W ostatnim wpisie przyznałam się do tego, że cierpię na borderline. Bardzo długo trzymałam to w tajemnicy, nawet przed swoim chłopakiem, jednak problemy wynikające z tego, że TO mam, niejako zmusiły mnie do powiedzenia prawdy. Był on pierwszą osobą, która dowiedziała się, że coś ze mną jest inaczej. Poczułam ulgę i stracz jednocześnie, no bo teraz wie co czasami się ze mną dzieje, ale z drugiej strony strach - bo co jeśli ucieknie? A teraz, dlaczego w ogóle o tym piszę? Bo borderline nie jest popularne, mało osob w ogóle o tym słysząło, a uwierzcie, że dotyka to wiele osób. Może własnie ktoś z was cierpi na borderline i o tym nie wie? A może wasz chłopak zachowuje się jak ja? Warto to przeczytać, nawet dla świętego spokoju, że to nie dotyczy Was, lub żebyście wiedzieli i zaczęli się leczyć. Ja codziennie jestem wdzięczna za to, że spotkałam kogoś, kto pomimo tego jak nie do wytrzymania potrafię być, chce mi pomóc, chce nadal ze mną być i dopiero ta świadomość, że on jest, nadal, sprawiła, że coś w tych beznadziejnych schematach się załamało, że jednak nie wszyscy odchodzą, że może jednak nie muszę być mądrzejsza albo ładniejsza?
Borderline jest to rodzaj zaburzeń osobowości, który plasuje się pomiędzy schizofrenią, a nerwicami (jeśli ktoś chce wyobrazić sobie powagę choroby), a objawia się po prostu niestabilnością emocjonalną. Nie chcę tutaj wchodzi w teorię, bo to każdy może przeczytać, więc raczej skupię się bardziej na tym, co to robi mnie, jak długo i dlaczego.
Na borderline cierpię od nie wiem jak dawna. Poważnie. Nie potrafię podać daty, roku, własciwie to nawet nie wiem czy to jest mozliwe, jako, że borderline to nie jest choroba, na którą po prsotu się zapada, to stan, który jest tworzony latami, przez różne czynniki.
Po konsultacjach z lekarzami jestem w stanie wskazać przyczyny, które doprowadziły do wytrworzenia się u mnie schematów. Wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Taty nie było w domu często, bo jako kierwoca ciągle wyjeżdżał, wracając tylko na kilka dni. Mama była, ale jakby jej nie było. Z roku na rok, coraz mniej zwracała na mnie uwagę. Ignorowała kiedy byłam "grzeczna" i dobrze się uczyłam, natomiast każda porażka, gorsza ocena przykuwała jej uwagę, prowadząc do porównywania do koleżanek. Jeśli przynioslam do domu 5, to dlaczego nie 6? Dorastałam ze świadomością, że jestem gorsza, że czegoś mi brakuje, że zawsze muszę komuś dorównać, co utworzyło we mnie tendencję do rywalizacji, ta pogoń za bycie lepszą, kompletnie bez potrzeby. Rodzice nigdy mnie nie słuchali, kiedy coś chciałam opowiedzieć, to odpowiedzią było najczęściej ""ahaa", "yhy", "hmmm", bo przecież mama była zajęta filmem, albo robiła coś przy komputerze. Tata wszystko kwitował żartem albo wręcz nasmiewaniem się z "głupich pomysłów". Jako dziecko i nastolatka byłam pulchna, nie, byłam gruba, co było kolejnym powodem rodziny (nie tylko rodziców!) do porównywania mnie do innych, zmuszania do diet i kreowania we mnie nienawiści do siebie. Rodzice mieli również problem z alkoholem, co tylko pogarszało sprawę i ich brak zainteresowania.
Jako, że osoba z borderline przyciąga osobowości narcystyczne, łatwo było mi wchodzić w związki z osobami, które tylko pogarszały mój stan (wtedy jeszcze nie byłam tego świadoma). Były chłopak krytukujący wygląd, porównujący do koleżanek lub aktorek, tata komentujący małe piersi, mama wytykająca masywne uda.
Tłumiłam emocje i kierunkowałam swoje myśli na inne rzeczy, na naukę książki i wszystko inne.
Przez większość czasu wszystko ze mną jest w porządku, ale wejście w poważny związek wywołuje gwałtowniejsze reakcje, dlaczego? Bo wiąże się z silniejszymi emocjami. Osoba cierpiąca na borderline boi się odrzucenia i żyje w przeświadczeniu, że ludzie i tak będą ją zostawiali, bo wystarczy ktoś inny, lepszy, żeby porzucić własnie ją.
Co borderline robi ze mną:
1. Zazdrość - wywołuje u mnie chorą, bezpodstawną zazdrość, wynikającą z przeświadczenia, że jeśli tylko mój chłopak spotka się z ładną koleżanką, to zostawi mnie dla niej, bo po co ma być ze mna, skoro jest ktoś inny, ładniejszy = lepszy. To bardzo zgubne podejście, bo przecież ZAWSZE znajdzie się ktoś w czymś od nas lepszy.
2. Rywalizację - chęć bycia najlepszą we wszystkim, bo jesli nie będę wiedziała więcej, to będę gorsza.
3. Ciagłe zmiany nastroju, nigdy nie wiem kiedy i gdzie. Budzę się rano pełna energii, żeby pół godziny póxniej w tramwaju mieć ochotę się rozpłakać, bo coś mi się przypomniało, ale to nic, bo za dwie godziny będę wściekła, bo ktoś się do mnie odezwał, kiedy akurat nie miałam ochoty, ale pól godziny później będę w dołku, bo nikt nie chce ze mną rozmawiać.
