Odkąd pojawiło się na świecie dziecko, wszystko zmieniło się na gorsze. Albo musiałam z czegoś zrezygnować, albo coś się bezpowrotnie skończyło albo zniszczyło. Naturalną reakcją jest, że postrzegam czas "z dzieckiem" jako ten gorszy.
Wróciłam do pracy nie dlatego, że chciałam, bo teraz jest mi cholernie ciężko pogodzić obowiązki domowe z opieką nad dzieckiem, ale to była jedyna droga żeby się wyrwać z domu. Teraz mąż musiał przejąć część obowiązków, a ja nie muszę tyle czasu zajmować się Małym i przynajmniej w pracy mam święty spokój. Nie mam czasu na siłownie, rower, kosmetyczkę czy wyjście na babskie zakupy, ale wszystko jest lepsze od siedzenia z dzieckiem w domu. Przez pierwsze miesiące jego życia zostałam zmuszona przez innych do siedzenia w domu całymi dniami z plączącym dzieckiem, pomimo, że błagałam o pomoc, mój maż mnie zbagatelizował. I tak sobie żyje z poczuciem braku zrozumienia od kogokolwiek. Mam uraz i zajmowanie się dzieckiem to dla mnie jakby zło konieczne. Więc pomimo, że padam czasami ze zmęczenia, to za nic w świecie nie zrezygnuję z pracy, bo to moja ucieczka.
Nie jestem w stanie odbudować relacji z mężem, bo my nic nie możemy robić razem. Jedno cały czas musi się zajmować Małym, więc nie spędzamy razem czasu, a to nie sprzyja ani rozmowom ani niczemu. Nie pokażę mu się nago, bo boje się że jego reakcja mogłaby mnie zabić. Obojętność wobec mojego wyglądu wdeptuje mnie w ziemię. Jestem jeszcze młoda, a już nigdy nie poczuję co to bliskość, taka bez skrępowania.
Nie jest tak, że nie robię nic innego poza narzekaniem i użalaniem się nad sobą. Staram się skupiać na bieżących czynnościach, nie myśleć za dużo. Wmawiam też sobie i powtarzam jak mantrę, że mam zdrowe dziecko, mąż mnie nie bije, nie pije, zajmuje się dzieckiem, mamy dom i pieniądze. Wałkuję to na okrągło i czasem jest prawie normalnie. Jednak raz na jakiś czas coś mnie ściśnie w środku, nie pozwalając złapać tchu. Tak się chyba odczuwa rozpacz.
I nie potrafię zrozumieć kobiet, które tak namiętnie wychwalają macierzyństwo jako coś najcudowniejszego na świecie, bo mnie to zniszczyło. I nie obwiniam o to mojego syna, a mam straszne wyrzuty sumienia, że nie potrafię być taka matką na jaką zasługuje.
Furia18
14 sierpnia 2016, 09:44Byłaś już u psychologa chyba. Jak wrażenia?:)
zrzuce_dyche
28 lipca 2016, 17:06Piszesz, że nie możecie nic zrobić razem, bo jedno musi zajmować się dzieckiem. A próbowałaś zorganizować coś fajnego w trójkę? Też mam malucha, też bywa ciężko, ale gdy miał rok, wpakowaliśmy go w plecak i łaziliśmy po górach, żeby nie siedzieć w domu, albo spacerować pod blokiem. Kupiliśmy krzesełko na rower, śmigamy w trójkę krotkie trasy, naprawdę się da fajnje, aktywnie spędzać całą rodziną czas. Wiem, że praca-dom-dziecko-praca, i masz prawo być zmęczona, ale naprawdę polecam wyjście z domu , ruch, endorfiny, te sprawy...
katherine20131
20 lipca 2016, 23:22idzcie na terapie mówie poważnie albo chociaż zacznijcie chodzic na wspólne spacery z małym
blanka444
20 lipca 2016, 12:04Wysłałam ci wiadomość priv - przeczytaj proszę!
