Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jak zwykle


Chciałam dobrze - wyszło jak zwykle. Chociaż wczorajszy dzień pod względem diety był udany, to jednak czuję niesmak z powodu ostatnich wydarzeń. No i nie ćwiczę. Wracam więc po weekendzie na SB. Na tej diecie czułam się dobrze, miałam energię, nie bolał mnie brzuch, inne sparwy też były uregulowane. Muszę tylko ogarnąć obowiązki domowe, żeby nie miotać się jak w ukropie. Będę musiała przecież po 2 obiady robić (co prawda gotuję zawsze porcje dwudniowe). No i na 2 tygodnie będę musiała zrezygnować z owsianki. Ale co tam, dałam radę juz raz - teraz też mi sie powinno udac. Przerażaja mnie tylko zakupy - wszystkie produkty o obniżonej zawartosci tłuszczu, wszystko ok tylko kupić w Gorzowie zółty ser light - mission imposible. Jeszcze kiedyś bywał Holender w Bomi, teraz Bomi straciło swoją świetność i z delikatresów stały się zwykłym spożywczakiem. To już u mnie na osiedlu w sklepie jest większy wybór produktów. No nic, coś trzeba będzie wykombinować.

Nie ćwiczę, bo :

1. brak mi czasu po pracy

2. po 20 kiedy mogłabym coś poćwiczyć - brak mi energii.

Dochodzi do tego, że o 21 kładę się do łóżka i film mi się natychmiast urywa. Nie wiem, może PiW wyjmuje mi baterie?!

Wiem, ze to jest nienormalne, nie pracuję fizycznie w kopalni, obowiązki domowe też nie są aż tak wyczerpujące...ta senność zrzucam na karb niedoczynności i poziomu TSH. Po Wszystkich Świętych muszę zrobić nowy wynik. TSH na poziomie 2 nie jest dla mnie korzystne, powinno być w okolicach 1 (tych dolnych). Jest to fakt stwierdzony przez endokrynologa, który już nie pracuje w Gorzowie, a który był moim lekiem na całe zło świata. Obecna pani endo jest takase. Niby potwierdziła tą zależność, ale jednak nie była przekonana. I lecz się tu : co rok inny lekarz, inne teorie. A przecież nie będę za Staszakową latać do Zielonej Góry co 2-3 miesiące, bo to nie jest ani mądre ani komfortowe. Nie mówiąc juz o kasie, no bo kto mnie w falubazie na kasę chorych przyjmie jak w Gorzowie lekarzy full.

Byłam wczoraj u dermatologa...ryjek w porządku - mam utrzymać te leki, którymi się smaruję. Natomiast włosy : porażka. Novoxidyl właściwie lekko pomógł, ale nie tak jak oczekiwałam ja i pani doktor. Tak więc przepisała mi Alpicort E - steryd do wcierania. Trochę sie boję sterydów, jednak jak trzeba to trzeba...bo niedługo łysa zostanę. No ale jak się ma piękne włosy to nie musi być ich dużo, prawda? Nie, nie prawda. Czeka mnie 3 tygodnie codziennych wcierek, póżniej 3 tygodnie co drugi dzień, 4 tygodnie 2-3 x w tygodniu, 4 tygodnie 1 raz na tydzień. A tak zwanym miedzyczasie - Neril tonik. No juz widzę, wetrę sobie steryd a rano będę miała szopę jak Tym po użyciu szamponu regeneracyjnego "samson" w "Misiu"...

Jakoś strasznie lekarski ten post się zrobił. Zaliczyłam jeszcze rodzinnego z Kinią, infekcja ustępuje, dziś miała iść do szkoły...ubłagała mnie o jeszcze 1 dzień wolnego, bo nie miała lekcji, bo sprawdzian z informatyki....wiem, to całkiem niepedagogiczne. Ale : zostać przytulonym i usłyszeć "mamo jesteś dla mnie taka dobra" - Bezcenne.

Jadłospis na dziś:

I -owsiankowy starter, kawa z mlekiem

II - activia naturalna, ftella, jabłko

lunch - białkowa sałatka : jajko, pierś gotowana, ogórek chilli, dymka

obiad - ryba + surówka z kapusty kiszonej

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - 1/2 makreli, świeże warzywa

Ćwiczeń niet.

Jutro jedziemy do moich rodziców nad morze, wracamy w niedzielę, ponieważ moje cielęta nie odezwały się, ze mają wolny poniedziałek - siłą rzeczy ja nie brałam urlopu, a moje koleżanki...a ktoś musi być na straży finansów spółki! PiW jak zwykle będzie mnie zmuszał do jazdy autkiem, a ja naprawdę nie jestem dobrym kierowcą i nie lubię doskonalić swoich mizernych umiejętności.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.