Paskudnie dziś za oknem, znów szaroburo, wieje jak wściekłe... Nienawidzę takiej pogody.
W związku z tym nastrój mam jak najbardziej porąbany. I jeszcze spać mi się chce jak jasny gwint... no oczy mi się same zamykają, nie wiem czy to pogoda, ciśnienie czy inne czary-mary. W każdym razie senność jest niczym nie uzasadniona.
Wczorajszy dzień i sobota : leżenie, odgniatanie boczków, czytanie, oglądanie tv, nuda, nuda, nuda i zero ruchu.
Restauracja serwuje dziś:
I- musli z mlekiem, kawa
II- twarożek, jogobella malinowa mała, jabłko
lunch - tortilla, a w niej : kapusta pekinska, ogórek, grillowany kurczak (ale ta tortilla to już się długo nie powtórzy)
obiad - schabowy, surówka
kawa z mlekiem
kolacja - jajko, warzywa : pomidor, ogórek
Wyprawiłam rano PiW do Kutna, jest już w drodze powrotnej, myślałam, że zapowiada się samotny wieczór...
Ruszyłam w sobote na zakupy, chciałam sobie zakupić kilka T-shirtów (ale takich blisko ciała), zwykłych, prostych, bez ozdób, nadruków w kolorze białym, czarnym, szarym i capuccino...ale niestety w sieciówkach nie uświadczysz takowych, a jeżeli już jest to cena zaporowa ! Albo ja mam taki spaczony gust, albo moda jest spaczona. Pewnie, skłaniam się ku tej pierwszej opcji...
Poza tym głowa boli, chyba to migrena. chcę już się urwać z pracy...