Kładłam się wczoraj spać z mocnym postanowieniem poprawy, planem jadłospisu i pełna nadziei, że uda mi się coś poćwiczyć. Niestety, Mały miał wobec mnie inne plany. Noc była koszmarna. Wydaje mi się, że przez tą cholerną zmianę czasu mam od początku tygodnia takie przeboje.
O 17 oczy mu się już zamykają, co swoją drogą nie miałoby miejsca, gdyby książę zdrzemnął się chociaż godzinę po południu.
Ledwo udało mi się go przetrzymać do 18, chociaż bez ryku się nie obeszło. Potem kąpiel, papu i o 19 już spał, więc ok. Ja położyłam się o 20:30.
O 23 pobudka, zmiana pieluchy, butla, odkładam do łóżeczka, a on się do mnie uśmiecha gotowy do zabawy. Ale ignoruję, przykrywam kocykiem i kładę się do łóżka. Później jakieś 40 minut prowadził "monolog" sam ze sobą, namiętnie wkładając całą rękę do buzi. Uf, śpi. Cała ta zabawa trwała do 1, bo nie spieszył się za bardzo z jedzeniem, przecież on ma czas, całą masę mojego czasu.
3:50, słyszę dobiegające z łóżeczka stękanie, a potem charakterystyczny odgłos, informujący, że pielucha wymaga zmiany. Czekam jeszcze chwilę, aż "dorobi" swoje do końca i wstaję z jednym okiem otwartym. Wyciągam delikwenta ostrożnie, żeby kupa bokiem nie wyleciała. Światło musiałam zaświecić, więc małżonek się obudził, zwlekł z łóżka i udał w kierunku łazienki. Potem coś grzebał w kuchni. Patrzę, idzie zombie, w ręku trzyma butlę z mlekiem. Myślę sobie: "cudownie, chociaż tyle się pofatygował". Biorę butelkę do ręki i już wiem co jest nie tak. Ten już się położył, prawie śpi, a ja do niego "dlaczego to mleko jest zimne?".
A co on odpowiedział? "Wcale nie jest zimne!" No to odkręcam i daję mu żeby paluch wsadził, przekonał się na własnej skórze i idiotki ze mnie nie robi przewrażliwionej. Skwitował to następująco: "No bo nie chciałem, żeby miał za gorące, a poza tym jestem nieprzytomny!".
Nosz kur.. mać! Poszłam do kuchni, wylałam, zrobiłam nowe w akompaniamencie ryku, bo dzieciak zagłodzony i 2 minuty nie zaczeka. Wniosek z tego jeden, jak się czegoś nie robi na co dzień, wprawy brak, to ciężko ocenić jaka temperatura jest właściwa. Tak samo jest z zakładaniem pieluchy, wiecznie tak mu to na tyłku zapnie, że parę podrzutów nogami i zjeżdża do kolan.
Jednak powracając do dzisiejszej nocy. Nakarmiłam Małego ciepłym mlekiem, położyłam i myk pod kołdrę. Sekunda nie minęła, a on hop i już leży na brzuchu. No to dawaj go na plecy, ale ryczy w proteście i znowu chce się obracać. Jaśkiem go zablokowałam i nie miał innego wyjścia jak tylko leżeć na plecach, chociaż zadowolony nie był. Wierzgał do 4:40, aż zrezygnowany zamknął oczy.
5:20- stękanie, kupa, pielucha, bez butli, łóżeczko, ryk. Nie miałam wyjścia, jak wstać, zabrać go do salonu i pożegnać się z łóżkiem aż do wieczora.
Wszystkiego mi się odechciało, jestem zmęczona, zrezygnowana i nic mi się nie chce. W dodatku mój mąż mnie osłabia...
paczektoffi
30 października 2015, 11:21Możesz kupić sobie podgrzewacz do butelek :) my z m to mieliśmy 6 butelek (mała w nocy była karmiona co 2 h). Wszystkie były wcześniej napełnione wodą. I tak mleczko się nam szybciej robiło.