Hushh
20 lipca 2016, 11:48Egoistka z Ciebie, wyznająca kult ciała :) Najwidoczniej wcale się tak z mężem nie kochałaś jak Ci się wydawało. Moja siostra po ciąży przytyła 20 kg, ma rozstępy i cellulit, ale nie narzeka, pracuje nad sobą, godzi wiele obowiązków, a Ty marudzisz, na Vitalię jakoś czas znajdujesz
Aspenn
20 lipca 2016, 12:18Kadazy i co twoja kuzynka dalej jest z takim supkuem? tutaj to tylko wspolczuc,nie ma czym sie chwalic.
Piegotka
20 lipca 2016, 11:00Przynajmniej masz odwagę mówić głośno o tym jak się czujesz. Mam nadzieję że jakoś się wszystko poukłada. Pozdrawiam serdecznie
tiennka
20 lipca 2016, 09:00Wiesz.... ja to ci tylko współczuję. Serio, rozumiem, jak to jest, jak nie ma od męża żadnego wparcia przy dziecku... Jak dziecko ciągle płacze, to każda matka potrafi mieć dość. Rozumiem też żal wobec męża i to poczucie oddalania się... I DOSKONALE rozumiem, że to, że dziecko zdrowe, a mąż nie pije i nie bije ci nie wystarcza. Mi też by nie wystarczyło. Nie wystarcza. Ale na pocieszenie - może być lepiej. Naprawdę może! Ale wymaga to trochę i czasu, i wysiłku - i to dobrze ukierunkowanego wysiłku. Trzymaj się tam :)
Clarks
20 lipca 2016, 08:56Dziecko niczego nie zepsuło. Gdybyś miała wcześniej boskie ciało - to ono teraz by takie nadal było. Gdybyś miała pasje i zainteresowania - to one nadal by trwały. Gdybyś miała wcześniej przyjaciół - byliby przy Tobie. Gdybyś miała udany związek z mężem - to nadal był u udany. Żyłaś w fikcji, totalnej ułudzie. Pojawienie się dziecka to wszystko zdemaskowało. A Ty ... cóż ... Wybrałaś dobie to dziecko jako ofiarę swoich frustracji i robisz tak jak robiłaś wcześniej: wkręcasz się w ułudę: że gdyby nie dziecko to ... Bla bla bla. Spójrzmy prawdzie w oczy: nie urodziłaś go strasznie młodo. Co osiągnęłaś wcześniej poza tym, że raz na chwilę udało Ci się schudnąć? Ja urodziłam pierwsze dziecko w wieku 22 lat, drugie w wieku 27. Mając małe dzieci skończyłam 3 kierunki studiów. Mam super pracę. Zwiedziłam całą Europę. ZAWSZE byłam szczupła. Miałam oddanych przyjaciół. ZAWSZE 2 razy w tygodniu chodziłam na fitnes. Kino, restauracja - to norma. A Ty ??? Tylko jęczysz. Weź dupę w troki i zacznij działać. Nie rób z dziecka porodu swojego impasu, bo wcześniej wzlotów w Twoim życiu też nie było. Przeczytaj swój pamiętnik z czasów kiedy dziecka nie było. Ja przeczytałam i wiesz co tam bylo??? Nic! NUUUUDDDAAA .
Tallulah.Bell
20 lipca 2016, 10:35Lepiej się poczułaś pisząc tu jakie masz świetne życie? Skąd możesz wiedzieć co osiągnęłam a czego nie? Wywnioskowałaś to na podstawie kilku wpisów sprzed kilku lat? Zawsze bylaś szczupła? 67 kg to nie jest szczupła kobieta, nie przy tym wzroście. Ja przytyłam na studiach, bardzo ciężkich z resztą, oraz przez sterydy, które brałam z powodu ciężkich alergii. Trwało to niecały rok i szybko się opamiętałam i wzięłam za siebie. Poza tym ZAWSZE byłam szczupła, teraz też jestem, ale mam zmasakrowany brzuch i piersi na co nie miałam wpływu. Na całym ciele ani jednego rozstępu, tylko na brzuchu. Byliśmy z mężem bardzo szczęśliwi, zakochali i przyklejeni do siebie jak nastolatki. Niestety ciaża i poród odebrały mi cała kobiecość i nie jestem w stanie spojrzeć na siebie jak na kobietę, jedyne co widzę to mocno zużytego robota do prac domowych i opieki nad dzieckiem. Mąż tez się nie popisał jeśli chodzi o pomoc i wsparcie, więc mam do niego całą mase żalu. Dziecko mocno ogranicza moje kontakty z ludźmi, bo nie wszędzie da się go zabrać, a wyjścia wymagają strategii niemal jak na wojnie. W efekcie lepiej zostać w domu niz cała upocona sie z nim mocować przy ubieraniu, a potem zwijać się z miejsca docelowego bo wyje jak oszalały. Dzieci tak mają niestety, że nie da się przewidzieć niczego. Nie wspominając o noszeniu jak wielbłąd wszystkich niezbędnych mu rzeczy. Wyjście z małą torebeczką to dla mnie odległe, mgliste wspomnienie. Teraz wiem jaka kiedyś byłam cholernie szczęsliwa i jak mi było cudownie. Dziecko niczemu nie jest winne, ale gdybym jakimś cudem zdołała przewidziec jak będe się czuła jak już się urodzi to nie sprowadzałabym go na świat. Ciesz się swoim super życiem, skoro uważasz że jest takie super i jesteś spełniona jako matka.
