A gdyby tak przestać się użalać nad sobą, marudzić, mazgaić się, być wiecznie niezadowolona? A gdyby tak zacząć naprawdę żyć i być, bez tego wiecznego martwienia się o rzeczyna na które nie mam wpływu? A gdyby tak się skupić na byciu najlepszym we wszystkim, ale tak dla siebie bez tego całego wyścigu szczurów?
Czyżby jakiś guziczek mi przeskoczył w główce? WOW