Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
poweekendowa spowiedź


Jak w tytule, rozliczam się z moich grzeszków :

-piątek : było sporo maszerowania, dieta utrzymana, zrobiłam swoje brzuszki i przysiady

-sobota : byliśmy na Długim, popływałam sobie, ale nie zrobiłam przysiadów, brzuszków. Poza tym nie piłam tyle ile zawsze piję (czyli 3 litry wody), dieta ok.

-niedziela : dzień słodyczy u mnie w domu (mamy taką zasadę, że słodycze tylko w niedzielę), pozwoliłam sobie na lody chałwowe z Grycana (uwielbiam) i 2 batoniki zbożowe w czekoladzie. Poza tym basen : 12 x 50 m. Później totalne lenistwo, odgniatanie boczków, książka, zaległy film na dvd.

Byliśmy w sobotę u dziecięcia na Długim, akurat pływała na optimistach. Rozmawialiśmy moze ze 3 minuty, taka była zajęta. Ofkors nie tęskni, ofkors nie chce wracać. Pomimo tego, że jest spalona na czerwono, wpadła twarzą w pokrzywy na podchodach nocnych, i wysiadając z kajaka rozcieła noge na małżach....Moje dziecko to wojownik.

Poniedziałek, więc dieta jak najbardziej jest ok.

Menu:

I- 3 łyżki musli, 1/2 jabłka, 1/2 brzoskwini, kawa z mlekiem

II - twarozek, brzoskwinia

lunch - kalafior zapiekany z szynką i serem, jogurt malinowy

obiad : bulionówka zupy kalafiorowej, gotowane udko z kurczaka

kolacja : jajko, ogórek, pomidor, szynka z indyka - 2 plastry

Ruch - 150 brzuszków, 150 przysiadów, marsz

Plan ambitny, jestem sama w domu więc nic mnie nie rozproszy.

A w piątek żadnych butów nie kupiłam, tych ostatnich nie było, te pierwsze mają tak krótkie paski, że nie sposób w kostce zapiąć, a te środkowe na żywo brzydkie. Tak więc dalej trwam w poszukiwaniu ładnych, wygodnych butów - byle nie płaskich.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.