Czas coś napisać, bo dopytujecie. Żyję. Rzadko tu zaglądam. Nie dodaję wpisów, bo nie ma o czym. Sport coraz bardziej ograniczony. Nie hibernuję się, robię to co mogę, ale mogę coraz mniej. Najpierw kontuzja pośladka po maratonie. Uporczywa, co lekko odpuści i ostrożnie spróbuję lekkiego biegu, to wraca. Rozciągam i trochę roluję.
Na szczęście jest rower, na którym lubię poszaleć. Uwielbiam prędkość… gdy mknę zakorkowanym Poniatoszczakiem 40 km/h między sznurami aut, to zdaje mi się, że to prawie tak dobre jak bieganie :) Miesiąc temu potrącił mnie lekko samochód, kierowca cofał nie patrząc w lusterko. Skończyło się na siniakach i otarciach, ale tak mnie wkurzył że zrobiłem nową życiówkę – 35 km w ciągu godziny, pobite o całe 2 :) Rower jest fajny.
Żeby jednak nie było za dobrze, tydzień temu nawaliła noga (łydka i kolano) i rower się skończył. Został basen, ale też nie na długo, bo od nadmiaru pływania (a może od hantli, już sam nie wiem) przeciążyłem mięsień naramienny i teraz zostały mi już tylko dywanówki.
Tyle wieści. Czekam na lepszy czas, w końcu przyjdzie.
nuta
31 lipca 2015, 23:11za cokolwiek sie wezmiesz, to konczy sie kontuzja. kontuzja w plywaniu?>?no i z tym rowerem tez bym uwazala, zyciowka w drodze do pracy nie jest warta kolizji z autem. czasami sie ciesze, ze moj chlopak nei wkrecil sie w sport:) mam spokoj.
kutkutdak
17 lipca 2015, 11:11Może to sygnały, że czas na pożądną regenerację? Dwa tygodnie/miesiąc roztrenowania. Tylko spacery i relaks.
strach3
17 lipca 2015, 19:41To nie brak regeneracji, czuję kiedy sypię za dużo do pieca i to nie to. Po prostu felerny egzemplarz, wciąż wychodzą wady ukryte. Ale od kilku dni już wszystko dobrze. Za kilka dni koniec urlopu i wracam do żywych :) Na marginesie, jestem właśnie w górach, na drogach dziesiątki kolarzy cisnących podjazdy a mi tylko gula rośnie :)
kutkutdak
18 lipca 2015, 23:17Starość nie radość ;) Też tej wiosny majątek zostawiłam u fizjoterapeuty z powodu małego feleru - mikroskopijna krzywizna nie tam gdzie trzeba, trochę za duże napięcie mięśni z tego powodu i już człowiek potyka się o własne kółka. Trochę odpuściło to bęc - kraksa i znowu pospinane, ale w sumie najbardziej ucierpiał but... Zamiast ćwiczenia zjazdów i podjeżdżania na piachu z czym ciągle mam problem, potrenowalam trochę asertywności na drogach i jeżdżenie po chwastach. W końcu na tydzień przed urlopem przeszło. ale nie ma tego złego: przy okazji trochę wiedzy z anatomii i fizjologii przybyło. Teraz plastry i altacet zamienione na fenistil i wapń - żeby nie było za nudno to chociaż pszczoła musiala użądlić. ;) U mnie tylko w niedzielę "po kościele" strach do lasu wjechać bo nagle wszyscy wylegają na rowery i robią bardzo dziwne rzeczy, za to z rana i po południu jeśli kogokolwiek spotykam to sporadycznie pojedynczych szosowiczów lecących albo na płaskie za Wisłę, albo w drugą stronę - na pagórki.
curly.wirly
10 lipca 2015, 13:45no cóż, starość nie radość, tak mawiają ;D A poważnie to współczuję i aż szkoda mi jak patrzę na Twojego avatara takiego połamanego. Łączę się w bólu, niech Ci Chodakowska da wycisk na dywanie (wbrew pozorom ciekawe ćwiczenia i dają w kość, btw fajny jest jej pilates) :P Trzymaj się i uszy do góry, kontuzje w końcu miną ;)
strach3
10 lipca 2015, 14:13Chodaka nie znam, do tej pory myślałem że jej program jest zbyt lajtowy... ale to co teraz mam pomału staje się za łatwe więc może za jakiś czas spróbuję.
curly.wirly
10 lipca 2015, 14:37lajtowe są, ale jak się ma dodatkowe ciężarki to zaczyna być interesująco ;) pilates daje mi w kość, długi jest i palą mnie mięśnie więc musi być niezły :D
Nocka23
10 lipca 2015, 11:24Ładny masz rekord , brawo
strach3
10 lipca 2015, 14:08ano, trochę się kręci to i wyniki są, dziękuję.
Magdalena762013
9 lipca 2015, 19:54A to faktucznie u Ciebie nieciekawie. Mam nadzieje, ze poszac to nie dobijam Cie... Ale tak to juz jest, ze haslo "sport to zdrowie" jakos nie zawsze sie zgadza... Mam nadzieje, ze powoli wszystko wroci do normy.
strach3
10 lipca 2015, 14:09Kiedyś na pewno. Miłego dnia.
avinnion
9 lipca 2015, 17:58strachu trzymam za Ciebie kciuki. Dywanówki nie są złe, wiele osób buduje sobie na nich zacną kondycję. Mnie osobiście bardziej bolą mięśnie po dywanówkach, czy rzucaniu hantlami, niż wyciskaniu na maszynach na siłowni. W sumie niesprawiedliwość, że takie osoby jak Ty kochające biegać nie mogą, a takie niecierpki jak ja dalej zasuwają, mimo ze nie znoszą,a każdy powinien móc robić to co lubi
strach3
9 lipca 2015, 19:16Dzięki. No taki lajf. Dywanówki jakoś toleruję, ćwiczę kolejny miesiąc i jakoś się przełamałem.
Nefri62
9 lipca 2015, 09:43Witaj. Ale nazbierało ci się kontuzji wszystko przez to że tak szalejesz. Ja też uwielbiam rower ale tylko po lesie i polach. Nie cierpię jazdy po ulicach przede wszystkim ze względu na spaliny. Podobno joga i pilates są bardzo dobre dla biegaczy. Regeneruj się i wracaj szybko do aktywności. Pozdrawiam i miłego dnia :))
strach3
9 lipca 2015, 19:14Dla mnie sport w dużej mierze jest po to, żeby się wyszaleć, niestety ma to czasem swoją cenę.... Spaliny czasem dają popalić, ale adrenalina jest tego warta. Dziekuję i również miłego :)