Oczekuję na dietę. Pojęcia nie mam jak to będzie wyglądało. TO ma się stać w niedzielę. Nie robie póki co większych zakupów, bo moze mi się one nie przydadzą. Jeśli akcja "odchudzanie ze smacznie dopasowaną" przynieise oczekiwany rezultat w postaci spadku kg to umawiam się na tatuaż do wolfa. Myślę, że w okolicach marca- kwietnia (ciekawe jaki okres oczekiwania teraz będzie, za pierwszym razem miałam fuksa i czekałam ok 3 tygodni). teraz to jestem zestrachana na maxa, bo chce zrobic nadgarstek (ofkors, że się znieczulę, ale jednak nadgarstek to co innego niż plecy...). Pewnie znów przypłacę to takim stresem jak poprzednio ale to jest silniejsze...Zresztą nie ma się czego bać, zresztą nie wiem czy mi się powiedzie z odchudzaniem.
Dziwna rzecz : ważyłam się u kumpeli 01 stycznia 2012 i waga pokazała wynik 68, 2 kg. Taa, taki makabryczny początek nowego roku (powtórzyłam ważenie na swojej wadze i wynik oscylował wokół 68 kg). Dziś rano stanęłam na wadze znów a tu niespodzianka : 65 kg. Jak to jest możliwe? Czyżby....nie , to chyba niemożliwe...
Podwyższając sobie dawkę euthyroxu (samodzielnie, a jakże...jestem mądrzejsza niż lekarz) w 2 dni tygodnia o 25 (ze 100 do 125) chyba wpędziłam się w lekką nadczynność...Co prawda poprawy samopoczucia nie widziałam...ale ostatnio źle śpię a mimo to jestem wyspana, ręce mi drżą, lekko przyspieszyło serce. Co prawda takie objawy mam od czasu wypadku Kinii i tych schiz u małpy spod 1. Więc moze to jednak wynik stresu ? Póki co wracam na stare dawkowanie, pod koniec stycznia zrobię sobie wyniki i wtedy się okaże.
do adremu :
jadłam dziś i będę jadła :
I - płatki z mlekiem, kawa
II - kaszka manna czekoladowa, sok pomidorowy - 1 szklanka (dziwne połączenie, wiem), cienki plaster fileta z indyka
lunch - twarożek z piątnicy, plaster cienki fileta z indyka, pomarańcza
2 herbaty z łyżeczką miodu
obiad - rybka, frytki, jakieś warzywo
przekąska - słaba kawa/kawa zbożowa, 2 orzechy włoskie, 4 orzechy laskowe
kolacja - jajko, pomidory, plaster sera.
Ruch - takie tam ćwiczenia w parach
Wczoraj rysowaliśmy na gipsie, przynajmniej ostatnie dni Kinia będzie miała kolorowy gips. Nie wychodziliśmy na zewnątrz, bo wiało i lało jak głupie. Co za pogoda, to ma być zima? teraz to mi niespecjalnie zależy, bo kinia z tym stabilizatorem...nie wiem jak to fizycznie będzie wyglądało. A jak się nie wygrzebię na czas z konsolidacją, biegłą, końcem roku/ końcem miesiąca to Czechy będę oglądała tak jak Karpacz - przez kamery on-line w internecie. I tym mało optymistycznym akcentem kończę ten wpis. Zyczę miłego weekendu
blackdevil
13 stycznia 2012, 15:24powodzenia życzę! xoxo
SYLWIULA.sylwia
13 stycznia 2012, 15:22Mi tam się nie udało na smacznie dopasowanej, ale mam nadzieję, że Tobie sie uda:) Pozdrawiam:)