Dzis przypada dzień biegania. PiW ma na drugą zmianę, zostaje więc córa i ja. Trochę się boję tak wieczorkiem po osiedlu śmigać...no i zaraz mała stwierdzi, że zimno, ciemno, mokro i ona zostaje...Zobaczymy, mam nadzieję, że jednak pobiegamy.
Dziś nie wypierniczyłam reklamówki z jedzeniem do śmietnika. Udało się. Poza tym zakończyłyśmy w pracy bilans miesięczny i będzie trochę spokoju, bo ględzenie pani kiero działa mi na nerwy, a mam je zszargane.
Poza tym zmuszona byłam wczoraj ugotować brokuła na kuchence, więc....tak, zapierałam się, ze jej nie tknę, dopóki jest pęknięta płyta ale zrobiłam to. I żyję. Nic mnie nie pierdykło, nic się nie spaliło. Ale nie wyobrażam sobie gotowania w dużym garnku, np. zupy...Za małe te pola grzewcze są. Pewnie w tym tygodniu już nic nie wymyślę, w końcu to wydatek ponad 1000 zł, nie pójdę do sklepu i nie wyjme z portfela...muszę się przygotować : obejrzeć, porównać parametry, wybrać no i wtedy z bólem wyłożę kasę. Ale to potrwa!
Wczorajszy dzień super. Jak PiW ma drugą zmianę to ja jestem tak zorganizowana, że i poćwiczyć miałam czas, poczytać, odcelebrować popołudniową kawę, pogadać z młodą, pogapić się w TV...
Jadłospis :
I - owsianka, kawa z mlekiem
II - jogobella light wiśniowa, 2 mandarynki, kiwi
lunch - sałatka z brokuła, fety, jajka i szynki z sosem czosnkowym, pomidor 2 plastry mozzarelli
obiad - grochówka
przekąska - kawa z mlekiem, grapefruit sweetie
kolacja - jajko, mieszanka sałat, plaster wędliny
Ruch:
Bieganie!!Musi być.
a i pochwalę się zakupem. Jako, że mam łydki jak rzymski piechur, do tej pory nie mogłam kupić normalnych długich po kolana kozaków (muszkieterek?, oficerek?). Już się pogodziłam z noszeniem emu, albo krótkich botków na zimę aż tu nagle....weszlam do ccc, z głupia frant przymierzyłam wysokie kozaki z myślą, że i tak nie wejdą mi na nogę....I tadam, niespodzianka : wlazły pod kolano, mogę swobodnie włożyć w środek spodnie ! Zakupiłam nie zastanawiając się. Są śliczne grafitowoszare, długie i wygodne. A ja nareszcie mogę nosić legginsy i długie swetry. Aaaa jaka jestem szczęśliwa. Nareszcie ktoś pomyślał o grubołydkich kobietach. Wielkie dzięki.
SYLWIULA.sylwia
15 listopada 2011, 15:15Jak to facet potrafi nam kobietom czas zabrać;) ja też jestem lepiej zorganizowana jak mój w trasie, choc wole jak jest w domu;) Oby buty nie wymagały reklamowania. pozdrawiam:)
tarantula1973
15 listopada 2011, 14:12taki opinie. Mnie o dziwo żadna para butów z ccc się nie rozwaliła, nigdy nie miałam negatywnych odczuć w zwiazku z użytkowaniem obuwia z tej seciówki, natomiast deichmann - porażka,każde buty do reklamacji po tygodniu, a niewygodne jak diabli.
rozaar
15 listopada 2011, 13:45ale od jakiegoś czasu omijam CCC.Wszystkie buty zakupione tam zaraz mi się rozleciały.Pod koniec lata jeszcze raz się skusiłam,buty wytrzymały 10 dni ale reklamację uznali.Może Ty masz więcej szczęścia.Zachowaj paragon na wszelki wypadek.