Wczoraj dałam czadu. Śniadanie OK, ale drugie śniadanie to .... duża kanapka z Subwaya. A właściwie pół (15 cm) z klopsikami i pół z kurczakiem teryiaki (albo coś w tym stylu). Pycha, ale za dużo.
Potem kawa i ciasto lightowe w domu. A potem sąsiedzi nas zaprosili na kawę i ciasto i w ten sposób zamiast obiadu (a miał być łosoś..) była kolejna porcja ciasta. Niedobrze.
I na kolację 6 małych okrągłych kanapke z chleba żytniego (każda sama ma 19 kcal) z serkami (mozarella, topiony i .. nie pamiętam, ale były 3 rodzaje - mąż robił). Zrobiłam jeszcze galaertki z łososiem i będzie dzisiaj na obiad łosoć grillowany (grill elektryczny) i warzywa na parze (marchew, brokuły i kalafior). I pewnie kefir, maślanka albo jogurt naturalny.
Mam dużą motywację, musi się udać, teraz biorę się do tego poważnie. Wstyd mi przed sobą. Na ślub (7 lat temu) nie schudłam, ale ważyłam ok. 85. Teraz 92 (urodziłam w międzyczasie 2 dzieci). Ale przez wiele lat wcześniej ważyłam 70-75. Czas do tego wrócić. Chciałabym nosić rozmiar 42 (teraz noszę zazwyczaj 46).
Chcę wyglądać jak człowiek.
I tak na swoją wagę nie wyglądam tragicznie, nie jestem taką trzęsącą się galaretą, ale jednak tłusta (zwłaszcza na brzuchu) jestem.
Ach, kilogramy, won ode mnie.
Na śniadanie dzisiaj płatki z mlekiem 1,5 (musli mieszane z duża ilością owsianych i z ziarnami słonecznika). Potem mam galaretkę i kawałek ciasta. No i potem obiad i na kolację to już chyba jakiś owoc (nie przepadam) albo jogurt naturalny (owocowych nie lubię). Albo jakaś kanapka. Chciałabym jeść najpóźniej o 19.00, ale czy się uda?
Anika26
18 marca 2013, 08:00W takim razie zaczynamy razem POWODZENIA ")