Tak jak w tytule : jestem goopia. I nie mam żadnej woli, ani słabej ani silnej....I dieta poszła sobie hen...
Wczoraj mieliśmy z PiW rocznicę ślubu. Nie pieklam ciasta, nie kupowałam ukochanego tortu bezowego z nadzieniem z marscapone i fig, nie kupowałam muffinek...Kupiłam tylko memu ślubnemu słodkości, bo on łasy jest na takie atrakcje. zresztą mielismy iść na sushi. ale mój PiW wpadł na ten sam pomysł i zamachał mi przed nosem pudełkiem Raffaello. A ja dam się pokroić za raffaello, niestety. No i popłynęłam, z każdą kulką tego białego kokosowo- migdałowego narkotyku czułam jak mi przybywa tu i ówdzie. No a później sushi - trafił mi się większy zestaw, ostatnim przebłyskiem rozumu podzieliłam się tym zestawem z PiW. Pewnie, dałabym radę i oba zestawy obalić, a co! Jednak jeszcze miałam jakieś marne resztki godności, rozsądku - sama nie wiem czego. No więc jestem goopia, bardziej goopsza niż rafaello.
Nie ma sensu pisac co tam wczoraj jeszcze pożarłam, bo w pracy też nie było różowo. Wołaly mnie z biurka LU GO. Po wczorajszym dniu już nie wołają, zostały pożarte.
Całe szczęście, że chociaż sobie pospacerowałam, takim szybki krokiem nawet, moze choc 1 kaloria mi się spaliła. A swoją drogą nczemu te wszystkie słodycze idą w biodra ? No czemu??? Nie mogłyby tak w biust pójść? Pewnie miałabym już biust godny Pameli
Zakończyłam badania okresowe, szczęśliwie. Musiałam niestety do tego durnego zboka jeszcze raz się pofatygować, ale mimo braku zdjęcia rtg płuc podpisał mi zdolność do pracy. Do 2014 roku (o ile tu wytrwam). Fotka płuc oczekiwała na opis...jezu!!ileż można czekać na rentgen? Czy wszystko w tej przychodni trzeba załatwiać na kolanach?
Dobra. EOT
Jadłospis :
I - starterek owsiankowy, kawa z mlekiem
II - 0,5 l maślanki truskawkowej (sic), jabłko
lunch - 1/2 gotowanej piersi kurzęczej, porcja grillowanych warzyw (papryka, dynia, cebula czerwona, pieczarki, 2 ziemniaki czerwone)
obiad - bulionówka zupy gulaszowej
przekąska - kawa z mlekiem
kolacja - 1/2 makreli, pomidor lub 2 łyzki twarogu, pomidor, jajko
Ruch
zapierniczam dziś z córką do lekarza, tam pewnie odsiedzę swoje, nie wiem czy uda mi się cokolwiek poćwiczyc.
Tak więc jak widać na załączonym obrazku nastawienie i wykonanie dietetycznych i ruchowych założeń leży i kwiczy. I jak się nie ogarnę to bedzie źle. A moja jaskółeczka 10 kilogramowa oddala się w siną dal. Póki co buja wysoooko na niebie moich marzeń i planów.
barbra1976
26 października 2011, 11:59powod czy tez pretekst byl dobry:))
tarantula1973
26 października 2011, 11:05niestety, nie ma co rozdzierać szat. Ale chciałabym być taka poukładana, stanowcza i posiadać silną wolę, że jak postanowię - tak ma być...a ten mi tu rafaello zamachał -a ja już nogi miękkie w kolanach, tępy wyraz twarzy, ślinotok. Pomodlę się dziś o rozum i opamiętanie ; ))))
lidianna
26 października 2011, 10:51nie ma się co za bardzo przejmować, już sie stało, ważne żebyś od dziś na "dobre tory" wróciła:-) powodzenia!!!!
Agujan
26 października 2011, 10:33oj tam oj tam ....wczoraj byłaś usprawiedliwiona . Dziś bądź dzielna jedzeniowo i to już będzie dobrze... metoda małych kroczków.