Dokładnie po 4 latach znów jestem w tym samym miejscu...
Dużo się zmieniło, większość na plus, haha tak tak waga też na plus i to o 6 kg😱😱😱.
Oststnio jak pisałam byłam świeżo upieczoną mężatką, a za chwilę będzie już 4 rocznica ślubu. Kupiliśmy mieszkanie i wyprowadziliśmy się od mamy. Wszystkim to wyszło na zdrowie 🤭 Mamy przecudownego rocznego synka, w którym jestem zakochana na zabój! 🥰 Jest naszym całym świętem!!! Za chwilę kończę macierzyńskie i wracam do pracy... Jestem przerażona... Po pierwsze dlatego, że muszę zostawiać mojego szkraba w żłobku, a po drugie, że wypadłam z obiegu i nie mam pojęcia jak to wszystko ogarnę.
Ale od początku. W ciąży przytyłam zaskakująco mało bo 6 kg, po urodzeniu byłam szczupła jak na mnie. Przynajmniej szczuplejsza niż zwykle 😁 Wręcz się tym hełpiłam, że tak dobrze ki poszło 😊 Szkrab okazał się najcudowniejszym dzieckiem pod słońcem i piękne w nocy spał, dzięki czemu chodziłam wyspana i kwitnąca 🤩 Wszyscy mi zazdrościli 😂 No i masz... skończyło się, jak skoczył 5 miesięcy zaczął się budzić w nocy po kilka razy. Myślę, że sama do tego doprowadziłam biegając do niego na każde zawołanie. No i wtedy lawina ruszyła. Wstając po kilka razy w nocy, siła rzeczy byłam niewyspana, a jak nie wyspana to zła, a żeby mieć cierpliwość do Szkraba trzeba było się czymś wspomóc. Więc kawka i coś do kawki - zawsze słodkie i zawsze dużo. No i energia i humor wracały 😁👍 Oczywiście nie na długo. Za chwilę zjazd i znowu ładowanie cukru😱 System działał. Niestety na moją wagę też... Aaaaa no i oczywiście wieczorne celebracje jedzenia, podjadania, smakowania. Szkrab szedł spać to ja rozsiadałam się na kanapie i celebrowałam spokój i nie robienie nic. Oczywiście nigdy buzia w tym czasie nie była pusta😔 Obecnie jestem w sytuacji w której już nie umiem na siebie patrzeć. Brzucha już nie mogę wciągnąć, zrobił mi się drugi podbrudek, nie mówiąc już o tym jak zmieniło się moje ciało po ciąży, a przede wszystkim po karmieniu. Nie jestem apetyczna 🤦♀️ Mój mąż nauczył się być dyplomatyczny i mówi, że jestem piękna, albo przemilcza moje jęczenie, ale ja wiem, że on pragnie zgrabnej żony.
Dzisiaj weszłam na wagę i stuknęło 65,1 kg😱😱😱 Wchodziłam 3 razy licząc, że waga się pomyliła. Byłam bliska klęknąć przed nią i prosić, żeby to nie była prawda. Ale bezlitosna dupnęła mi 65,1 między oczy😭 Kto tak robi?! Bolesna prawda. Ale co ja się dziwię, musiało się tak skończyć. Codziennie pół tabliczki czekolady, albo cała - a co przecież wolno 🤦♀️ Jakaś drożdżówka, pączek, kilka łyżek nutelli prosto ze słoika, dżemy, soki, cola, paluszki, chipsy, orzeszki, krakersy, michałki, batoniki, mleczne kanapki i ciągle, niekończące się podjadanie. Niby jak miałam utrzymać wagę przy takim czymś?
Czuję się uzależniona, no nie mogę przyjść obok pułek ze słodyczami żeby czegoś nie wziąć. Kryję się przed mężem z jedzeniem. Chowam przed nim co lepsze słodycze, żeby móc wieczorem zjeść je sama. Jestem w takim stadium, że nawet nie chce się z nim dzielić, żeby mieć wszystko dla siebie. Czekam aż pójdzie do pracy i wtedy wyciągam słodycze ze skrytek i jem, jem, jem aż się skończy. Czekoladę jem już jak batonik, bo sam batonik by mi pewnie nie wystarczył... Jedyne co mnie trochę ratuje to to, że słodzę większość rzeczy miodem,a nie cukrem, ale to jest kropla w morzu. Aaaaa no i są jeszcze sery, sery żółte, pleśniowe, całe tacki kupowane w biedronce. Też zjadam je sama, też w ukryciu. Dzisisj poszedł cały bursztyn🤦♀️ Nie panuje nad tym. Jem bardzo nieregularnie, a mój Szkrab je regularnie. Tylko, że ja skupiam się na tym, żeby on ładnie zjadł i żeby go zachęcić, zabawić do jedzenia, że zapominam sama jeść. I jak on chce już wyjść z krzesełka to mi się przypomina, że może coś bym zjadła. Wtedy łapie coś w biegu. Obiad też jem w biegu, bo trochę go karmie swoim obiadem, więc to trwa, obiad zwykle robi się zimny więc jem szybko żeby zimniejszy już nie był. A później mi niedobrze... Popełniam wszystkie błędy i najprawdopodobniej będę taka jak moja mama😭 Moja mama jest najcudowniejszą mamą na świecie, ale ma 140 cm i waży ponad 90 kg (jak nie więcej bo po 90-tce przestała się ważyć)... O ile chciałabym być tak cudowną mamą jak ona o tyle nie chciałabym wyglądać jak ona😐 Myślę, że Szkrabuś zasługuje na piękną i szczupłą mamę, która będzie miała energię na odkrywanie z nim świata i towarzyszenie mu w tej cudownej drodze do dorosłości. Chciałabym też, żeby mąż patrzył na mnie tak jak kiedyś, a nie odwracał wzrok jak się rozbieram. Najgorsze jest jednak to, że pomimo tego wszystkiego co napisałam to mi to nawet nie przeszkadza, nie doskwiera, akceptuje siebie i lubię. No i klops, bo jak mam się zmienić, jak nie czuje palącej potrzeby żeby coś z tym zrobić. Niby widzę, że jest za dużo, nie mieszczę się w ulubione ubrania, brak mi czasami energii, ale jakoś to mi zwisa. I co teraz???
Jak mam się zmobilizować i wziąść w garść??? - zapytała zajadając ptasie mleczko 🤦♀️🤦♀️🤦♀️