to jest piosenka kojąca
a takiej mi trzeba właśnie
Dowiedziałam się, że ostatecznie egzaminu nie zdałam. Czekają mnie pracowite wakacje. Z torby musiały wylecieć sukienki, żeby pomieścić 6 książek. Wszystkie do tego samego.
Smutno mi i źle.
Statystyki są przerażające. 15% zdawalności , hurra Uniwersytecie Jagielloński, z roku na rok pobijasz swoje rekordy.
Łączę się w bulu i nadzieji jak pewna persona z wyższych sfer z tymi maturzystami, którzy psioczą na swoje wyniki. Nie mam jednak dla Was pocieszenia- każda sesja to taka matura razy dwa, w trzy razy krótszym czasie. Jestem w trakcie poszukiwań mieszkania. Wyprowadzam się od mojego brata, który ogólnie rzecz biorąc jest chamem i mieszka mi się z nim źle. Szukanie idzie jak po grudzie i zupełnie nie możemy się zgrać z koleżanką w sprawie oglądania tych mieszkań.
Wracam więc jutro do domu. Mam nadzieję, że chociaż tam będzie w porządku.
Ach no i Kłapouch mój. Wreszcie, gdzieś po miesiącu niewidzenia będziemy się mogli zobaczyć. Tylko co? Tylko u niego w domu jest remont, więc na ten czas przypada wielka przeprowadzka do mieszkania w bloku, z wynoszeniem chyba wszystkiego co tam pokumulowali w tej chacie przez wszystkie lata. Bo remont jest generalny.
Także mój chłopak zaprasza mnie do siebie w poniedziałek z zastrzeżeniem,
że
"mogę się przydać" do przeprowadzki w sensie.
Cóż, nie tak wyobrażałam sobie nasze pierwsze spotkanie po takim czasie. W rozmowie telefonicznej wyraźnie markotnieję zatem, a on pyta o co chodzi. No bo o co. Tłumaczę mu więc, ( raczej nie jestem z tych które strzelają fochy a biedny facet zachodzi w głowę co się stało). I mówię, że skoro taki pracowity ma poniedziałek, to ja może nie będę przyjeżdżać. A on sie pyta czemu chcę tak odkładać to nasze spotkanie skoro tak długo się nie widzieliśmy?
No błędne koło.
Więc moje drogie od poniedziałku jadę do Lubego i będę sobie z jego mamą nosić "sprzęty i donice" jak pisał poeta. Wyśmienicie!
I żeby nie było, że mi jakaś korona z głowy spadnie, bo przecież nie o to chodzi. Ja z radością pomogę. Ale no. No właśnie. Wszystko nie tak.
Troszkę sypią się też plany wakacyjne w związku z tą poprawką. Duża rzecz i pewnie będe musiała sobie odpuścić te moje wszystkie festiwale, żeby potem nie mieć do siebie wyrzutów sumienia. Zobaczy się
I tak, po raz kolejny, portal dietetyczny staje się moim pamiętniczkiem. O zgrozo, publicznym. W podstawówce miałam chociaż trochę wstydu i chowałam zeszyciki pod łóżko, a tak- internetowy ekshibicjonizm to było coś, co zawsze mnie śmieszyło. Teraz sama jestem tym śmiesznym stworzeniem. Ach, bywa
I tak jak to już kobietki mają w zwyczaju, w okresie smutku, burzy i naporu, podczas Weltschmerzu okrutnego zamieniają się w małe Bridżit Dżołnsy i wsuwają co mają pod ręką. Wsuwałam i ja. Całe szczęście, że nie robię już takich śmieciowych zakupów ale i tak pochłonęłam 3/4 paczki jakiejś mieszanki orzechów, rodzynek, owoców kandyzowanych i kulek z białej czekolady.
nie powiem, osłodziło mi troszkę życie. Na uno momento.
niech posępność nie będzie waszym udziałem
cześć i ciałem.
hehe. suchar pożegnalny
10kgdown
4 lipca 2012, 21:23Twój! Był przepyszny! Ale wina jest moja - użyłam zupełnie innych, w ogóle niedietetycznych proporcji :)
Taritt
2 lipca 2012, 23:19Re: I tak mój ulubiony sen był o tym, jak przyszedł do mnie na dwóch nogach krokodyl w kapeluszu i powiedział mi, że mam wyjść dzisiaj za mąż za diabła i w ogóle już wszystko ustalone.
