Czas płynie nieubłaganie. Za tydzień mój chłopiec skończy 2 latka. Będzie impreza, tort, balony i prezenty. Zrobię górę jedzenia, potem założę sukienkę, spryskam się perfumami i jak przystało na najszczęśliwszą matkę na świecie, zaśpiewam "sto lat". Pozwolę mu zjeść tyle słodyczy ile będzie chciał i będę się uśmiechać promiennie. Potem posprzątam, pozmywam, położę go spać i wreszcie zdejmę maskę.
Pogodziłam się ze wszystkim, żyje prawie normalnie. Robię to wszystko co inni ludzie. Tyle.
ellysa
19 sierpnia 2017, 11:47ja nawet maski nie zakladam,mam dosc udawania,ze jest ze mna zle,ale podziwiam Cie....
Martuska.
26 lipca 2017, 09:26Lubie czytac Twoj pamietnik. Jest szczery. Mam to samo mimoz iz uwielbiam i kocham.nad zycie swoje dziecko to kaxdego dnia zastanawiam sie "po co mi to bylo" Nie moge patrzec na swoj brzuch mimo iz waze 10kg mniej niz przed ciaza. Na ta okropna blizne. NajgorsE jest to poczucie ogromnej odpowiedzialnosci. Caly czas mysli zajete nim. Moim synem i tak juz bedzie chyba do konca zycia. I pytania "czy daje mu wszystko?" Kazdy mowi ze im starszy tym bedzie lepiej. A wcale nie jest. Jest jeszcze wiecej roboty... Nigdy w zadnej pracy nie bylam tak zmeczona jak przy dziecku. A pracowalam ciezko. Macoerzynstwo to zawod jak kazdy inny. Trzeba miec do niego okreslone predyspozycje. Tak jak nie kazdy nadaje sie na prezentera wiadomosci,kucharza czy lekarza tak nie kazda kobieta nadaje sie na matke...
remini
10 lipca 2017, 08:50Ja też niedawno zostałam mamą, powiem szczerze, myślałam, że będzie łatwiej, ale nie jest źle :). Tylko, że ja mam ogromne wsparcie męża a i ciała mi nie zniszczył w ogóle mój dzidziuś. Trzymaj się, życzę dużo sił.
tajusia20
8 lipca 2017, 20:46Caly czas zastanawiam sie czy pakowac sie w "macierzynstwo", z jednej strony chce, chcialabym poczuc jak to jest, ale z drugiej strony czy ta "gra" jest warta swieczki? Czy nie bede zalowac? Jestem osoba ktora lubi swoja wolnosc i autonomie i kurde jakos nie wyobrazam sobie non stop zajmowac sie dzieckiem, lubie robic co chce i kiedy chce i w zasadzie mam chyba wszystko co mi potrzeba do szczescia oprocz no wlasnie - dziecka? Sama niewiem ale czesto chodzi mi to po glowie... Lubie czytac Twoj pamietnik, mimo ze smutny ale jest taki inny, zyciowy, nie lukrowany jak zdjecia na insta i fb, kurde czy naprawde jest tak zajebiscie ciezko? Fajnie, ze wrocilas, ale strasznie przykro sie czyta, ze jestes taka nieszczesliwa... Bardzo Ci wspolczuje.. Powiedz mi zmienilo sie cos po tak dlugim czasie? Jest troche lepiej? Zastanawiam sie czy to prawda co mowia ze z 2-letnim dzieckiem to juz z gorki? Czy to tylko pic na wode, ciagle obowiazki, brak czasu, sily, moze chociaz male chwile radosci z macierzynstwa? Czy po prosty wieczne niewyspanie i pernamentny brak spokoju? I jeszcze ten usmiech przyklejonu do twarzy jakie to macierzynstwo jest cudowne?
Tallulah.Bell
8 lipca 2017, 22:43Zmienilo sie tylko tyle ze mam jeszcze mniej czasu i sil. Bardzo malo śpię bo pracuje w nocy, potem 4 godziny snu, pobudka z Malym i do poludnia sie nim zajmuje. Pozniej klade sie z nim na drzemke i to by bylo tyle mojego spania. Mnie sie nie wydaje ze to juz tyle czasu minelo. Mam wrazenie ze jeszcze niedawno bylam na wakacjach na Krecie, taka szczęśliwa. Dziecko wzbudza bardzo specyficzne emocje. Wiesz ze to maly czlowiek, stworzony przez Ciebie, jestes dla niego calym swiatem, liczy na ciebie i nie możesz go zawiezc. I jeszcze jest taki sliczny jak laleczka i uroczy, nawet jak coś zmajstruje. Ale macierzynstwo nie jest cudowne. To orka na ugorze, bo jest tyle dodatkowych obowiązków i wyrzeczen. Trzeba sie zmuszac zeby robic to wszystko co do ciebie nalezy nawet jak nie masz juz sily na nic. Ja nigdy nie odpoczywam, jestem w stanie stałego czuwania nad moim synem. Majac dziecko mozesz zapomniec o spokoju czy niezaleznosci. Twoje potrzeby pomijasz bo dziecko najwazniejsze. Juz nawet nie chce wchodzic w temat mojego malzenstwa bo ono umarlo juz dawno.
