Najpierw zaległe jadłospisy.
Czwartek:
1) zupa krem Pan Pomidor z bazylią,
2) barszcz czerwony z uszkami + 1 pieróg z grzybami, bazylią, cebulą i serkiem (tak na spróbę),
3) 300 ml soku pomidorowego + baton orzechowo-owsiany z odrobinką czekolady,
4) zupa brokułowa z ziemniakami i gotowaną piersią kurczaka,
5) patrz:punkt 4.
Piłam: 1l woda, 800 ml zielona herbata, 250 ml tymbark jabłko-mięta + 2 łyżeczki kolagenu, 400 ml czarna kawa, mała lampka białego wytrawnego wina.
Piątek:
1) serek wiejski z pomidorem,
2) zupa kalafiorowa z ziemniakami,
3) zupa brokułowa z ziemniakami i gotowaną piersią kurczaka,
4) zupa ogórkowa.
Piłam: 800 ml zielona herbata, 250 ml sok tymbark jabłko-mięta + 2 łyżeczki kolagenu, 400 ml czarna kawa, duża kawa z mlekiem i łyżeczką miodu, 500 ml woda, 2 lampki wina czerwonego półwytrawnego.
Mimo, iż "Łi łisz ju e mery krismas" i inne "oll aj łont for kristmas is juuuuuuu" przyprawiają mnie o mdłości, a z końcem listopada dostaję jakiejś dziwnej nerwicy świątecznej, która ciągnie się przez cały grudzień, nie wspominając już o samej wigilii, kiedy osiąga swe apogeum .... oj bo już mi ciśnienie skacze, do rzeczy: mimo TO, postanowiłam urządzić mojemu facetowi Święta Pełną Gębą. Zakupiłam choinkę metrdwadzieściadwa, zakupiłam komplet bombek czerwonych i komplet srebrnych, po dwa łańcuchy w każdym z kolorów, światełka, paskudny czubek, no ale tani przynajmniej, kokardy zrobię sama (może umiem) i prezentów sporo dla Niego To była szybka akcja: wpadam do Oszą, choinka pod pachę, bombki pod drugą, światełka w zęby, łańcuchy przewieszone przez barki i heja do kasy. Po drodze złapałam jeszcze płyn do podłóg, co by ten odstrojony sztuczny krzak miał czysto, skarpety męskie rozmiar czterdzieściczterywporywachdoczterdzieściosiem za trzydziewięćdziesiątdziewięć - dorzucę do worka z prezentami. Co prawda mikołajowskiego worka już nie kupiłam, ale mam całkiem zacne prześcieradło, które sprawdzi się w tej roli. Nie mogę się doczekać aż wystroję te moje pomarańczowe wnętrza w świąteczne bibeloty i zobaczę minę mojego faceta. Największym zaskoczeniem dla niego będzie już pewnie sam fakt, że wpuściłam tę całą klimatyczną atmosferę w swoje skromne progi.
Berchen
8 grudnia 2018, 20:49ale sie nasmialam , super zakupy, widze ciebie ztymi lancuchami:):):) ja dzisiaj w koncu kupilam gwiazdy betlejemskie - trzy, wsadzilam do wielkiego srebrnego pojemnika - dyzurna ozdoba caloroczna - zmieniam tylko zawartosc i wrzucilam srebrny obrus na stol z czerwonymi podkladkami. swieczniki aniolki - i git cala moja dekoracja. Choinka bedzie w ostatnim tygodniu przed swietami, bo mam urlop- nieznosze dekorowania, ale lubie jak troszke jest, wiec jest na szybko:) Ciekawe czemu ma sie twoj facet zdziwic - nigdy nic nie robilas?
TajemniczaHistoria77
9 grudnia 2018, 19:20Mieszkamy razem od lutego tego roku. Z okresu świątecznego najbardziej lubię legalny odpoczynek od pracy. Cała ta krzątanina, zamieszanie, zjazdy rodzinne całymi watahami, fury jedzenia, sprzątanie, ciotki piszczące "A KIIIIEEEDY ŚLUUUUB????"..... to wszystko gryzie się z moją introwertyczną osobowością =) Niestety rodzinę mam dość sporą i wszyscy są bardzo zżyci ze sobą, także całe święta jestem skazana na zupełny brak prywatności, bo ze wszystkich stron świata ściąga cały klan właśnie w moje rodzinne strony. Ta początkowa scena z filmu "Kevin sam w domu", gdzie pod jednym dachem jest ze czterdzieści osób, doskonale oddaje klimat Świąt jakie znam z domu =) Dlatego też mam dziwną awersję do wszelakich symboli świątecznych. Może dlatego, że kojarzą mi się z ogromnym zamieszaniem i w domu, i w sklepach, i na ulicach... A ja to raczej taka spokojna babka jestem, nieprzepadająca za ludźmi z natury ;-) Dlatego jeżeli przyodzieję swoje wnętrze w te światełka i łańcuchy, to mój facet może się zacząć zastanawiać, czy przypadkiem nie poprzestawiało mi się coś pod czaszką =) =) A robię to dlatego, że On bardzo lubi to rodzinno-jedzeniowo-choinkowe zamieszanie i w swoim rodzinnym domu tego praktycznie nie miał =)
Berchen
9 grudnia 2018, 19:30no ja w swoim rodzinnym tez tego nie mialam, rodzina byla nieduza i ciotki bardzo daleko, wiec nie jestem do tych zlotow przyzwyczajona i chyba bym ich tez nie lubila:( W mojej juz rodzinie tez bylismy prawie sami , jedynie na drugi dzien przyjezdzala moja mama, czasem siostra, oj naprawde nie wiem czy znioslabym to co slysze co dzieje sie u innych. Brakuje mi teraz moich dzieci - ale teraz to jestesmy ekstrealnie sami -ja i moj partner. Powodzenia:)