Dziękuję Wam za słowa otuchy, pocieszenia.
Mam swoje dziecko w domu, zagipsowane od pachwiny do kostki (na 2 tygodnie). Daje radę na kulach, gorzej z myciem (a błagałam PiW o prysznic, to nie...uparł się na wannę). Ale co tam, może się myć w misce, damy radę. Lekarz stwierdził, że może od poniedziałku iść do szkoły...Nie wiem jak on sobie wyobrażał to zdarzenie : jazda z plecakiem i zagipsowaną nogą kilka przystanków komunikacją miejską, poźmniej śmiganie po piętrach i schodach i powrót do domu....ja sobie nie wyobrażam, wychowawczyni też nie więc staneło na tym, że 2 tygodnie sobie odpuszcza. Później ze stabilizatorem będzie jej łatwiej (mam nadzieję). Lekcje przynosić będzie koleżanka z klasy mieszkająca piętro wyżej. Pełna organizacja, współpraca i ...będzie dobrze. Najważniejsze, że Kinia już w domku
Stwierdzilam, ze nie ma co cudować i kazałam PiW jechać do Karpacza. Ma za to przywieźć nam górę oscypków. A my w domu zrobimy sobie babski weekend.
Z dietą ogarniam się właściwie od dziś, bo nie mam na co czekać. Wracam na SB I fazę, bo wtedy naprawdę super się czułam i cośtam chudłam.
Póki co to dziś :
I - płatki z mlekiem, kawa
II - jogurt malinowy, 4 cienkie, krótkie kabanoski (ta, mogłam sobie je darować)
lunch - sałatka z rybą, jabłko
obiad - duszone udko z kurczaka z warzywami, łyżka kaszy jęczmiennej
przekąska - kawa z mlekiem
kolacja - jajecznica z pomidorami i fetą.
I chciałam powiedzieć, że dostalam w prezencie blender, który tnie, goli...krawaty wiąże i tak dalej czyli ten, którego tak pragnęłam przed świętami. Super jest, jestem nim zachwycona, szatkuje, plasterkuje, wiórkuje rewelacyjnie... tak więc sezon surówkowo-sałatkowy uważam za otwarty. Następny w kolejce prezent to : tefal vitamin cośtam do gotowania na parze. No i nowa kuchnia ceramiczna, bo kolejne pęknięcie się pojawiło na płycie. Czekam aż się zapadnie w cholerę ta płyta (wleci do piekarnika czy jak..), mam nadzieję, że nie strzeli akurat w ten weekend (a bywa tak, że PiW noga za próg - a w domu awaria), bo się załamię.
No i bieganie wstrzymane póki co, bo ja z kolanami też niezbyt fajnie, a teraz po wypadku Kini to wogóle mam stracha, ale w tym tygodniu połaziłam sobie sporo, szczególnie trasa od dekerta na ustronie jest przeze mnie obcykana (no jakieś 2 km w jedną stronę będzie). Można powiedzieć : nordic walking uprawiam, tyle, że bez kijów, za to z obciążeniem.
Wczoraj byłam u dermatologa, włosy ok, twarz też, ale pojawiła mi się już 3 opryszczka na ustach więc dostałam receptę na lek doustny i maść z antybiotykiem - wszystko na zniżkę 50 %. w aptece na osiedlu usłyszałam, ze maść to 100 %, trochę się kłóciłam (no polemizowałam), w końcu ustapiłam. Zabrałam leki do domu, wysmarowałam gebę...po 3 godzinach dzwoni komórka mojej córy, ona odbiera, robi coraz większe oczy....daje mi telefon a tam : pani z apteki, bo wydała mi nie ten lek co trzeba. Miałam Chlorchinaldin, a ona wydała Chlorchinaldin H, bo myslała, że lekarz zapomniał dopisać to "H"...nosz k..wa a tak się mądrowała w tej aptece, a tu nie ten lek i w dodatku właściwy lek na zniżkę 50 % (a jednak!). Jesu, dobrze, że mi gęby nie opryszczyło do tego albo nie popaliło...I konsternacja : córa ma telefon na kartę, ja na abonament, nru telefonu nigdzie nie podawałam...Jak mnie namierzyli??? Mieli adres, mogli przyjść. Ale po co, przecież niech się pacjent pofatyguje do apteki jak jeszcze żywy jest, a co tam. Nonszalancja niektórych jest dla mnie ciągle zagadką. Jakieś fatum padło na moją głowę, czy co?!
AMORKA.dorota
6 stycznia 2012, 12:28To i tak dobrze,że sie pani z apteki zreflektowała.A córcia to po tygodniu do szkoły bedzie chiała juz wrócić.Będzie bardziej sprawana w kulach to i może wyrazicie z męzem zgode.Zdrówka zyczę.
Giove
5 stycznia 2012, 23:28"i nowej bidy ni ma"...a tak swoja droga to dobrze robisz...co prawda mnie moja matka do szkoly nosila na plecach,potem chodzilam sama o kulach i skakalam na jednej nodze po schodach jak mialam 10lat...po operacji na sciegna kilka miesiecy...ale nie polecam...dwa tygodnie to nie az taka duza strata w szkole....powodzenia...
tarantula1973
5 stycznia 2012, 13:20a pomijam już fakt ubioru, gdyż dziecię moje uznaje tylko jeansy rurki, generalnie wąskie spodnie. to chyba w pidżamie do tej szkoły by poszła.
Agujan
5 stycznia 2012, 13:01taaaaa i na korytarzu szkolnym z gipsem po dupsko między rozbrykanymi rówieśnikami. Moja wyobraźnia podpowiada mi w takiej sytuacji tylko błyskawiczne problemy z druga nogą....
reiven
5 stycznia 2012, 12:13ciesze się :) oby się teraz wszystko ułożyło (bez fatum i myślenia o nim)