Mąż wyjechał, a po długim weekendzie było do zrzucenia 2kg. Dziś już 1,2kg.
W pracy młyn, w domu również....koniec roku szkolnego i istne szaleństwo z tym związane...dzieci już ledwo "zipią".
Ale za to obiadki mają inny wymiar, bo dziewczynki nie muszą jeść mięsa codziennie:) i to tyle...POZDRAWIAM WAS WSZYSTKICH życząc samych sukcesów