Aspenn
20 lipca 2016, 11:40Oj Tallulah kiedy ty w koncu zrozumiesz ze idealuzujesz swoje zycie sprzed pojawienia sie dziecka?Zgadzam sie z Clarks, gdybys miala szczesliwy zwiazek przed to taki by pozostal,tak samo z pasja i zainteresowaniami. Twoj zwiazek nie byl taki idealny jak go przedstawiasz,gdyby byla swietna relacja miedzy wami to taka by pozostala mimo pojawienia sie dziecka. Moj maz byl ze mna przy porodzie,wspieral mnie w trakcie ciazy i po porodzie,widzial ile przytylam i jak wygladalam, mialam w nim wsparcie i mam ciagle na kazdym kroku,pojawienie sie dziecka nic nie zepsulo a jeszcze bardziej umocnilo nasza relacje. Zmierzam do tego ze gdyby bylo tak pieknie miedzy wami to twoj maz widzialby ze cierpisz i staral by ci sie pomoc,brak seksu przez rok to juz calkowita abstrakcja. Nie ma u was rozmowy,nie ma seksu,nie ma wsparcia. Facet ma cie w nosie,nie obchodzi go co przezywasz i czujesz,wiec kiepski z nie partner.Albo sie dobrze kamuflowal albo taki byl od zawsze a ty go idealizowalas. Nie wierze ze pojawienie sie dziecka zepsuloby taka "wielka milosc" jak to opisujesz.
krcw
20 lipca 2016, 17:35Staram sie zrozumieć twój punkt widzenia Tallulah.Bell bo tez nie jestem fanka dzieci ale tez zgadzam sie z Clarks i Aspenn - wszyscy to widza tylko Ty tego Tallulah.Bell nie widzisz, nie masz i nigdy nie miałaś wspaniałego męża, jeśli ktoś zachowuje sie tak jak on teraz to tylko dowód na to ze nie jest i nie byl nic wart bo w trudnych chwilach nie jest twoim wsparciem i przyjacielem, każdy dupek może byc super mężem gdy wszystko jest ok a gdy pojawiają sie problemy dopiero mozna ocenić człowieka i relacje...co do życia przed ciążą tez nie wydaje mi sie żebyś cos fajnego/wartościowego robila. Gdybyś miała fascynującą cie prace/hobby przed ciążą to miałabyś je nadal bo znam masę ludzi którzy z niczego nie rezygnują mimo dzieci, mając pieniądze i odrobinę dobrych chęci w dzisiejszych czasach mozna naprawdę wszystko tak zorganizować ze sie da...mam przykład w rodzinie, oboje pracują w Google, wyprowadzili sie z Polski, dużo podróżują po świecie, USA i Europa, oboje kilka razy w tygodniu chodzą na siłownie i mimo 2 dzieci jakoś wszystko organizują, albo dzieci sa w żłobku albo dziadkowie przylatują do nich i przejmują opiekę czasem nawet na kilka tygodni, często dzieci lecą tez z nimi...gdyby dziadkowie nie mogli zatrudnialiby nianie bo maja kasę...tak wiec o ile ma się pieniądze to dzieci w ogóle nie utrudniają życia/pracy/realizacji pasji...