am1980
9 lipca 2017, 14:12Jeśli masz choć trochę wątpliwości i cenisz sobie swoją niezależność to nie pakuj się w macierzyństwo...ja akurat mam takie samo zdanie na ten temat jak Tallulah...jeszcze przed ślubem myślałam o dziecku, ale fajnie nam się Żyło, podróżowaliśmy, od niczego i nikogo nie byliśmy uzależnieni, nic nie musieliśmy...aż tu w zeszłym roku okazało się, że jestem w ciąży...3 dni płakałam i nie były to łzy radości, po tych trzech dnia zaczęłam się na siłę przekonywać, że będzie fajnie...mój mąż twierdził, że gorsze rzeczy ludziom się przydarzają...cały czas próbowałam sobie wmówić, ze będzie dobrze, że będzie fajnie...ale nic nie czułam, nie obudził się we mnie instynkt macierzyński, powiedzieliśmy rodzicom, którzy wpadli w zachwyt na tę wiadomość i znowu próbowałam sobie tłumaczyć, że skoro dziadkowie tak się cieszą to ja też powinnam...ale nie potrafiłam się cieszyć nic a nic...chciałam żeby brzuszek już było mi widać, że może jak będzie to dla mnie takie namacalne to coś poczuje...w 10 tygodniu zaczęłam krwawić, szpital i okazało się, że dziecko już nie żyje...płakałam i to bardzo, bo jednak było to moje dziecko i nie chciałam, żeby spotkał je taki los, ale gdzieś w głębi czułam ulgę, że los zdecydował za mnie...nigdy w życiu nie chciałabym doświadczyć tego jeszcze raz, czasami myślę, że po prostu udało mi się...nic nie poradzę na to, że nie ruszają mnie małe dzieci, kobiety w ciąży, że nie mam zupełnie instynktu macierzyńskiego...nic a nic...dlatego też bardzo lubię czytać pamiętnik Tallulah bo mam wrażenie, że czytam o sobie, z tym, że ona ma odwagę głośno o tym powiedzieć i przyznać się, że macierzyństwo to nie jej bajka...jesli się zastanawiasz nad dzieckiem to kup sobie lalkę, niech ryczy w nocy, wstawaj do niej kilka razy, karm przewijaj, nie wysypiaj się i zobaczysz czy o to Ci chodziło...
Tallulah.Bell
9 lipca 2017, 15:25Ja w 16 tygodniu pojechalam do szpitala bo zaczelo sie krwawienie. Bylam przygotowana ze to koniec, i tak jakbym miala nadzieje ze to bedzie koniec. Jednak wszystko sie uspokoilo. Jeszcze dodam ze im dziecko wieksze tym jest trudniej. Mam dodatkowe stresy bo choruje i sama musze sie z tym zmagac. Jest cala masa rzeczy ktore trzeba ogarniac i jeszcze zapewniac dziecku jakies rozrywki, bo nie moze caly dzien ogladac bajek. I pytanie czy chcialoby ci sie bawic z dzieckiem, tarzac po podlodze kiedy trzeba, udawac zwierzątka, spiewac piosenki. Ja sie do tego wszystkiego zmuszam i modle sie zeby przetrwać jeszcze rok, zeby poszedl do przedszkola.
