Ufff w pracy zapiernicz, że szok... na nic nie mam czasu.
Do galerii dodałam fotkę słonia na nartach - tak oto ja, masakryczne 66 kg niestety, powinnam zmienić pasek co też uczynię.
Diety nie ma wcale ; przywiozłam oscypki więc się nimi pasę, poza tym w górach jadłam na żądanie i teraz ciężko mi się odzwyczaić. Poza tym zamiast sałatek biorę do pracy bułkę z pełnego ziarna, z sałatą serem i szynką. Reszta bez zmian. z dietą rozkręcę się od 1 marca.
Męczy mnie dalej taki uporczywy kaszel,mam go już dosyć i chyba w piątek znów pójdę do lekarza.
Wczorajszy dzien upłynął mi poza tym pod znakiem okropnej biegunki.... zatruliśmy się czymś w domu : ja, PiW, córcia. Najbardziej to jej mi było szkoda, ledwo w szkole wysiedziała. Ja to nawet dziś w nocy wstawałam
To tyle, wracam do pracy, chociaz nie mam motywacji do niczego.
tarantula1973
16 lutego 2011, 14:12ten skafanderek to tylko taka "wisienka na torcie". Oscypki zwłaszcza na ciepło z żurawinką...pyszności
Morinho
16 lutego 2011, 10:56i nie widze tego slonia na tym sniegu :) a jak juz to ten ocieplany skafander chyba? Oscypki? mniam.... wedzone? mniam....