Mam doła i to bardzo.
Dowiedziałam się, że mój dziadek jest w szpitalu, być może czeka go operacja... trafił z jednego szpitala do drugiego z bólami brzucha... Kilka lat temu, moja babcia też trafiła do szpitala z bólami brzucha, po otwrciu jamy brzusznej okazało się, że ma tak dziurawe jelita, że nic się nie da zrobić, parę dni później odeszła.... Ja wiem, ze to jest nieuchronne, że po to się rodzimy... żeby umrzeć.
W marcu tata idzie do szpitala bo ma niedrożne tętnice (jest po by-passach, i udarze, który na szczęście nie pozostawił zmian), tata ma cukrzycę, dziadek ma cukrzycę, babcia miała cukrzycę.... ja jeszcze nie mam ale spodziewam się.
Zajadam stres... moja dieta poszła w las, właśnie pożarłam 2 liony, parówkę żółty ser,
Małżonek poszedł oglądać z kolegami ręczną i wiem, że na 1 piwie się nie skończy, a ja będę się wściekać. W takich chwilach mam ochotę zapalić. Mam ochotę zostać sama, tylko ja i córka... Po prostu to małżeństwo mnie czasem dobija, czasem mam dość...
Morinho
24 stycznia 2011, 07:11tylko sie nie zamartwiac! A wiesz... kazdy turniej, nawet ten pilki recznej sie konczy kiedys, wiec bez obaw, glowa do gory :) Mimo wszystko usmiechaj sie !
OluSkAAAAAA
22 stycznia 2011, 20:13Ehhh... Słabsze dni zawsze się zdarzają, nie ma co się przejmować i dołować. Wiesz, w końcu przydją te lepsze dni i waga będzie leciała wdół i tego Ci życzę! ;)*