Tallulah.Bell
21 lipca 2016, 01:02Nie rozumiecie ze pisanie mi wciąż ze przed.ciaza nie miałam ani wspanialego zycia ani nie wygladalam dobrze wcale mi nie pomaga. Nie chce ze szczegółami opisywac jak bylo, bo to za duzo prywaty. Zycie z dzieckiem bardzo mocno mnie rozczarowalo, a cale zycie slyszalam od najblizszych mi osob, ze nie ma nic wspanialszego. W porownaniu z tym co mam teraz wtedy zylam w bajce. Owszem sa osoby, ktore osiagnely wiecej albo wygladaja lepiej, ale nigdy sie do nikogo nie porownywalam. Teraz musze rezygnować albo mocno ograniczac wszystko. A w obecnym stanie przygnebienia.i beznadzieji nie chce mi sie walczyc zeby gdzies wyjsc.czy porobic cos fajnego. Bo dla mnie zycie sie skonczylo.
Clarks
21 lipca 2016, 17:48Guzik prawda ... Przeczytaj swój pamiętnik z czasów sprzed ciąży. Ja tam do Ciebie zajrzałam. Nie znalazłam nic ciekawego, żadnej kotwicy,. Poczytaj koniecznie - zobacz jakie nudne życie wiodłaś. Zobacz ile tam było w Tobie frustracji i generalnie złych emocji.
krcw
22 lipca 2016, 02:39no i własnie o to chodzi, sama piszesz Tallulah.Bell: "W porownaniu z tym co mam teraz wtedy zylam w bajce." - czyli sama widzisz, ze punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia! Za rok o tej porze możesz byc niepełnosprawna albo mieć raka albo ktos bliski moze ci umrzeć (czego Ci oczywiście nie życzę tylko podaje mega dramatyczne przykłady) i wtedy tez powiesz, ze teraz żyjesz w bajce bo jesteście zdrowi, macie pieniądze a dziecko prawidłowo sie rozwija. Twój problem to przede wszystkim niedocenianie pozytywnych aspektów i wyolbrzymianie tych negatywnych zamiast po prostu rozwiązywać problemy bo zawsze da sie cos zrobić, iść na terapie małżeńską, wynająć opiekunkę, zrobić sobie plastykę brzucha i piersi...naprawdę KAŻDY ma jakieś problemy w życiu z którymi musi sie mierzyć i je rozwiązywać a negatywne podejście i narzekanie Ci nie pomoże....słyszałaś o "przyciąganiu" do życia negatywnych lub pozytywnych rzeczy? Albo zdanie "to o czym myślisz staje se rzeczywistością? Może znasz osoby które zawsze sa uśmiechnięte, zadowolone z życia i którym wszystko sie udaje? Bo ja tak ;D znam tez takie które z góry spisały sie na straty i uważają ze nic ich juz dobrego nie spotka i wiesz co...dokładnie tak jest...coraz gorzej i gorzej...
MamaLili
20 lipca 2016, 07:53Teraz jest Ci ciężko to ciekawa jestem co powiesz za rok-dwa, ciekawski dwu-trzylatek, który wszędzie musi wejść, wszystkiego dotknąć, spróbować i niekończąca sie litania "dlaczego i czemu?" :) Co wtedy... wtedy pewnie będziesz pisać, że głupia byłaś, ze narzekałaś jak był malutki bo WTEDY było super a TERAZ jest fatalnie. Wszystkie wpisy z Twojego pamiętnika są takie... ciągle tylko wspominasz tą mityczną przeszłość, gdzie brylowałaś jak księżniczka na balu... mam tylko wątpliwości czy ta cudowna przeszłość to fakt czy tylko wizja w Twojej głowie, a że problem z postrzeganiem siebie masz od zawsze przyznałaś już sama w jednym ze starszych wpisów: "Najgorsze jest to, że sama kiedyś też taka byłam. Mając 18 lat i ważąc 49 kg, uważałam się za grubą, byłam ciągle niezadowolona ze swojego wyglądu. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że byłam doskonała. A wszystkie moje narzekania i lamenty wydają mi się niedorzeczne i śmieszne. " CZAS... ŻEBYŚ Z PERSPEKTYWY CZASU NIE ŻAŁOWAŁA TEGO CO TRACISZ TERAZ. NIE DA SIĘ TEGO COFNĄĆ. Super, ze poszłaś do pracy, że idziesz do psychologa... otwórz się tylko trochę na inne, może okazać się, że nie jest tak źle jak to widzisz. I zgodzę się z dziewczynami, które piszą, że chyba więcej pracy wymaga Twoja relacja z mężem i ona jest większym źródłem problemu niż relacja matka-syn. No ale to Twoje życie. Nie musisz piać z zachwytu nad macierzyństwem ale też nie musisz być naczelną propagatorką bezdzietności, tym bardziej, że los już Cię dzieckiem obdarzył. Olej wirtualny świat i skup się na ludziach, których masz blisko a nie tych po drugiej stronie monitora.
