Wczoraj nie ćwiczyłam, nie miałam kiedy ....zebranie. Biegać też nie poszliśmy, bo PiW odbebniał swoją siłownię z piątku (bo w piątek wyjeżdża), więc jeszcze bieganie to już by było za dużo. Poza tym ukorzyłam się i poszłam do niego po poradę (jako stary kulturysta wie lepiej) jak często mam ćwiczyć. No więc powinnam sobie robić dzień przerwy między ćwiczeniami albo jednego dnia ćwiczyć jedną grupę mięśni, drugiego - inną. Usłyszała : 3 x w tygodniu ci wystarczy. Cóż, z wiedzą sie nie dyskutuje . Będzie stepper 4 x w tygodniu (dołożyłam sobie niedzielę - co by się nie nudzić w niedzielne popołudnia). No a te swoje przysiady i brzuszki będę robić przed lub po stepperze. Mam nadzieję, na szybkie efekty, bo inaczej sie zniechęcę. I to jest właśnie mój problem.
Dietkowo było tak sobie, bo pojadłam gotowanego mięsa i warzyw - trochę za dużo, jak przyszłam z zebrania. Poza tym latałam jak nienormalna, więc z czystym sumieniem moge sobie zaliczyć to jako 30 minut szybkiego marszu
Wczoraj jadłam :
I starter, kawa z mlekiem
II - kasza manna, 1 ciacho LU GO, jogobella light - mały kubeczek
lunch - 2 małe papryki faszerowane pomidorami, cukinią i fetą, sok porzeczkowy - 330 ml
obiad w domu - łyżka makaronu, 2 łyzki spagetti, kawa z mlekiem
kolacja - 1 jajko z mikrofali, łyżka twarogu z plasterkiem łososia, pomidor
przekąska - mięso gotowane z zupy, pietruszka z zupy, 1/2 jabłka
Bilans płynów : 2 kawy z mlekiem (po 300 ml), sok porzeczkowy - 330 ml, 2 herbaty -250 ml, woda 2 l.
Ruch
szybki marsz - przemieszczanie się między przystankami (wysiadam 1 wcześniej) a domem, szkołą, pracą, rynkiem z warzywami.Jednym słowem nalatałam się wczoraj jak wariat i po chodnikach i po schodach.
wczorajsze zebranie to porażka, było 6 osób, mało konkretów...zgłosiłam, że córa ma na librusie juz od 3 tygodni nie swoja ocenę i mimo monitów nikt jej tego nie usuwa ( w dzienniku tą ocenę ma osoba, która jest przed nią). Nie robiłabym rabanu ale jest to "2", a przy jej dobrych ocenach (póki co) ta dwója jest jak....no właśnie. No i w zamian dostałam wykład co zgłaszać, czego nie zgłaszać, jak działa Librus...a ja tylko prosiłam o krótkie : "porozmawiam z panią od biologii". Nie przekonam się chyba do nowej pani wychowawczyni.
EOT
Mam ochotę na dynię, na zupę dyniową. Chyba jeszcze nie jadłam dyni, nie moge sobie przypomnieć jak smakuje. Ale jest tak optymistyczna, radosna, taka cudnie pomarańczowa...wczoraj w warzywniaku tak słodko się do mnie uśmiechała...ale brałam już 3 kg jabłek, nie miałabym jak sie zabrać i nie przerobiłabym jej. Kupię więc sobie dynię jutro i ugotuję zupę. Jak będzie smakowała? nie wiem..
Poza tym udaję sie dziś na poszukiwanie cielistej, jasnej matowej pomadki do ust...mission impossible, pokruszyły mi sie moje ukochane cienie nude - piękne kolory ale trwałość - tragedia. Nie kupię takich samych, ale czy dostanę podobne ? Kolejny dramat. Same dramaty.
Agujan
20 października 2011, 10:52zupę dyniowa zdecydowanie polecam :) Pyszna :)