No dobra, może wczoraj przesadziłam....odrobinę. Ale :
- rzeczywiście zauważyłam, że jem wtedy kiedy mam problem, kiedy się nudzę, kiedy coś mi smakuje, kiedy ktoś przy mnie je...
- rzeczywiście jem wtedy, kiedy głodu nie czuję. Kiedy jestem głodna też jem.
- rzeczywiście jem aż do oporu, aż nie mogę się ruszyć, pochłaniam mnóstwo herbatek ziołowych na trawienie, kropli żołądkowych i tego typu tabletek (lekkie uzależnienie od leków to już inna bajka)
Nie jest tak, to fakt, że jem w ten sposób w kółko. To najczęściej zdarza się w weekendy, szczególnie w niedzielę, kiedy u mnie w domu jest słodki dzień. Wtedy krążę koło lodówki, trzaskam co chwilę drzwiczkami - raz ciacho, raz kiełbaska, raz serek pleśniowy, to znów cukierki, i żeby zagryźć słodki smak - znów kiełbaska, wędlina. W niedzielę 3 razy dokładałam sobie frytek, pieczonego kurczaka...nawet PiW nie zjadł tyle co ja. Później czułam się fatalnie nie tylko psychicznie, przede wszystkim byłam obżarta jak prosiak... no i jeszcze doszły słodycze, gruszki w czekoladzie, batoniki....
Dlaczego w ciągu tygodnia potrafię trzymać się w ryzach, staram się pilnować, żeby nie podjadać, zeby jeść tylko to, co zaplanowałam. Jednak z trudem mi to przychodzi : wczoraj już podjadłam plaster mozzarelli, 2 plastry szynki, jakieś resztki parówek - tak mimochodem, gdzieś w biegu ale jednak...Nie wierzę w siebie, nie potrafię opanować się, odmówić, powiedzieć sobie stanowcze nie. Mam w rodzinie psychologa ( z uprawnieniami do hipnozy), czyżbym musiała korzystać z jego pomocy ?
_________________________________________________________________________
Gruba kreska, którą rozdzielam moje psychiczne rozkminy od codzienności.
Jadłospis na dziś:
I - koktajl z kefiru 0% z 1/2 banana, łyżeczką otrębów owsianych i zarodków pszennych, łyżeczką kakao
II - płatki zbożowe z jogurtem naturalnym, 1 ciastkiem zbożowym i brzoskwinią
lunch - zapiekanka z kalafiora, pieczarek i pomidorów posypana żółtym serem (nie dużo, mała garstka)
obiad - buraczkowa, niezabielana i z minimalną ilością ziemniaków, na gotowanym kurczaku
kolacja - sałatka z pomidorów, twarozek ze szczypiorkiem
Ruch
wczoraj zrobiłam 100 przysiadów (było ciężko),przeszłam 6 przystanków pieszo.
Dziś planuję 30 minut steppera
I motto na nadchodzący czas : wziąć się w garść, nie dać się!
TygrysekTygryskowy
18 sierpnia 2011, 11:15ja mam swoje zdjęcie brzydkie na lodówce, ma odstraszać mnie
TygrysekTygryskowy
18 sierpnia 2011, 11:10ciekawy wpis! <br> Może własnie dlatego, że sobie aż tyle odmawiasz w tygodniu... Może gdybyś zrobiłą tak: we wtorek jeszcze ekstra kiełbaskę, w czwartek ekstra serek, w piątek pół słodyczy.... W niedziele pewnie się nudzisz, a jedzenie jest "cieakwe" - może znajdz sobie zajęcie na niedziele, albo odpoczywaj z dala od lodówki?
Morinho
17 sierpnia 2011, 12:19zamiast do lodowki, spogladalem na talerz obok lodowki, na ktorym byly przerozne owoce i warzywa, warto przetestowac :)
rozaar
17 sierpnia 2011, 09:58bo ja koniecznie muszę wziąć się w garść.W pracy pakuję do dzioba wszystko co znajdę w zasięgu wzroku.