Tallulah.Bell
20 lipca 2016, 10:44Mając 18 lat jest się jeszcze tak niedojrzałym, ze normalnym jest że miałam zastrzeżenia co do swojego wyglądu mimo iż były wyimaginowane. Jednak w moim "dorosłym" życiu czułam się jak milion dolarów, pewna siebie tak że mogłam wszystko. Ja byłam księżniczka a moje życie było balem, podoba mi się to porównanie.
Tallulah.Bell
20 lipca 2016, 10:44Komentarz został usunięty
MamaLili
20 lipca 2016, 11:15Ile lat ze swoich 27 spędziłaś na tym "balu"? Zresztą nieważne. Przed Tobą jeszcze wiele lat, więcej niż za Tobą. Nie przyleci wróżka, nie machnie różdżką i nie zaczaruje rzeczywistości ale życzę Ci abyś sama potrafiła ją zaczarować tak aby być szczęśliwą. Z mężem lub bez, z dzieckiem lub bez... Masz wybór, zawsze.
Tallulah.Bell
20 lipca 2016, 12:56Kilka najpiękniejszych lat mojego zycia to byl bal.
Ania355
20 lipca 2016, 07:34Nie , to Ty masz problem ze sobą. Jest mi zupełnie obojętne co czujesz .Twój cyrk , Twoje małpy.
Antinua
19 lipca 2016, 22:08Wiecznie piszesz, że mogłabyś napisać książkę o tym, czego nie można robić z dzieckiem, ale nie wymieniłaś ani jednej konkretnej rzeczy. Owszem, są rzeczy, których się nie da, ale większość codziennych przyjemności można spełniać, problem polega na tym, że trzeba chcieć i szukać rozwiązań a nie wymówek i dostosować się do dziecka. Obecnie jest mnóstwo możliwości, rynek dostosowuje się do rodziców. Można zabierać dzieci na różne zajęcia dla dorosłych i jest zorganizowana opieka nad dzieckiem, są kąciki dla dzieci, lokale dostosowane dla dzieci. Trzeba tylko chcieć i się dowiedzieć, a nie, jak wspomniałam wcześniej, szukać wymówek.
Tallulah.Bell
20 lipca 2016, 10:45O tym czego nie można robić z dzieckiem jeszcze napiszę, nie martw się. to będzie bardzo długi wpis.
liliana200
19 lipca 2016, 21:18Powiedziałaś kiedyś synkowi, że go kochasz? Bo ja córce non stop mówię nawet wtedy kiedy jest "gorszy czas" i wiesz co robi kiedy widzi, że płaczę, tuli mnie i głaszcze a ma tylko 10 miesięcy. Ona wie, że ją kocham a twój synek jest 'biedny" w tą matczyną miłość. Bo być, opiekować się nim z przymusu to bez sensu kiedy nie ma w tym twoich uczyć, miłości do niego. Chodzę do fryzjera, na zakupy, na rower i jakoś wszystko godzę mając dziecko, więc nie pieprz bzdur, że się nie da. Mój mąż nago mnie widział po porodzie, baa nawet był przy narodzinach córki i jakoś mój widok go nie odrzuca a mam nadwagę, cycki zwisające jak u murzynki i jakoś go kręcę. A twój pewnie by i ciebie zaakceptował gdybyś mu się pokazała, w końcu urodziłaś dziecko. Przestań już się użalać nad sobą, już ci napisałam wcześniej że jak ci tak źle i ważniejsze jest dla Ciebie własne "ja" i twoje zachcianki, zostaw i męża i dziecko. Sama sobie robisz krzywdę takim gadaniem i postrzeganiem, że dziecko zabrało ci wszystko co najlepsze. Szkoda mi twojego synka, że ma taką matkę jak ty.