ktociewiaczka
2 lipca 2012, 15:05po cięzkich dniach przyjdą te lekkie i wspaniałe:D mam to samo. Nie ma co się opychać, bo za kilka dni jak przyjdą te lepsze dni, będziesz sobie pluła w brode:D
Taritt
2 lipca 2012, 12:48Widzisz, tu uczucie, romantyzm, sentymentalizm a tu rzeczywistość skrzeczy, proza życia, nie ma łatwo ;) A propos mieszkań : koleżanka mi się ostatnio skarżyła, jakich to ona miała po prostu STRASZNYCH sublokatorów w tym roku, no tragicznym, a potem jako przykład tej niewyobrażalnej wręcz podłości i studenckiego szaleństwa podała: "No i ja się uczę, a oni co? ROBIĄ PRANIE!". :D
10kgdown
2 lipca 2012, 11:47Też myślę, że jest zazdrosny! No, a tak zawsze psioczyłam na wagę, a broniłam centymetrów, wdzięczność. Uf, no nic. Jedziemy dalej :)
Julcia0050
2 lipca 2012, 11:29Dzięki za wsparcie...a ten cytat MM chyba od dziś będzie moim życiowym mottem...I masz rację : girls power! dobrze, że mam Was, to najważniejsze :**
Zabka92
30 czerwca 2012, 14:07oo! mój też z tego powodu zosta Kłapouchem :O czasem też mówię do niego Grumpy (ten złośliwy krasnal z Krolewny Śnieżki Disneya) :)
10kgdown
30 czerwca 2012, 12:46Śliczna piosenka! Kolana miękną pod każdym sycząco-mruczącym głosem i francuskim akcentem. Uwielbiam takie akcje! "Hej, przyjedź, posprzątamy dom, ogarniesz mój pokój, a ja łazienkę, a potem wolność!" (po 10 minutach leżę na łóżku, czytając playboya). Ale teraz, po dwóch tygodniach, mogłabym nawet iść na taki układ :( Także nie narzekaj, tylko do roboty! :D Nie strasz tymi egzaminami!
swiezak1992
30 czerwca 2012, 10:10hehe no troszke sie rozpisałaś.. a przy pomocy w przeprowadze przynajmniej jakies kalorie sie spali :) także są same plusy na dodatek sie spotkasz z lubym :) oj ta matura.. ;/
blondiblue22
30 czerwca 2012, 07:49Jedno dobre - zobaczysz się z nim, ale niecierpię życia podczas remontu. Jest ciężkie. :) I rozumiem Twoje niezadowolenie. A z poprawką sobie dasz radę. Z pewnością nie rezygnuj z wyjazdów, dasz radę wszystko ogarnąć. :) A odnośnie Bridżit ... każda z nas ma z niej coś w sobie. ;-)
Zabka92
29 czerwca 2012, 23:33ciekawy ten Twój wpis :) ja nie widziałam się w zeszłym roku z moim M prawie dwa miesiące i jak w końcu do niego przyjechałam na tydzień ferii zimowych to też w sam środek remontu. no ale przyczyniłam się do powstania przytulnych czerwonych ścian w naszym obecnym pokoju ^^ btw ja o moim też mówię czasem Kłapouszek. ;) dasz radę z egzaminem na pewno ;) nie bądź taka sroga i nie odpuszczaj wszystkich festiwal ;)
malwis88
29 czerwca 2012, 23:16Znam ból oblanego egzaminu na sesji;/ ale już okres studiów za mną;) a poprawisz we wrześniu i dasz rade:) a ważnego że Ukochanego zobaczysz:))
Reminiscence
29 czerwca 2012, 22:56oj też właśnie zaczynam poszukiwać jakiegoś lokum w Krk, a konkretniej pokoju jednoosobowego i obawiam się, że może być ciężko... nie martw się, przy przeprowadzce poruszasz się trochę, zaplusujesz u rodziców chłopaka a z nim sobie jeszcze ten czas odbijesz ;D