Nie czuję, żebym była na diecie.
Odchudzanie się uwalnia moją kreatywność. Na śniadanie standardowo zielony szejk, ale na drugie pochłonęłam sorbet borówkowy stworzony przeze mnie z mrożonych borówek (jak dobrze, że pewnego pięknego letniego dnia postanowiłam zamrozić dwa kilo tych pyszności) i słodzony dodatkowo daktylami.
Składniki na najzdrowsze lody świata. Całe dwa (no, z wodą trzy)! Zwykle zamiast daktyli używam dojrzałych bananów (z kropkami, dużo kropek!), ale niestety moje jeszcze do tego nie dojrzały. Daktyle należy wcześniej namoczyć i lepiej zblendować je (z wodą, w której się moczyły) przed dodaniem borówek.
Ten deser zmroził mi mózg.
Za to na obiadokolację fura razowego makaronu spaghetti (aż 130g przed ugotowaniem! :o) z sosem pomidorowo-migdałowym.
Łącznie zjadłam ok. 1670 kalorii, więc trochę za mało, ale nie jestem w stanie na razie wcisnąć w siebie więcej. Przed pójściem spać zjem jeszcze dwie surowe marchewki i orzecha brazylijskiego... A przynajmniej spróbuję.
Bella96
12 października 2014, 22:30Heh fajnie to brzmi - Już nie dam rady więcej... ale powinnam, w końcu jestem na diecie :D Zdrowo i smacznie. Zaciekawił mnie Twój zielony szejk i masz rację bo jak o nim myślę to boję się jak będzie smakował. Ale może spróbuję, co polecasz wrzucić jako zielone za pierwszym razem? Bo chyba nie znajdę nigdzie pokrzywy.
szpinakowa811
12 października 2014, 22:39Tak, brzmi to bardzo przewrotnie ^^ A odpowiadając na Twoje pytanie: szpinak, zdecydowanie szpinak. Teraz jeszcze gdzieniegdzie na targach można dostać świeży (albo w hipermarketach paczkowany), ale mrożony też powinien się nadać, choć nigdy nie próbowałam. Od dłuższego czasu jest już jarmuż, ale on, choć wg mnie bardzo smaczny, ma twardą i specyficzną strukturę, więc trzeba dłużej blendować, a i tak może nie wyjść idealnie gładko. Więc jarmuż na drugi ogień dopiero :) Szejki są wg mnie najlepsze, gdy wylądują w nich przynajmniej trzy kropkowane banany.
Bella96
12 października 2014, 22:56Dzięki ;) już wiem co włożę do koszyka na następnych zakupach
szpinakowa811
12 października 2014, 22:57Do usług!
grubas11111
12 października 2014, 22:05po co masz w siebie wciskać, skoro nie jesteś głodna? zjadłaś 1700 kcal nie jest to wybitnie mało więc jak nie masz ochoty to nie jedz, rozumiem jakbyś miała niedowagę ale przecież chcesz schudnąć...
szpinakowa811
12 października 2014, 22:12Jestem na diecie, która wymaga jedzenia dużej ilości kalorii, żarcie to nie tylko kalorie, marchewki mają witaminy a i e, orzech brazylijski da z kolei selen :)
szpinakowa811
12 października 2014, 22:16Tak czy owak, dzisiaj już sobie jedzenie daruję, bo jestem obżarta, a za niedługo spać.
grubas11111
12 października 2014, 22:23a okej ale i tak jak raz tych marchewek nie zjesz to się nic nie stanie :) najlepiej słuchać swojego organizmu :P a swoją drogą zazdroszczę Ci że się najadasz 1700 kcal, ja to bym mogła zjeść 4000 na dzień i dalej mieć ochotę jeść niestety
szpinakowa811
12 października 2014, 22:28Zwykle dopiero 2 tysiące sprawiają, że czuję się najedzona, a i to nie zawsze wystarcza. Nie wiem, co dzisiaj jest ze mną. Pewnie skutki wstawania późnym popołudniem... A skoro lubisz tak dużo jeść to raw till 4 byłaby dla Ciebie idealna, jeśli ćwiczysz na niej intensywnie to możesz pochłaniać 3 tysiące bez żadnych skrupułów :)
WaniliowoMalinowa
12 października 2014, 20:31Kocham borówki i spaghetti - mimo kolacji zrobiłam się głodna :D
szpinakowa811
12 października 2014, 20:33Borówki rządzą <3