candelabra
19 lipca 2016, 20:49Już niedługo piątek...i wyczekiwana wizyta u psychologa!
panacottaa
19 lipca 2016, 19:55smutno to czytac... ale ewidentnie cos tu nie gea z Twoim mezem. jak to mozliwe ze nie widzial cie nagiej po porodzie? w ogole macie jakies niezdrowe relacje. jemu tez przydalby sie psycholog
createmyself
19 lipca 2016, 19:41A jak Ty widzisz swoją przyszłość? Jak widzisz swoje małżeństwo?-przecież jeśli nie robicie nic razem, jeśli nie ma między wami bliskości to w końcu wszystko się rozleci... Byc może mąż nie udźwignął tego wszystkiego, być może w ogóle nie jest w stanie Cię zrozumieć ale jeśli chcecie tworzyć rodzinę coś się musi zmienić między wami bo obecna sytuacja do niczego nie prowadzi... Jesteś młoda, on zapewne też i nie sądzę żeby długo wytrzymywał w celibacie... Mam nadzieję, że psycholog postawi Cię jakoś na nogi.
Momo1987
19 lipca 2016, 19:20Przeczytałam Twój wpis i mi się zrobiło przykro... Czy Ty przypadkiem nie masz depresji? Rozmawiałaś z kimś? Nie mam dzieci, nie wiem jak to jest, ale na pewno nie możesz być tak zdołowana... Mąż na pewno kocha Cię bardzo, i na pewno nie będzie krytykował Twojego nagiego ciała, tylko się rozmijacie. Może dziecko można zostawić z dziadkami i pojechać gdzieś na weekend tylko we dwoje? Bliskość możesz przeżywać zawsze, to nie jest tak, że urodzenie dziecka to koniec wszystkiego. Głowa do góry, i poważnie, porozmawiaj z kimś, nie bagatelizuj swojego złego samopoczucie i smutku.Trzymaj się!
mtsiwak
19 lipca 2016, 19:08czytam Twoje wpisy i zastanawiam sie dlaczego w ogole zdecydowalas sie na dziecko? kompletnie nie bylas na to gotowa... dlatego ze inni tego wymagali? bo kolezanki tez byly w ciazy? bo moda? zdecydowanie nie dlatego ze chcialas tego dziecka i chcialas zostac mama. zrozumialabym gdybys wpadla, ok, nie bylas gotowa. ale z tego co widze to byla swiadoma decyzja, wiec dlaczego? naprawde nie wiedzialad ze ciaza zmieni Twoje cialo i cale Twoje zycie? nie bylas wystatczajaco dojrzala. Zal mi Cie, naprawde. mysle ze jedynym rozwiazaniem bedzie wizyta u psychologa, bys moze potrzebujesz terapii antydepresyjnej. nie boj sie isc po pomoc. trwac tu gdzie jestes to zadne rozwiazanie. samo sie nie naprawi...
wejscieawaryjne
19 lipca 2016, 18:34Mam nadzieję, że któregoś pięknego dnia obudzisz się, przeczytasz swoje wpisy na vitalii i poczerwieniejesz ze wstydu.
MizEatAlot
19 lipca 2016, 18:15Im dłużej czytam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Twoim problem nie jest dziecko, a mąż. Zgaduję, że połączyła was wielka namiętność, a po urodzeniu się dziecka zdałaś sobie sprawę, że nic poza nią was nie trzyma razem. Nie odbudujesz relacji, bo tu nie ma co odbudowywać: ciała z przed ciąży nie odzyskasz, obecnego nie tolerujesz, już tej namiętności nie będzie. Prędzej czy później się rozejdziecie, a na pewno znajdzie się facet, który pokocha Twoje ciało takie jakie jest.
SILNAWOLAZNALEZIONA
19 lipca 2016, 18:00odniosę się do tyt.to nie my mamy ewidentnie problem z tobą tylko ty sama ze sobą...prezentujesz tu jak sama wycinek swojego zycia i swoich przemyśle ale dla nas jest to to 1 zamknieta calosc...a poza tym wymien nam co ty takiego robiłaś???