tajusia20
9 lipca 2017, 17:05Mam prawie 27lat i mnóstwo moich kolezanek już powychodziło za mąż i część z nich ma dzieci, niektóre nawet dwójkę. A ja? Mam narzeczonego, stabilną pracę, lubię podróżować, czytać mnóstwo książek, uczyć się i rozwijać jednak czegoś mi brakuje nie wiem właśnie, czy na pewno dziecka? Każdy się pyta kiedy będziemy mieć dziecko, moi rodzice, przyszli teście i w zasadzie cała rodzina, ciotki, wujkowie, itp itd - wiadomo jak to jest na spotkaniach rodzimych, świętach, zawsze tak było że pytają kiedy ślub, później dziecko a później kiedy drugie do pary i bla bla bla do znudzenia aż niedobrze się robi.... Lubię dzieci, bardzo dobrze się z nimi dogaduje, ale... no właśnie... nigdy nie miałam styczności z niemowlakami, i mały dziećmi w sensie takimi co jeszcze nie umieją np. mówić, chodzić itp., duże dzieci czasami pilnowałam u siostry narzeczonego jak chcieli gdzieś wyjść, tylko, że to dzieci starsze lat 10+ więc wiadomo jest inaczej, jednak gdy po kilku godzinach wracaliśmy do domu to cieszyłam się, że mogę w końcu odpocząć albo coś sensownego porobić ( z nimi najczęściej w coś graliśmy w jakiś monopol albo w karty, zamówiliśmy pizze, włączyliśmy tv i jakoś czas zleciał), jednak to tylko było kilka godzin i już byłam lekko zmęczona więc nie wiem jak by to było gdybym miała swoje? Moja mama niby mówi, że swoje to się kocha tak jak ona nas kocha (mam młodszego brata), a innych dzieci to do tej pory nie cierpi, że swoje to się po stópkach całuje, po pupci i kocha nad życie. Kiedyś zapytałam ją szczerze czy żałuje, że nas urodziła? że gdyby nas nie było to miałaby więcej kasy, nie była by uwiązana itp itd a ona mi powiedziała, że co jej po kasie, ale nas by nie było, a tak ma chociaż dzieci, ja już z nią nie mieszkam od 3lat - wyjechałam do narzeczonego 250km dalej... ale mimo wszystko dziwi mi się, że ja nie chce mieć dziecka "do kochania". Gdyby można było urodzić a później w razie czego cofnąć czas ale wiadomo tak się nie da niestety... Pewnie gdybym miała to bym kochała nad życie i robiła wszystko co w moje mocy żeby dziecko było szczęśliwe ale... cały czas się zastanawiam czy właśnie tego chce? Dlatego czytam chociażby Twój pamiętnik, i niestety takich matek nieszczęśliwych i niespełnionych jak ty mimo, że na pewno Kochasz swojego Synka jest cała masa, szczęśliwych niby też.... stąd ten dylemat... może odpuszczę temat i poczekam do 30 chociażby...
Tallulah.Bell
9 lipca 2017, 17:22Pomimo ze kocham mojego synka to gdybym mogla cofnac czas to nie wahalabym sie ani sekundy. Moze mialabym inne podejscie gdybym miala wsparcie meza, wiecej czasu dla siebie, no i gdyby ciaza nie zniszczyla tak mojego ciala. Na kilka godzin to fajnie zajac sie dzieckiem bo to "cos innego" . Potem możesz wrocic do siebie, wyspac sie, obejrzec film, pomalowac w spokoju paznokcie. Ja marze o samotności, spokoju bo tego nie mam.
am1980
9 lipca 2017, 20:24wiesz ja do tej pory zastanawiam się czy to był chłopiec czy dziewczynka, do kogo było by podobne, kim by zostało w przyszłości i mimo, że żałuję poniekąd że stało się jak się stało, bo nie chciałam żeby moje dziecko umarło, to nie chciałabym kolejnego i wiem, że zrobię wszystko żeby do tego nie dopuścić...przykre to co napiszę, ale poczułam ulgę, kiedy poroniłam i wtedy w szpitalu pierwszy raz od 8 tygodni normalnie spałam...
Doma19
8 lipca 2017, 20:04Pokochalas syna?
Tallulah.Bell
8 lipca 2017, 22:46Tylko dla niego codziennie zwlekam się z łóżka. Gdybym go nie kochała, odeszlabym juz dawno. Jest dla mnie wszystkim.
j.lisicka
8 lipca 2017, 19:39On i tak to wyczuje.
paula70
8 lipca 2017, 14:36Witaj po długiej nieobecności ! Dla pocieszenia powiem Ci, że sama zostałam niedawno matką i nic już nie jest takie samo jak kiedyś, a wręcz przeciwnie- zresztą tłumaczyć Ci nie muszę, sama wiesz doskonale jak to jest. U mnie przez pewien czas było po prostu tragicznie. Ale wzięłam się w garść, jakoś to idzie i chociaż pewnych aspektów mojego życia już nigdy nie odzyskam to trzeba się cieszyć tym co się ma. Pozdrawiam Cię i mam nadzieje, że to jednak nie jest " maska".
am1980
8 lipca 2017, 13:09Matko...sto lat to Cię tu nie było, co u Ciebie, napisz coś więcej, jak relacje w domu i z mężem i jak mały...to już dwa lata...szok...brakowało mi Ciebie i Twoich przemyśleń...
VITALIJKA1986
8 lipca 2017, 12:56eh nie tylko Ty masz takie odczucia bycia "matka".Mam kolezanke ktora do 4 roku zycia nie kochala syna az cos "zaskoczylo".........Pozdrawiam
beaataa
8 lipca 2017, 11:35I tak samo jak większość z nich..
angelisia69
8 lipca 2017, 10:26tak sie pieknie zapowiadalo do momentu "zdejme maske" :(