Happy_SlimMommy
29 października 2015, 19:58Polecam butelki tomiee tipiee maja taka rurkę w środku która sie zabarwia w zależności od temperatury mleka od razu widać czy ciepłe czy zimne, i niech tatuś nie zrzuca wszystkiego na Ciebie na litość boska! Tez potrzebujesz odpocząć - jak Ty z nim wytrzymujesz ? Nosz.. K""" on zmęczony? A Ty co masz powiedzieć ?!
zupazzolwia
29 października 2015, 12:23rozumiem Cię. poczytałam Cię trochę i rozumiem, miewam podobne myśli - z tym że mam dość swojego życia. mówienie, że to minie mnie nie pociesza, podejrzewam, że Ciebie też. jakie masz najlepsze wyjście w Twojej sytuacji wiesz sama. być może tu, na V zbyt często polecam terapię, ale to naprawdę działa. może spróbuj konsultacji z psychologiem-terapeutą. będziesz przynajmniej pracowała na konkretach a nie irytowała się radami na chybił-trafił i bzdurnymi uwagami o chłodzie emocjonalnym. dbaj o siebie - jesteś wszystkim co masz (bo dziecko się usamodzielni, z mężem różnie bywa, ale Ty ze sobą na pewno będziesz do śmierci).
Mandaryneczka
29 października 2015, 09:55sluchaj, mialam podobnie, nieprzespane noce, od 5 na nogach ale wiesz co mnie trzymalo przy tym by w miare pozytywnie myslec...? to, ze to MINIE. w wieku 6 miesiecy corka juz mi sie praktycznie nie budzila w nocy wcale..odespisz jeszcze ale nad relacją z mezem radze popracowac w spokoju,jakbys miala w nim wsparcie byloby Ci latwiej.
am1980
29 października 2015, 08:52ubawiłam się,choć domyślam się, że tobie do śmiechu nie było, a jeśli mogę spytać, czym ten mąż tak cię osłabia???
Tallulah.Bell
29 października 2015, 10:07Swoim podejściem, robieniem z siebie cierpiętnika. Bo on taki biedny, niewyspany, nieprzytomny i jeszcze do pracy musi chodzić. Chętnie bym się z nim zamieniła, gdybym była w stanie zarobić tyle co on. Swoją niewiedzą na temat podstawowych rzeczy. Na przykład on nie ma pojęcia gdzie są jakie ubranka, pieluchy, skąd wziąć czysty kocyk i tym podobne bzdurne rzeczy.
am1980
29 października 2015, 10:23widać za mało zajmuje się mały i dlatego nie wie podstawowych rzeczy, może powinnaś go zostawiać z małym na godzinę czy dwie i niech sobie radzi jak będzie umiał, dziecko nie umrze a on się przekona, że opieka nad dzieckiem to nie bułka z masłem,a ty w tym czasie zajmij się sobą, ale koniecznie musisz wyjść z domu, bo w przeciwnym razie nic z tego... idź na zakupy, spotkaj się z koleżanką, choćby na spacer, ale nie ma cię i już...
MadameRose
29 października 2015, 08:48Nie wierzę, że masz aż tak chłodny stosunek do dziecka. Zmagasz się chyba z depresją poporodową i nie potrafisz się odnaleźć w zupełnie 'nowym' życiu. Jesteś sama całymi dniami, mąż nie traktuję cię jak prawdziwą kobietę, lecz jak pomoc domową i nianię. Zamiast pomagać tylko wymaga... Sądzę, że wiele z nas mogłoby mieć dość i mieć poczucie pustki takie samo, które doskwiera Tobie. Pogadaj z nim od serca, albo napisz dłuuugi list i wyrzuć z siebie wszystko. Poskutkuje albo nie. Jeśli cię kocha i mu zależy przynajmniej spróbuje naprawić błędy. Jeśli nie...nie męcz się! Za młoda jesteś!!!