Caly tydzien byl taki piekny. W sobote bez ncizego wyskoczyla impreza:( a tam wcielam z 1100 kcal na szczescie ze w ciagu dnia bylo ok. Przed imprezka wskoczylam na rowerek i udalo mi sie spalic 300kcal. ( to co zjadlam do imprezy to spalilam)
Niedzielka do poludnia byla ok, pozniej pojechalam do mamy a tam pizza (1 duzy kawalek) troche jagodek ogoreczka i z 600 kcal znow wcielam:( wracajac do domu myslalam ze umre tak mnie brzuch bolal. Moj organizm chyba odzwyczail sie od tak tlustego jedzienia i dawal mi znaki. Wrocilam do domu wzielam cos na brzuchola i przeszlo. Mialam w tym tyg juz sobie dac spokoj z rowerkiem, ale ze nagrzeszylam przez weekend to siadlam i pedalowalam przez caly film i tak to spalilam 700kcal. Chociaz trocheeee, dobre i to, ale co bedzie z waga we wtorek? az sie boje myslec:( i znow bede wsciekla, ze nic nie spadlo, a to wszystko przez te oczy bo co widza to chca zjesc. hehe