Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
sądny dzień


Kurna, mam dzisiaj sądny dzień, wczoraj zresztą też. Kupowałam bilety na staleczkę przez neta i tak nakręciłam, tak nacudowałam, że w efekcie pieniądze poszły z konta a zamówienie i rezerwacja zostały anulowane. Kupowałam dziś 2gi raz i tym razem ok. Ale wydzwaniałam dziś od rana do klubu, w końcu jakaś lala podała mi namiary na faceta, który się zajmuje tym systemem, dodzwoniłam się, on mi kazał napisać maila - napisałam. Zobaczymy, czy to się da odkręcić, w najgorszym wypadku będę 83 zeta do tyłu. No masakra!!

Pani kiero każe miesiąc kończyć : mieliśmy dużo przetargów, wadiów, odsetek...Rozpisała mi na kartce co jak zaksięgować...jak to zobaczyłam to byłam w szoku...Pamiętacie takie rysunki z cyklu znajdź drogę do celu? No to właśnie miałam mnóstwo kont, kwot i kresek co na jakie konto i po której stronie...Później jeszcze cholerne konto EUR wyceniałam na koniec lipca...noszzzz bananasss

Z tej okazji łeb mi napiernicza, i mam ochotę juz sie stąd ewakuować.

Zapisałam się na spływ po Obrze, a ze jedzie pan prezes bez pary, a ja +mąż+dziecko =3 to musiałabym być z nim w kajaku...Udało mi się wybić dziecięciu z głowy tą eskapadę. dziecko stwierdziło : wolna chata jak fajnie! A już wyjazd wisiał na włosku, ja i prezio - nigdy. Ale już widzę jak będzie tokował, czarował, brylował a jego dwór dookoła : ach, och, hahaha, hihihi... Bezcenne!

Moje menu na dziś to :

I - płatki ryżowe na mleku (ugotowałam, ha!) z żurawiną, brzoskwinią i odrobiną soku z malin, kawa z mlekiem

II - pasztet z cukinii - 2 kawałki (nawet nie miałam czasu zjeśc kulturalnie, tylko jak świnia, przy papierach, przy kompie...)

lunch - znane już i oklepane : płatki fitnes z jogurtem naturalnym, suszonymi śliwkami i żurawiną i nektarynką i gruszką

obiad - curry z piersi kurzęczej, z łyżką makarony pełnoziarnistego

kolacja - surówka z kapusty pekińskiej, pomidora, papryki, jajko, makrela

Ruch :

wczoraj ruchu nie było, no był bieg po Askanie, przymierzenie czarnych i granatowych rurek jeansowych, bieg na autobus. Zero przysiadów, zero brzuszków.

Dziś zrobię to, co miałam robić wczoraj.

A tak, wczoraj całkiem pozbawiło mnie mózgu i zakupiłam czarne rurki. PiW orzekł, że fajnie, baba jakaś w przymierzalni : o, pani tak ładnie wygląda w tych spodniach, musze córkę przyprowadzić, żeby sobie takie spodnie kupiła...Nie, jak załozyłam to mi się tez podobały, no nie będę skromna...wiem, ze mam zbyt rozbudowane uda, wiem ale raz kozie śmierć, o takich marzyłam!

Wczoraj pytałam PiW jakie  miejsce na tatoo wybrać...teraz wymyśliłam bok albo łopatkę. Jak tak dalej pójdzie to wogóle go nie zrobię. A tak bardzo chcę....

 

  • rozaar

    rozaar

    10 sierpnia 2011, 15:39

    nie robię,nawet nie biegam,bo strasznie tam mokro .Udanego kajakowania.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.