Było pięknie do podwieczorku:
1) zupa krem z pomidorów + baton Ba! z malinami,
2) zupa grzybowa z makaronem,
3) zupa brokułowa z kawałkami piersi z kurczaka,
I teraz menu parapetówkowe (bez ściemy):
- 3 połówki jajka faszerowanego (pieczarki, cebula, szczypiorek, sos czosnkowy, musztarda,sól, pieprz + kiełki rzodkiewki + ziarna słonecznika),
- kawalątek sernika na zimno, kawalątek szarlotki,
- sałatki wszelakie (raczej jogurt wymieszany z łyżeczką majonezu, a warzywa to warzywa),
- kilka chipsów paprykowych,
- 3 słabiutkie drinki z pepsi,
- 3 pierożki z ciasta drożdżowego, farsz a la kebab (pieczone w piekarniku).
No dobra, nie ma tragedii, ale bez tych zapychaczy na OBFITĄ - powiedzmy - KOLACJĘ naprawdę by się obeszło. Cóż. Co żem zeżarła, na jakiś czas we mnie pozostanie. SORRY.