No to tak jeszcze podsumuję ubiegły tydzień, jeśli chodzi o jedzenie to nie mam sobie nic do zarzucenia, oprócz tych gofrów wczoraj. Gdyby nie ten alkohol, to pewnie mogłabym się spodziewać lepszego spadku, a tak przewiduję tylko jakieś kilkaset gramów.
Nie ciągnęło mnie do słodyczy, bo koniec końców codziennie jadłam swoje ciasteczka i czekoladę, wszystko w ramach wyznaczonego limitu kalorii (1500 kcal). Nie ćwiczę na razie, bo zawsze jak zaczynam ćwiczyć, to potem chce mi się ciągle jeść, więc wolę najpierw schudnąć, a potem zacząć ćwiczyć i zwiększyć ilość kalorii do normalnego poziomu. Zresztą codziennie sporo chodzę, i na basen mam zamiar uczęszczać (chciałam jutro też iść, ale po wczoraj rozbolało mnie kolano :( ). Ograniczę ilość nabiału i pszenicy, ale bez jakiegoś dużego ciśnienia. Poza tym zostawiam wszystko bez zmian.
Dzisiaj:
płatki, banan, jog. soj.
4 pieczone kulki z mielonego mięsa z kurczaka (po prostu przyprawiłam mięso, uformowałam kulki i upiekłam), kasza jęczmienna 3 łyżki z warzywami a la ratatouille
jabłko, gruszka
miska zupy rybnej, 1/2 kromki pumpernikla z pastą tuńczykowo-groszkową.
chodziłam 3,5h
2 kawy, dużo płynów wszelakich