4. Kompletny brak zaufania
To tylko kilka objawówm, z jakimi zmagam się na codzień. Mój chłopak wie od czerwca. Dałam mu do przeczytania książkę, dla osób, które zyją właśnie z kimś, kto cierpi na borderline, bo wiem, że on po prostu nie jest w stanie zrozumieć moich zachowań (nawet ja czasami nie wiem o co mi chodzi).
andorinha
23 września 2017, 19:24Zaciekawiłaś mnie. Byłam kiedyś w związku z cudownym, pomysłowym, pełnym energii człowiekiem. A jednak czasami, według mnie, bez powodu, wpadał w złość, wręcz nienawiść wobec mnie. Potrafił mnie okropnie karać za coś co stworzył w swojej głowie. Nie bił mnie, bez obaw, ale potrafił na przykład nie otworzyć mi drzwi od mieszkania przez 5 godzin w lutym przy -20 stopniach, bo poszłam z koleżankami na piwo. I to wcale nie był najgorszy z jego pomysłów. Nazywałam go często w myślach Dr Jekyll i Mr Hyde. Zastanawiałam się często jak to możliwe, że ten słodki człowiek AŻ TAK się zmienia. Raz pod groźbą zerwania poszedł do psychologa, mnie tam nie było, ale podobno psycholog mu powiedział, że to wszystko przeze mnie. Cóż, zakończyłam ten związek, bo był dla mnie zbyt nieprzewidywalny. Czy to brzmi jak borderline?
sylwiab7
23 września 2017, 19:42Wierzę, że długo mogłaś nic nie zauwazyć. Bo tak to właśnie wygląda, po moim przykładzie mogę powiedzieć, że pierwsze ujawnienie mojego problemu nastapiło po niemalże pół roku związku. Jasne, miałam w tym czasie wahania nastrojów, ale byłam w stanie je chować. Nie wiem, czy twój były miał własnie borderline, ale tak to trochę wygląda. Najgorsze jest to, że jak emocje opadną, to osoba z borderline sama widzi, że to było nielogiczne, niepotrzebne, głupie. Jest np. ksiazka, która nazywa się: "Nienawidzę Cię, nie opuszczaj mnie" - już sam temat opisuje trochę nasze uczucia w chwilach wybuchów. Co do psychologa - na pewno do niego nie poszedł. Żaden psycholog/psychiatra nie powiedziałby, że jest to Twoja wina, bo nie jest.
andorinha
23 września 2017, 20:37Dziękuję za odpowiedź! Ojej, niestety to możliwe, że nie poszedł... Chciałabym bardzo, żeby ułożyło mu się w życiu, ale jeśli sam nie chce to cóż zrobić.
sylwiab7
23 września 2017, 20:55To prawda, sam musi zauważyc, że ma problem. Inaczej nic z tego. Nie masz też się co obwiniać o to, że zakończyłaś związek. (jeśli ci to przyszło do głowy).
jarzywo
23 września 2017, 18:10I chłopakowi pomogła ta książka? Tak sie zastanawiam, na czym może polegać leczenie... Jeśli każdy to może mieć... Ja Ci życzę mapy do tego labiryntu.
sylwiab7
23 września 2017, 18:15Bsrdzo mu pomaga, bo dzięki niej zrozumiał, że to nie jest jego wina (a obwiniał się wiele razy), wie, że nie zawsze myślę to co mówię w złości, wie co powiedzieć i jak zareagować na moje zmiany nastroju. To pomaga i jemu i mnie. Jestem dopiero na początku leczenia, więc trudno jest mi to dokładnie opisać. Terapia do tej pory polegała na moich opowieściach, pokazanie schematów i kilka ćwiczeń, które mam starać się stosować, kiedy tylko czuję zmianę. np. zapisywać czynniki, nawet jeśli sa najgłupsze. itd.
jarzywo
23 września 2017, 18:47Podaj mi proszę tytuł książki..może być na mail :) Zostałam Twoim kibicem :)
sylwiab7
23 września 2017, 18:59tytuł ksiazki to: Borderline. Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach". Autorzy: Paul Mason, Randi Kreger. I dziękuję!
Berchen
23 września 2017, 17:27o Borderline czytalam kiedys sporo - corka miala dwa lata problemy i lekarze stawiali jej tysiac diagnoz - na koniec byl pomysl z Borderlin. Spektrum problemow jakie to obejmuje jest tak szerokie ze mozna pod nie prawie kazdego podciagnac. Wtedy czytajac to mialam wrazenie ze to wymysl psychiatrow nie majacych pomyslu jak nazwac stan chorego, ktory pod typowe inne choroby nie podpada. Jak by nie bylo , mysle ze skoro jestes pod opieka lekarzy i przechodzisz jakiekolwiek terapie to dobrze zrobilas mowiac to swojemu partnerowi - bo tu nie ma miejsca na tajemnice, jesli ma sie problemy to partner ma prawo je znac i zdecydowac czy chce ci pomoc czy zycie z kims z tego typu problemami go przerasta. Zycze ci duzo zdrowia, stabilizacji i szczesliwego zycia.
sylwiab7
23 września 2017, 17:42Masz rację, to trochę tak wygląda, opis objawów jest tak szeroki, że każdy mógłby się pod to podpiać, sama jak o tym mówię/piszę, to wiem, że łatwo to własnie w ten sposób odebrać, jako wymysły. Ale wymysły nie wymysły, ważne, że mogą pomóc ludziom :) Czy córka już czuje się lepiej? Dziękuję bardzo!
Berchen
23 września 2017, 18:03minelo 10 lat od tego czasu, jest szczesliwa zona i mama dwojki dzieci i teraz w wirze planowania nowego mieszkania. :)
sylwiab7
23 września 2017, 18:10Cieszę się! Na pewno ogromna ulga dla Ciebie i córki. No i też, ta informacja jest pocieszająca :)