Wczorajszy wieczór zaczął się fajnie ale zakończenie było złe. Otóż musiałam mieć kontakt z naszymi stróżami prawa - nie, nie...to nie ja jestem podejrzaną.... Od 10 lat w mieszkaniu pod moim mieszkaniem instalują się różnego rodzaju egzemplarze....Raz para narzeczonych z zacięciem imprezowym, raz budowlańcy, którzy grali w kręgle zrobione z pustych flaszek i kamieni w pustym mieszkaniu, para pedałów -ups gejów, którzy demolowali mieszkanie w szale "małzeńskich" kłótni....Tylko raz mieszkała tam para młodych ludzi - spokojni, grzeczni, kulturalni. Obecnie rezyduje tam (pokój ze ślepą kuchnią - taka konstrukcja bloku) pani wyglądająca jak przydrożny lolipop, czyli chodzący automatdo lodów. I nie piszę tego bezpodstawnie, uwierzcie mi, nie chcielibyście jej spotkać. Pani posiada psa rasy wielorasowej wielkosci doga niemieckiego. Pani również ma tę cechę, że lubi wychodzić nocami. A wtedy pies wyje i szczeka z tęsknoty. Pani wraca koło 2 -3 w nocy, sądzę więc, ze nie trudni się pracą w biurze. Ostatnio ożywiła nieco swenocne życie towarzyskie...oile do głosnych rozkmin dylematów życiowych o 2 nad ranem nie mogę się przyczepić, to już do wczorajszej imprezy z tańcami, muzyką i tresurą psa - i owszem. A impreza zaczęła sięw okolicach godziny 2:30 - 2:45 w nocy. Wytrzymałam godzinę, poczym zadzwoniłam pod znany numer. Panowie przyjechali szybko, otworzyłam im domofonem. Zapukali więc do mieszkania owej pani - ale tam imprezatrwała w najlepsze, niktnawet nie zwrócił uwagi, ze ktoś się dobija do drzwi. Dopiero na hasło : "policja proszę otworzyć" - zapadła nagle tak grobowa cisza, że nawet w kościele takiej nie ma. Ofkors imprezowicze nie otworzyli, udawali, że ich nie ma, policja podobijała się jeszcze i odjechała, nie wylegitymowawszy nikogo...Ale przynajmniej mogłam spróbować spać. Teraz na dole panuje grobowa cisza, wali tylko na klatce papierochami i przetrawionym alkoholem. Ktoś moze powie, że jestem wredna. Ja długo znosiłam takie imprezy, dopiero 3 raz zadzwoniłam na policję przezte10 lat. Ja po prostu nie dam sobie wchodzić dłuzej na głowę, ot co. Zamierzam udac się tez do zarzadcy nieruchomości ze skargą na właściciela i lokatora mieszkania. Muszę bronić swoich praw do odpoczynku nocnego, do względnego spokoju... Dosyć terroru pijaków i tępych matołów nie potrafiących współmieszkać z normalnymi ludźmi.
Dobra, to tyle moich rozkmin.
Jedzeniowo wczoraj było nawet nieźle, poza 1/2 kieliszka czerwonego wina w charakterze środka nasen. Mam taki feler, że kiedy zostaję sama w małżeńskim łożu to nie mogę spać. Mogłabym wtedy być na nogach 24/24. Nie biorę nic na sen, czasem łyknę wina, a i to nie działa.
Ruchowo wczoraj było i sprzątanie i szybki marsz. Więc jakaś forma ruchu.
Dostaliśmy wczoraj projekt naszego domku, nawet tę dużą żółtą tablicę budowlaną, kilka katalogów. Na wiosnę pewnie zaczniemy budowę. Nawet PiW do mnie dzwonił pogadać o tym, że przecież jakby co to możemy tylko dół zrobić, górę później....Mieszkanie jest nasze, nie mamy się gdzie spieszyć, tylko to sąsiedztwo na dole...Nie wiem, czy córka będzie je chciała.Jaram się tym wszystkim nadmiernie, ot co.
Zrobiłam zupę z dyni. Dziękuję wtym miejscu vitalijce od przepisu. Zupa super,zapach pieczonych w piekarniku warzyw bezcenny i cudowny, podobnie jak smak zupy. Włączam ja do repertuarumoich ukochanych zup.Teraz w piekarniku dochodzą pieczone jabłka pod kruszonką. Rano nareszcie zobaczyłam paskową wagę. Mam nadzieję, że tendencja spadkowa się utrzyma. A teraz pędze na stepper. Pa.