Zaczęło się wczoraj. Otóż rano, w kościele powiedziałam babie siedzacej za mną, żeby darowała sobie śpiewy, bo ryczy jak baran prowadzony na rzeź. wiem, zachowałam się ale już nie mogłam znieść tego beczenia. Głosu natura mi poskąpiła, natomiast słuch mam, i owszem, niestety słyszę każdą fałszywą nutę.. a ona ja baran bee bee we wszystkich tonacjach, ze 3 oktawy...no ludzie zmiłujcie się! Ja nie śpiewam, bo nie mam głosu i nie narazam nikogo dokoła na dyskomfort. Cóż, wymówiłam to i pokarało mnie : wieczorem pękła mi płyta ceramiczna na kuchence (kuchenka, lat 10) od boku do boku : 2 palniki, w tym jeden Hilighter na duży garnek. Warto było? Nie, gddybym wiedziała, to pewnie siedziałabym cicho.
Teraz expert w postaci energetyka- elektryka po studiach, znany blizej jako PiW, próbuje mi wmówić, że moge używać pozostałych palników, że nic się nie stanie i wogóle to będziemy się rozglądać za nową kuchnią. Doszło w końcu do tymczasowej ugody : ja przygotowuję wszystko do posiłku, on stoi i gotuje. Ty sposobem uwolniłam się pośrednio od garów.
Ale to nie koniec pecha : dziś rano wyrzucałam worek ze śmieciami i razem z nim wypierdzieliłam reklamówkę z lunchem do pracy : pudełko z 1/2 mozzarelli i pomidorem, pudełko z surówką z pekińskiej, jabłko, mandarynki szt. 2, jogurt danone fantazja jagodowy. Nosz k..wa!!!! Wróciłam ryć w śmietniku, ale jak na złość kontener był pusty, było ciemno, bałam się,że jak dam nura to juz tam zostanę. Poza tym autobus się spóźnił 10 minut. Mam nadzieję, ze to koniec pecha na dziś.
Jadłospis :
I - owsianka, kawa z mlekiem
II - jabłko, serek danio waniliowy
lunch - bułka z ziarnami, 2 trójkąciki serka : ziołowy ementaler
obiad - grochówka
przekąska - kawa z mlekiem, 2 mandarynki
kolacja - surówka, plaster wędliny
Ruch :
50 przysiadów, stepper - 15 minut ( a jutro biegam)
Biegamy, fajnie jest. Trochę będzie kwas w tym tygodniu, bo PiW ma druga zmianę, będę się bała, ale damy radę!
Długi weekend nawet przyzwoity, nie obżerałam się, zjadłam przez te 3 dni : 2 snikersy, kilka wafli, 5 żelków, maą garstkę groszków, miskę popcornu. Jak na mnie i mój wielorybi żołądek (taak, jednak jest on wielorybi!) to mało.
A co do farby l'oreala sublime muousse : jest fajna, mam ciemny głęboki brąż - niestety rudości wychodzą, nie jest to chłodny brąz, różni się od koloru na pudełku, wychodzi ciemniejszy, troszkę sie wyplukuje. Ale wg mojego wieloletniego doswiadczenia z farbami : nie jest zła, mogę polecić. A, jest trochę sucha, tzn dużo trzeba jej nałozyć, zeby wchłonęły ją włosy. Ale przynajmniej nic się nie marnuje. Polecam, pewnie do niej wróce.
AMORKA.dorota
14 listopada 2011, 21:48nie moge z Ciebie.To mnie ubawiłaś z tym beczeniem i nurkowaniem w śmietniku.Kiedyś zrobiłam podobnie.Wyrzuciłam do śmieci torbę ze śniadaniem,a do pracy doszłam z reklamówką ze smieciami.Mam pare kroków od domu,więc wróciłam pod blok dokonać zamiany.Udalo się,bo nie wleciało daleko.pozdrawiam.
rozaar
14 listopada 2011, 12:48czy ktoś Ci pomagał?
barbra1976
14 listopada 2011, 11:19no to dalas czadu ze spiewaczka:)pewnie jest wiedzma skoro szybciorem ci cos popsula:)