zagadałyśmy się trochę z koleżanką (ma koszmarne problemy z małżonkiem, dziwię się, że jeszcze z nim jest) a pani kiero weszła z papierami i rzuciła do mnie : "o widzę, ze się pani nudzi..." Czy to można już podciągnąć pod mobbing?
blackdevil
19 stycznia 2012, 17:37hahahaha, science fiction o odchudzaniu :D a co do kierowniczki, to jeśli byłaś z koleżanką a ona zwróciła się tylko do ciebie to chyba tak... bo jeśli już to powinna zwrócić uwagę wam obu albo w ogóle się nie odzywać. pozdrawiam ;*
Giove
19 stycznia 2012, 16:43zeby schudnac trzeba jesc i sie ruszac...a na efekty cierpliwie czekac...jak pojade do PL to tez kupie tak mnie zaciekawilas...
rozaar
19 stycznia 2012, 10:27Strasznie pokręcona ta nasza służba zdrowia,człowiek prędzej nerwicy się nabawi nim coś załatwi.
tarantula1973
19 stycznia 2012, 09:44Dzięki, miło coś sympatycznego odczytać z rana. Moja cra też wlaściwie nie potzrebuje pretekstu, żeby krzyczeć, trochę ją wczoraj rozumiałam. Ale była upiorna, nie do zniesienia.
Morinho
19 stycznia 2012, 09:37Jak zwykle fajna i moja ulubiona lektura z rana :) A moja corka to nawet nie musi byc polamana, aby krzyczec i terroryzowac.... Ale tak to juz jest. Zycze powodzenia w realizacji postanowien ;) Damy rade :)